Jestem z pokolenia, które doskonale pamięta wypalenie zawodowe, które dotknęło Leo Beenhakkera w drugiej części kadencji, już po finałach Euro 2008. A przecież Portugalczyk jest obecnie dwa lata starszy niż Holender po mistrzostwach Europy w Austrii i Szwajcarii, więc takie ryzyko należy brać pod uwagę.
Pomijając (emerytalny już) wiek Santosa, spodziewałem się, że prezes PZPN postawi - zgodnie z wolą ludu - na szkoleniowca grającego ofensywny, efektowny futbol. Bo taki wydawał się najlepszą odtrutką na styl zaproponowany przez Czesława Michniewicza. Tymczasem prezes Kulesza nominował pragmatyka, którego zespoły preferowały defensywny styl. Na początku zapewne zadziała efekt CV Portugalczyka – i jego urok osobisty - ale później najbardziej wybredni fani pewnie wrócą do narzekania. W końcu to jeden z naszych sportów narodowych. Nawet jeśli wyniki zgadzają się, co miało miejsce podczas kadencji Michniewicza…
Santos - boss, który wziął to, czego nie chciał… Loew
Swoją drogą, pytanie, czy znaczenie dla wygranej Santosa w wyścigu zorganizowanym przez Kuleszę mogło mieć… posadzenie na ławie w trakcie mundialu w Katarze Cristiano Ronaldo? Bo to dowód, że senior Fernando ma cojones, a nie można wykluczyć, że kilka naszych gwiazd - z kapitanem na czele - także potrzebuje lekkiego (przynajmniej) wstrząsu. W każdym razie Biało-Czerwonych przejął boss, który powinien potraktować towarzystwo twardą ręką. I nie zostawić marginesu na dyskusje o taktyce, czy pomysłach na jednostkę treningową...