Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Bukiel: Czeka nas ileś tam tysięcy kolejnych zgonów nadmiarowych

Aleksandra Kiełczykowska
Aleksandra Kiełczykowska
Krzysztof Bukiel: Czeka nas ileś tam tysięcy kolejnych zgonów nadmiarowych
Krzysztof Bukiel: Czeka nas ileś tam tysięcy kolejnych zgonów nadmiarowych fot. lukasz gdak/polska press
Dzisiaj rządzący ograniczają zabiegi planowane przez kilka miesięcy, pozwalają sobie na to tłumacząc wszystko walką z pandemią. Statystyki pokazały, że takie działania, to 50 czy 70 tysięcy nadmiarowych zgonów. Ci ludzie zmarli nie z powodu COVID-19, bo z powodu samego koronawirusa, jak podało ministerstwo zdrowia, zmarło 5 tysięcy osób, a w związku z zakażeniem zmarło kolejnych 40 tysięcy. Więc wychodzi na to, że 50 tysięcy ludzi poszło na śmierć, żeby 5 tysięcy mogło żyć. To jest jakaś katastrofa! – mówi Krzysztof Bukiel, lekarz, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy

Panie przewodniczący, czy satysfakcjonują was podwyżki, jakie rząd proponuje personelowi medycznemu? Jakie to są konkretnie kwoty?
To, co rząd proponuje, to są kpiny, żeby nie powiedzieć bezczelność. Przynajmniej, jeśli chodzi o lekarzy specjalistów, to podwyżka zaproponowana wynosi 19 złotych miesięcznie brutto. Jeśli chodzi o tak zwany współczynnik pracy, który określa relację między płacą zasadniczą danego zawodu, a średnią krajową, czyli przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce za ubiegły rok, to zaproponowano nam wskaźnik 1,31 i ma to być zwiększenie wskaźnika z 1,27, który był w poprzedniej ustawie. Jest to wzrost o 3 procent podstawy. Wiem, że w innych zawodach, tych niżej usytuowanych w tabeli, wzrost był 14 procentowy, czyli zaproponowano nam prawie pięciokrotnie mniej. W rzeczywistości ten wskaźnik pomniejszono, ponieważ w roku 2018 minister Szumowski przyznał takie podwyżki, to była specjalna ustawa, która podwyższała pensje lekarzy specjalistów do kwoty 6,750, co oznaczało 1,6 przeciętnego wynagrodzenia. Czyli nam obniżono z 1,6 do 1,31. Po prostu nie znajduję słów, żeby określić te działania. W sytuacji, kiedy lekarzy w Polsce brakuje, kiedy trzeba ich bardziej zachęcić, żeby pracowali w publicznej ochronie zdrowia, w sytuacji epidemii, kiedy widać wyraźnie, że największym brakiem jest nie sprzęt, nie miejsce, nie wyposażenie, tylko kadra medyczna, zwłaszcza kadra lekarska, proponować takie rzeczy? To jest sabotaż, to tak, jakby ktoś chciał celowo i świadomie lekarzy rozzłościć, pokazać, że się z nimi nie liczy albo wręcz spowodować, żeby odchodzili z publicznej ochrony zdrowia i tą publiczną ochronę zdrowia tylnymi drzwiami zaorać.

Liczycie się z możliwością strajku? Albo z podjęciem jakiś konkretnych działań?
Jeżeli pani pyta, czy będziemy robić odgórnie jakiś strajk, to nie wiem. Trudno mi teraz powiedzieć. Zresztą zobaczymy, czym to się skończy. Ale niewątpliwie na samym dole, czyli tam, gdzie lekarze pracują, te działania rządu jakąś reakcję spowodują. Jeżeli lekarze będą niezadowoleni, to pójdą do dyrektora placówki domagać się podwyżki. Jeśli ten dyrektor nie będzie mógł dać im podwyżki, to się będą zwalniać z pracy, po prostu będą się wykruszać. To będzie proces długotrwały, to się nie stanie nie z dnia na dzień, nie na łeb na szyję, ale będzie coraz mniej lekarzy w publicznej służbie zdrowia, kolejki się do niej na tyle wydłużą, że część ludzi będzie zmuszona leczyć się prywatnie. To jest erozja, podmywanie całego systemu. Ci, którzy pozostaną w publicznej służbie zdrowia będą biegać od jednego etatu do drugiego, od praktyki do praktyki, zaniedbywać swoją pracę podstawową, spóźniać się do pracy bardziej, niż spóźniają się dzisiaj, na pacjentów będą krzyczeć bardziej niż krzyczą teraz. To jest pielęgnowanie patologii. Rząd świadomie pielęgnuje patologię.

Ministerstwo Zdrowia wydało ostatnio zalecenie, by szpitale przestały wykonywać zabiegi planowe lub odkładały je w czasie. Co pana zdaniem oznacza to dla pacjentów?
Dalej czeka nas ileś tam tysięcy kolejnych zgonów nadmiarowych, to wiadoma sprawa. Kiedyś zarzucono nam, że to niemoralne, nieetyczne, bo lekarze chcieli strajkować w publicznej ochronie zdrowia. Nasz strajk polegał na ograniczeniu planowych zabiegów - mówiono wtedy, że nie można przez tydzień ograniczyć liczby wykonywanych zabiegów, bo to będzie katastrofa. Dzisiaj rządzący ograniczają je przez kilka miesięcy, pozwalają sobie na to tłumacząc wszystko walką z pandemią. Jestem tym strasznie wzburzony. Statystyki pokazały, że takie działania, to 50 czy 70 tysięcy nadmiarowych zgonów. Ci ludzie zmarli nie z powodu COVID-19, bo z powodu samego koronawirusa, jak podało ministerstwo zdrowia, zmarło 5 tysięcy osób, a w związku z zakażeniem zmarło kolejnych 40 tysięcy. Ale, powtarzam, bezpośrednio z powodu tylko i wyłącznie wirusa życie straciło 5 może 6 tysięcy osób. Więc wychodzi na to, że 50 tysięcy ludzi poszło na śmierć, żeby 5 tysięcy mogło żyć. To jest jakaś katastrofa!

