Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Hetman: Przez ostatni rok sporo udało się zrobić

Aleksandra Dunajska
Krzysztof Hetman: Przez ostatni rok sporo udało się zrobić
Krzysztof Hetman: Przez ostatni rok sporo udało się zrobić Jacek Babicz
Z Krzysztofem Hetmanem, marszałkiem województwa lubelskiego, rozmawia Aleksandra Dunajska.

Rok temu zrezygnował Pan z poselskiego mandatu i pozostał marszałkiem. Dzisiaj podjąłby Pan taką samą decyzję?
Na pewno. Byłem przekonany, że to właściwy wybór i podobnie myślę dziś. Tym bardziej że przez ostatni rok sporo rzeczy udało się zrobić. Przypomnę tylko kilka: uruchomienie budowy Centrum Spotkania Kultur w Teatrze w Budowie, zamknięcie finansowania mostu w Kamieniu, czyli pozyskanie dodatkowych 70 mln zł z Unii Europejskiej na ten cel, tablice interaktywne, które są dziś w każdej gminie, przywrócenie połączeń kolejowych z Zamościem, planowana przebudowa drogi do Biłgoraja, projekt budowy sieci szerokopasmowego internetu, na który wiosną podpiszemy umowę z wykonawcą.

Pytam o to, bo przed województwem coraz trudniejszy czas. Zadłużenie rośnie, a wydatków będzie coraz więcej: budowa i utrzymanie CSK, lotnisko, do którego trzeba będzie dokładać, PKS w coraz trudniejszej sytuacji finansowej, szpitale…
Budżet 2013, a także 2014 i 2015 roku będzie na pewno bardzo trudny, wiemy o tym od dawna. Ale przyczyna leży nie tylko w problemach szpitali, sytuacji lotniska, którego funkcjonowanie początkowo na pewno będziemy finansować, czy PKS Wschód. Chodzi o to, że skumuluje się w tym czasie wiele inwestycji, do których potrzebujemy wkładu własnego. Nie ma jednak także wątpliwości, że trzeba je zrealizować. Gdyby był dotrzymywany harmonogram tych projektów, nie byłoby dziś tak dużego problemu. Weźmy CSK - jeśli byłoby realizowane zgodnie z planem, budowa rozpoczęłaby się w 2010 roku i dziś byłaby na finiszu.

No tak, ale czyja to wina? Inwestycję od lat prowadzą władze województwa.
To prawda, ale pamiętajmy też, że na opóźnienia złożyło się również sporo zewnętrznych czynników, jak problem sporu z projektantem, którego nie dało się przewidzieć. Nie zmienia to jednak faktu, że musimy sobie z tą sytuacją poradzić. Na pewno nie zaniechamy inwestycji prorozwojowych, bo wówczas nie będzie zwiększonych przychodów do budżetu w latach następnych, a wtedy nie będziemy mogli pokryć np. straty jakiegoś szpitala. I koło się zamyka. Dlatego np. w przypadku szpitali uruchomiliśmy proces ich restrukturyzacji.

Pozostaje pytanie - dlaczego dopiero teraz? Minęły dwa lata od początku kadencji.
Nie zgodzę się z tym zarzutem. Już wiosną ubiegłego roku proponowaliśmy szpitalom przekształcenie w spółki i pozyskanie pieniędzy z Ministerstwa Finansów na oddłużenie. Nikt nie chciał o tym słyszeć, "bo to droga do prywatyzacji". We wrześniu ubiegłego roku złożyliśmy więc propozycję fuzji trzech placówek. Ale także temu rozwiązaniu załogi powiedziały: "nie". Przeprowadziliśmy jednak uchwałę dotyczącą fuzji. A już następnego dnia na moim biurku wylądowały wnioski o przekształcenie szpitali w spółki, podpisane też przez związki zawodowe. Problem w tym, że kiedy poprosiliśmy o dokładne analizy ryzyka i o programy naprawcze, okazało się, że nikt ich nie realizuje. Szpitale chciały więc przekształcenia, ale tylko jako intencji, bez kompleksowej restrukturyzacji. Kolejne propozycje - połączenie jednej z placówek z Uniwersytetem Medycznym albo przejęcie przez powiat łęczyński - też nie zostały zaakceptowane. Tymczasem, np. szpital Jana Bożego, w październiku nie miał pieniędzy na pensje do końca roku. Mam wrażenie, że do zmian trzeba było dojrzeć. I nie mówię tu o zarządzie województwa, tylko o załogach i kierownictwie szpitali. Ludzie byli przyzwyczajeni, że jest w zanadrzu "kroplówka" z budżetu województwa i za każdym razem, kiedy potrzeba pieniędzy na bieżącą działalność, to one się znajdą. Ale to się skończyło. Szpitale muszą dziś nie tylko ciąć koszty, ale przede wszystkim szukać dodatkowych przychodów. Stąd nasz ostatni pomysł łączenia oddziałów - żeby nie konkurowały ze sobą o pieniądze z NFZ.

Wywołał Pan już także temat Centrum Spotkania Kultur. Ruszyła budowa, ale otwarta pozostaje kwestia sposobu przyszłego funkcjonowania instytucji i jej utrzymania.
Moim zdaniem, CSK musi działać na zasadzie impresariatu, gdzie będą ściągane ciekawe wydarzenia kulturalne, nie tylko z Polski ale i ze świata. Podoba mi się też koncepcja Tomasza Pietrasiewicza, w której CSK naprawdę żyje. Marzy mi się instytucja, która będzie kulturalnym wydaniem Centrum Nauki Kopernik, gdzie ludzie będą mogli kultury do-tknąć, współtworzyć ją.

Pomysły pana Pietrasiewicza są bardzo ciekawe. Pytanie, co z nich zostanie, kiedy trzeba je będzie sfinansować?
Nie łudzę się, że do CSK nie trzeba będzie dokładać. Na całym świecie dokłada się do kultury. Chodzi jednak o to, żeby było to jak najmniej. O to zadba jednak dyrektor instytucji, bo ja ani zarząd się na tym nie znamy. Ogłosimy konkurs i chciałbym, żeby zgłosiły się do niego osoby z całej Polski, a może nawet spoza, z pasją i wizją, które potraktują tworzenie Centrum jako wyzwanie. Patrzę np. od dłuższego czasu z podziwem na warszawski Teatr Kamienica stworzony przez Emiliana Kamińskiego. Takiego typu człowieka nam potrzeba. Martwię się tylko, czy ktoś taki się znajdzie za 13 tys. zł miesięcznie - a taką granicę nakłada na nas ustawowy, wynagrodzeniowy "komin". Moim zdaniem, dyrektor powinien kierować jednocześnie CSK, ale też Teatrem Muzycznym i Filharmonią, chociaż dziś jeszcze nie wiem, czy będzie to możliwe. Powinien to również być ktoś spoza naszego regionu, żeby nie był uwikłany w lokalne "układy" - już dziś obserwuję niepokojące zjawisko, że różne lokalne środowiska kultury starają się "ciągnąć" tę instytucję w swoją stronę. Trzeba będzie znaleźć w tym równowagę.

Na początku kadencji zapowiadał Pan, że chce przestać pokazywać województwo tylko jako region "gdzie robi się dobre pierogi i jest czyste powietrze", ale też jako miejsce inwestycji. Co więc z promocją gospodarczą regionu?
To zadanie na drugą część kadencji. Zarezerwowaliśmy na ten cel 24 mln zł z UE. Planujemy realizować m.in. cykle spotkań naszych przedsiębiorców z przedstawicielami firm z innych części Polski czy z zagranicy. Ale przede wszystkim chcemy zmienić wizerunek Lubelszczyzny w świecie biznesu, żeby kiedyś region był postrzegany chociażby tak, jak obecnie Dolny Śląsk. Prowadzimy też ciągłe rozmowy z samorządowcami, żeby tworzyli tereny inwestycyjne. Pamiętajmy jednocześnie, że teren to tylko 10 procent sukcesu. Problemem jest też brak przygotowania ludzi w urzędach gmin do profesjonalnej obsługi inwestorów. Ale i to zaczyna się powoli zmieniać.

W Pana partii mała rewolucja. Kogo poparł Pan w wyborach prezesa PSL?
Waldemara Pawlaka. Mam odwagę się do tego przyznać nawet po jego porażce. Jednocześnie szanuję demokratyczny wybór partii i uważam, że powinniśmy teraz wszyscy pracować na nowego szefa PSL.

Media zaliczały Pana jednak do zwolenników Janusza Piechocińskiego.
To spekulacje, nie mające nic wspólnego z prawdą.

W ostatnich dniach jest Pan wskazywany, także przez partyjnych kolegów, jako kandydat na ministra lub nawet wicepremiera. Odejdzie Pan do rządu?
Nie zamierzam komentować takich plotek ani wypowiedzi moich kolegów dla mediów. Bardzo prawdopodobne jest natomiast, że wejdę do ścisłego kierownictwa PSL.

Rozmawiała Aleksandra Dunajska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski