Kraśnik: Pielęgniarki i lekarze protestowali przed szpitalem

Z protestu zostały wyłączone: oddział ratunkowy, intensywnej terapii i kardiologiczny. - Pacjenci cały czas byli pod dobrą fachową opieką, bo nie zamierzaliśmy paraliżować pracy szpitala. Chcieliśmy tylko zamanifestować nasze niezadowolenie z faktu, że dyrekcja placówki próbuje łatać szpitalny budżet naszym kosztem - powiedziała nam Janina Rostek, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych z Kraśnika.

- Sytuacja szpitala jest naprawdę trudna, musimy ograniczyć koszty, bo długi wciąż rosną - wyjaśnia Marek Kos, z-ca dyrektora kraśnickiego szpitala. - Złożyliśmy związkowcom dwie propozycje: przejściowe zmniejszenie płac o 5 proc. od czerwca do końca roku, albo 10-proc. obniżkę bezterminową od września lub października. Liczymy, że w końcu uda nam się dojść do porozumienia - przyznaje.

Pracownicy są jednak zdeterminowani. - Narodowy Fundusz Zdrowia zalega szpitalowi za nadwykonania ratujące życie ponad 8 mln złotych. Gdyby oddał te pieniądze, szpital działałby sprawnie a my nie musielibyśmy się martwić o pensje - uważa Maryla Latosiewicz, przewodnicząca Związku zawodowego Lekarzy. I dodaje, że lekarz bez specjalizacji zarabia w Kraśniku 2,5 tys. złotych. - Ta kwota nie czyni z nas krezusów. Ciężko pracujemy i chcemy uczciwie zarabiać - mówi.

- Propozycja dyrekcji jest dla nas nie do przyjęcia i tak naprawdę mało ekonomiczna. No bo ile może zaoszczędzić szpital obniżając nam pensję o 5 proc. Skoro przyjmujemy chorych, NFZ powinien nam za to płacić - dodaje Włodzimierz Rębiś, przewodniczący ZZ Lekarzy Anestezjologów.

W najbliższy poniedziałek kolejna tura rozmów związkowców z dyrekcją szpitala.

Tegoroczny kontrakt kraśnickiego szpitala wynosi 40 mln zł. Szpital ma 400 łóżek, zatrudnia około 750 pracowników.