Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Cugowski: Od bardzo dawna jestem fanem żużla

Krzysztof Nowacki
Krzysztof Cugowski
Krzysztof Cugowski Jacek Babicz
– Tych kilka okrążeń, które przejechałem na motocyklu żużlowym, oczywiście w spacerowym tempie, wystarczyło mi. Do dziś jeżdżę motocyklem i jazda po drogach nie jest mi obca, ale to jest absolutnie coś innego – mówi w rozmowie z Kurierem Lubelskim Krzysztof Cugowski, lider Budki Suflera i jeden z organizatorów żużlowego meczu reprezentacji Polski z zespołem mistrzów świata.

Jak to się stało, że jest Pan jednym z organizatorów żużlowego meczu Polska kontra mistrzowie świata?
Sam pomysł zorganizowania tego meczu był Jurka Kraśnickiego, który połączył siły z Markiem Kępą. Następnie ja do nich dołączyłem, a ponieważ od bardzo dawna jestem wielkim fanem sportu żużlowego, to nie ma w tym nic nadzwyczajnego.

Z Markiem Kępą zna się Pan od wielu lat?
Znamy się od czasów, kiedy Marek był czynnym zawodnikiem. Z Jurkiem Kraśnickim poznaliśmy się w Australii, gdzie był z Markiem na turnieju. Moje związki z żużlem trwają pół wieku. Jak szedłem do szkoły muzycznej, to rodzice kupili pianino od Włodzimierza Szwendrowskiego. To był 1958 rok i mój pierwszy związek z żużlem. Później, od czasu do czasu, spotykałem się z panem Włodzimierzem. Moje kontakty z żużlem są więc bardzo odległe i bardzo silne.

A pomyślał Pan w pewnym momencie, że fajnie byłoby zostać żużlowcem?
Nie. Ja jestem za dużym chłopakiem na żużlowca. Jak jeszcze żył Witek Zwierzchowski (były trener Motoru Lublin – red.), to przyszedłem raz na trening i postanowiłem przejechać się motocyklem. Był tylko problem ze skórą, bo wtedy były jeszcze skóry. W głębokich magazynach znaleziono skórę pana Mariana Staweckiego, który jak na żużlowca był mężczyzną pokaźnych rozmiarów. I tę skórę udało się na mnie jakoś zapiąć i jeździłem.

MECZ MISTRZÓW - czytaj więcej o żużlowym pojedynku reprezentacji Polski z zespołem mistrzów świata

I jakie wrażenia?
Uważam, że każdy, kto jest kibicem, powinien przeżyć taki elementarny kurs związany z danym sportem. Tych kilka okrążeń, które przejechałem na motocyklu żużlowym, oczywiście w spacerowym tempie, wystarczyło mi. Do dziś jeżdżę motocyklem i jazda po drogach nie jest mi obca, ale to jest absolutnie coś innego. Począwszy od toru, który w telewizji wydaje się gładki jak asfalt. Nawet siedząc na trybunach człowiek nie widzi, jak jest naprawdę. A to jest pewien rodzaj kartofliska. Z dziurami i koleinami. Jeżeli żużlowcy pod koniec prostej jeżdżą ponad 100 km/h, to jestem pod wrażeniem. Mało, że jeżdżą, to jeszcze ścigają się z innymi zawodnikami.

Po takim doświadczeniu inaczej patrzy się na jazdę żużlowców?
Nasze społeczeństwo ma taką cechę, że wszystko wydaje się takie łatwe. Małysz skakał na nartach, to wszyscy skoczą. Ludzie nie mają szacunku dla umiejętności. Ktoś, kto krzyczy i wygraża zawodnikom, powinien zobaczyć, jak to się robi naprawdę. Przejechać się i wtedy będzie inaczej na to patrzył.

Czasy, gdy jeździł wspomniany przez Pana Włodzimierz Szwendrowski, były najlepszym okresem dla lubelskiego żużla, czy to jednak są lata startów w Motorze Hansa Nielsena?
Włodek Szwendrowski był rodzynkiem. To były początki żużla w Polsce. Przed wojną też się ścigano, ale na motocyklach turystycznych i w innych warunkach. On był ewenementem na polskiej scenie żużlowej, bo jako jedyny potrafił wygrywać z ówczesnymi największymi świata, np. z Peterem Cravenem, z którym wygrał kilkakrotnie. A żużel w Polsce dopiero raczkował. Głównie ze względów technicznych. Najlepsze lata lubelskiego żużla to bezdyskusyjnie okres Hansa Nielsena.

Idola lubelskich kibiców.
Nigdy nie zapomnę pierwszego meczu z Nielsenem, z ROW Rybnik. Na stadionie było wtedy 20 tysięcy ludzi. Nielsen odbiegał sposobem jazdy od naszych zawodników, ale i tak nie ustrzegł się porażki, bo pokonał go Skupień.

Przyjazd Hansa Nielsena to był też taki powiew Zachodu. Kombinezon oklejony emblematami sponsorów, zawsze czysty...
Ten profesjonalizm nie przeszedł na wszystkich naszych żużlowców, ale na część tak. Pierwszym z polskich zawodników, który starał się wizerunkowo dotrzymać kroku Hansowi, był Marek Kępa. Też zawsze wszystko miał czyściutkie. Teraz mamy inne czasy, a żużlowcy są pięknie poubierani.

I szkoda jedynie, że Nielsen nie otrzyma tytułu honorowego obywatela Lublina.
Nie chce mi się tego komentować, bo to zbędne. Na szczęście prezydent ma możliwość przyznania mu tzw. medalu miasta Lublina. I on musi zastąpić to, co mu się należało.

W Lublinie jest wciąż zapotrzebowanie na żużel na najwyższym poziomie?
Zdecydowanie tak. Najlepszym przykładem jest liczba widzów, którzy przychodzą na ważne mecze ligowe. A przecież klub ciągle boryka się z różnymi problemami i do ekstraklasy wciąż mu daleko. Na mecze przychodzi jednak po kilka tysięcy kibiców, więc zapotrzebowanie na wielki żużel jest ogromne. A my chcemy właśnie pokazać żużel z najwyższej półki. Jesteśmy w trakcie niełatwych zmagań z materią, ale Marek i ja jesteśmy ludźmi ambitnymi i zawziętymi. Tak łatwo się nie poddajemy. Wszystko się odbędzie, chociaż jest to duże wyzwanie.

Czy podczas zawodów będzie minikoncert Krzysztofa Cugowskiego?
Jeszcze się wahamy. Na pewno będzie minikoncert moich synów. Nie wiemy jeszcze tylko, czy odbędzie się na stadionie, czy na wieczornej uroczystości po zawodach. Zobaczymy, jak technicznie uda nam się rozwiązać sprawę sceny. Nie możemy stawiać sceny na płycie boiska, bo będzie zasłaniać, a jej demontaż podczas zawodów jest nierealny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Krzysztof Cugowski: Od bardzo dawna jestem fanem żużla - Kurier Lubelski

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski