- Żeby było jasne. Nie mam pretensji do policji, bo oni wykonują polecenia. Mówili mi, że rano na odprawie otrzymują listę miejsc i nazwiska osób, i na tej podstawie mają sprawdzić, czy dana osoba znajduje się pod wskazanym adresem. Mam pretensje do całego systemu i do wymiany informacji między służbami – mówi jeden z mieszkańców Lublina, do którego osiem razy przyjeżdżała policja.
Cała sprawa zaczęła się gdy Ukrainiec, Wasyl, jadąc z Niemiec przekroczył naszą zachodnią granicę. Mówił, że jedzie do Polski i od pograniczników otrzymał specjalny druk, gdzie miał wpisać adres, pod którym się zatrzyma. Na tej podstawie służby miały sprawdzać, czy w obliczu zagrożenia epidemicznego, siedzi na miejscu.
- Podał mój lubelski adres. Znamy się z Wasylem, bo współpracowaliśmy biznesowo – opowiada Czytelnik.
Wasyl jednak nigdy do niego nie przyjechał. Przyjechała za to – kilka razy z rządu – policja. Pytali o Ukraińca. - Byłem zaskoczony. Ale jeszcze bardziej następnego dnia i kolejnego, kiedy policjanci przyjechali ponownie i znów pytali o Wasyla. Za każdym razem mówiłem, że go nie ma, a funkcjonariusze sporządzali notatki – mówi mężczyzna.
W końcu zadzwonił do ukraińskiego znajomego i okazało się, że ten od dawna jest na Ukrainie. Opuścił Polskę. I nikt służb sanitarnych o tym nie powiadomił.
- Nie zbieramy takich danych, nie sprawdzamy, czy osoba opuszczająca Polskę miała przebywać w domowej kwarantannie – mówi por. Dariusz Sienicki, rzecznik Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej. Ona pilnuje wschodniej granicy. Na zachodzie robi to Nadodrzański OSG i to on odbierał od Wasyla wypełnioną kartę informacyjną. Wysyłał dane do Lublina, które trafiały do służb sanitarnych, a od nich do policji.
- To są dwa osobne systemy – mówi Sienicki o współpracy wschodnich i zachodnich pograniczników.
Jeden z ważnych urzędników Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego przyznaje, że takie sytuacje mogą się zdarzyć. Bo cały system zabezpieczeń na granicy powstał ekspresowo i nie wszystko dało się przewidzieć. - Sanepid otrzymał dane z zachodniej granicy i polecił sprawdzić adres policji. Informacji o tym, że dana osoba opuściła Polskę nikt nie miał i nie można było jej zaktualizować – komentuje chcąc zachować anonimowość.
Czytelnik interweniował też w powiatowej stacji sanitarnej w Lublinie. Przyjazdy policji skończyły się jednak, gdy złożył oficjalną skargę.
Zadaliśmy lubelskiemu sanepidowi kilka pytań dotyczących tej sprawy. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
- Mniej pieniędzy dla żużlowców, a ekstraliga bez kibiców
- Epidemiczne domino. Polskie szpitale padają jeden po drugim
- Pusto na Czubach. Kto nie musi, nie wychodzi z domu
- „Bez zwolnień się nie obędzie". Ciężki czas dla pracowników
- Fryzjerka z Lublina szyje kolorowe maseczki dla lekarzy
- LSM w czasie epidemii. Pusto wszędzie...
iPolitycznie - Czy słowa Stefańczuka o Wołyniu to przełom?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?