Koronawirus zabija biznes turystyczny. W Kazimierzu Dolnym i Nałęczowie już liczą straty

- Widok pustego parku zdrojowego to dosyć surrealistyczny krajobraz. Przygnębiający jest obraz Nałęczowa bez kuracjuszy – przyznaje Wiesław Pardyka, burmistrz Nałęczowa. Brak turystów oznacza olbrzymie straty dla właścicieli obiektów sanatoryjnych, restauracji, pensjonatów. – Straci również gmina, choćby przez mniejszy wpływ z opłaty klimatycznej czy podatków – mówi burmistrz. I dodaje, że aktualnie na terenie gminy 20 osób objętych jest kwarantanną (głównie po powrocie z zagranicy). Do tej pory, nie stwierdzono tu zakażenia koronawirusem.

Skutki epidemii dopadły również Kazimierz Dolny, który odwiedza ponad milion turystów rocznie. Obecnie kazimierski rynek i bulwar nad Wisłą świecą pustkami. - Kazimierz Dolny wygląda teraz, jakby był w uśpieniu. Ze względów bezpieczeństwa mocno ograniczona jest działalność pensjonatów, muzeów, restauracji. Jest to gigantyczny problem dla mieszkańców naszej gminy, którzy przez cały rok żyją głównie z turystyki – wyjaśnia Dariusz Wróbel, zastępca burmistrza Kazimierza Dolnego.

Także gmina może spodziewać się drastycznych spadków, jeśli chodzi o wpływy do budżetu. Chodzi o podatki od przedsiębiorców, czynsze za wynajem lokali miejskich, opłaty za parkingi, targowisko jak również wpływy z biletów do atrakcji turystycznych. - Mowa np. o Górze Trzech Krzyży oraz zespole zamkowym - baszcie, zamku. Już w tej chwili mamy problem ponieważ wydatki związane z utrzymaniem pracowników na Zamku nie są rekompensowane przez sprzedaż biletów, bo nie ma turystów. Dlatego na najbliższej sesji rady miasta będziemy chcieli wesprzeć finansowo muzeum na Zamku w Kazimierzu – dodaje zastępca burmistrza.

Kazimierscy przedsiębiorcy zostali bez dochodów praktycznie z dnia na dzień. Restauratorzy już liczą straty. - Jesteśmy zamknięci od 13 marca. Chcielibyśmy otworzyć się ponownie jak najszybciej, bo inaczej pozostaniemy bez środków do życia. Pracownicy są aktualnie na urlopach płatnych, ale pieniądze kiedyś się skończą. Nie wiemy co dalej. Obawiam się, że nawet po obniżce czynszu, nie będziemy w stanie go płacić - mówi jeden z restauratorów w Kazimierzu Dolnym.

- Nie ma turystów, nie ma zwiedzania Kazimierza. Odpadły nam wycieczki szkolne, klienci indywidualni czy imprezy firmowe. Aczkolwiek mamy już sygnały od firm, że chcą przełożyć eventy na przykład na jesień, i to jest dobry znak. Mam nadzieję, że jak tylko skończy się epidemia, to turyści przyjadą do Kazimierza, aby odreagować tę izolację – liczy przewodnik Elżbieta Skoczylas, która prowadzi firmę turystyczną w Kazimierzu Dolnym. Wspomina, że ostatni raz Kazimierz był pusty dziesięć lat temu. – Mieliśmy wtedy powódź. Na dwa miesiące wszystko zamarło. To był trudny rok dla naszej branży turystycznej, bo najpierw była żałoba narodowa z powodu katastrofy smoleńskiej, później deszczowa majówka, a następnie powódź. Wtedy jakoś się podnieśliśmy. Może i tym razem damy radę.

Dlatego rozpoczęła się już kampania promocyjna „Zmień termin, nie odwołuj. Kazimierz poczeka". - Nie chcemy doprowadzić do sytuacji, że w skutek epidemii, ludzie zapomną o takich tuzach turystycznych, jakimi jest np. Kazimierz Dolny. Chcemy, by po zakończeniu epidemii znowu przyjechali do naszego nadwiślańskiego miasteczka – kwituje Dariusz Wróbel, zastępca burmistrza Kazimierza Dolnego.

WIRUSY I BAKTERIE – ŚRODKI DO DEZYNFEKCJI I INNE PRODUKTY PROFILAKTYCZNE >> Sprawdź w naszym sklepie <<