Czy można powiedzieć, tak jak marszałek Senatu, że to odkładanie zabiegów planowych to „kapitulacja rządu” i dowód na to, że system już nie działa?
Przed czym kapitulacja? Nie wiem, czy to kapitulacja, trudno mi powiedzieć, co pan marszałek miał na myśli. Z drugą częścią jego wypowiedzi się zgodzę. System już nie działa, ale nie „już” nie działa, tylko nie działa od trzydziestu lat. Frakcja pana marszałka też się do tego walnie przyczyniła. Oni się wszyscy walnie do tego przyczynili. I Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe i Unia Wolności, jak jeszcze była i Sojusz Lewicy Demokratycznej. Przez czterdzieści lat, a trzydzieści po przemianie ustrojowej, traktowali publiczną ochronę zdrowia i traktują jako rzecz, która musi być, bo wypada, żeby była. Jako rzecz, na której przede wszystkim trzeba oszczędzać. W sytuacji pandemii, kiedy zapotrzebowanie na pomoc medyczną nieco wzrosło, bo tak naprawdę tylko nieco wzrosło, ale doszedł do tego bałagan organizacyjny, to mamy, co mamy i co wszyscy widzimy. Nie wiem, czy to jest kapitulacja, to jest po prostu dobitny dowód na to, że publiczna ochrona zdrowia w Polsce jest w katastrofalnym stanie i nie ma żadnych rezerw. Wystarczy niewielkie zaburzenie i wszystko, cały system, pada.

W których dziedzinach medycyny teraz sytuacja wygląda najgorzej? W kardiologii, w onkologii, czy wszędzie jest źle?
Nie wiem, takiej wiedzy nie mam. Mogę tylko powiedzieć, że są takie dziedziny, w których jak się przepuści pewien moment, to już jest koniec. Jeżeli nie wykryje się zmiany w nowotworze wystarczająco wcześnie, to wyrok śmierci. Natomiast, jeżeli ktoś ma planową operację biodra, a do niej nie dojdzie to będzie go to biodro bolało przez następny rok czy dwa, dopóki mu go nie wymienią. Ale to nie jest wyrok śmierci. Natomiast, jak mówiłem, odkładanie pewnych spraw - diagnostyki, leczenia - w onkologii, często oznacza dla pacjenta wyrok śmierci, podobnie jest w niektórych zawałach serca, które nie będą leczone. Część zawałów można w ogóle nie leczyć, bo się same leczą, ale z niektórymi, jeśli pacjent nie trafi w odpowiednim czasie do lekarza, nie przeżyje.

Panie doktorze, pana zdaniem, szpitale w razie potrzeby są w stanie przygotować dodatkowe łóżka covidowe? Wystarczy respiratorów?
Przepraszam, nie będę zajmować się sprawą epidemii. Wypowiadam się, jako przewodniczący ZK OZZL w sprawach dotyczących warunków pracy i płacy lekarzy oraz skutków jakie spowoduje zaniżenie płac lekarzy w publicznej ochronie zdrowia.

Szpitale dodatkowe, które powstawały na przykład na Stadionie Narodowym w Warszawie, czy w innych miastach, są jakimś rozwiązaniem w związku z pandemią?
Nie widziałem tych szpitali, ludzie mówią, że mało kto tam przebywa, a jeśli już to głównie osoby zdrowe. Ja w tym widzę inną, bardzo charakterystyczną rzecz - bardzo syntetyczną ocenę pewnego podejścia do służby zdrowia i teraz konkretnie do pandemii, chodzi o takie odgórne planowanie, zarządzanie, a ono do niczego nie prowadzi. Będzie tak, jak będzie, czyli będzie niedobrze. Bo takie rzeczy nie powinny być planowane odgórnie.

Czyli pana zdaniem rząd odrobił lekcję po pierwszej i drugiej fali pandemii, czy nie? Szpitale są lepiej przygotowane na to, co nas czeka, czyli ta trzecia fala, o której się mówi, że już przyszła?
Na temat pandemii w ogóle nie chcę się wypowiadać, bo mam pogląd nieco inny niż ogromna część lekarzy w Polsce. Uważam, że ten wirus nie jest aż tak strasznie niebezpieczny, jak to się przedstawia i trzeba było do problemu podejść zupełnie inaczej. Ale jeśli rząd przyjął taką filozofię, jaką przyjął, to nie jest do walki z pandemią przygotowany w żadnym razie.

A jak trzeba było, pana zdaniem, podejść do pandemii?
Już mówiłem, nie będę zajmować się sprawą epidemii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Krzysztof Bukiel: Czeka nas ileś tam tysięcy kolejnych zgonów nadmiarowych - Portal i.pl

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski