Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Jurgiel: - Nakazowy styl zarządzania przez Komisję Europejską należałoby poluzować

Lucyna Talaśka-Klich
Lucyna Talaśka-Klich
Krzysztof Jurgiel: Myślę, że skutki wojny na Ukrainie zmuszą do skorygowania planów politycznych „zielonego ładu” i w konsekwencji aktów prawnych. Będę nad tym pracował w Parlamencie
Krzysztof Jurgiel: Myślę, że skutki wojny na Ukrainie zmuszą do skorygowania planów politycznych „zielonego ładu” i w konsekwencji aktów prawnych. Będę nad tym pracował w Parlamencie Wojciech Wojtkielewicz
Rozmowa z Krzysztofem Jurgielem, posłem do Parlamentu Europejskiego, zasiadającym w komisji PE - Rolnictwo i rozwój wsi, o problemach gospodarzy związanych m.in. ze wzrostem kosztów produkcji w UE oraz o pomocy dla nich.

Komisja Europejska zgodziła się na odstępstwo od zakazu produkcji na ugorach oraz od obowiązku zmianowania upraw w 2023 roku. Wnioskowała o to także Polska. Nasi rolnicy twierdzą, że dobrze się stało, że w tak trudnych czasach - gdy trzeba szczególnie dbać o bezpieczeństwo żywnościowe - Unia złagodziła wymogi, ale czy to nie powinna być trwała zmiana? Chyba łatwiej urzędnikom w Brukseli zmienić rozporządzenie w takiej sprawie, niż milionom unijnych rolników zmieniać biznesplany?

Rzeczywiście, rolnicy pozytywnie oceniają decyzje o tymczasowych odstępstwach. Zawieszenie ograniczeń produkcyjnych jest jednak sytuacją wyjątkową, związaną z rosyjską inwazją na Ukrainę, która - jak uzasadnia Komisja - „spowodowała gwałtowny wzrost cen towarów i miała wpływ na podaż i popyt na produkty rolne”.

Stały, kategoryczny zakaz produkcji na ugorach oraz obowiązek zmianowania upraw jest szczególnie niekorzystny dla małych i średnich gospodarstw. W Polsce dominują takie, z areałem użytków rolnych średnio 25-30 ha, nastawione na chów bydła, gdzie ok. 40 proc. stanowią użytki zielone. Jeśli dodamy do tego mozaikowatość gleb z przewagą lekkich, to poprzez ugorowanie pogłębia się w nich deficyt pasz, a nakaz zmianowania narusza równowagę produkcyjną, powoduje obniżenie dochodów. Ten nakazowy styl zarządzania przez KE należałoby poluzować.

Krzysztof Jurgiel - poseł do Parlamentu Europejskiego. To minister rolnictwa i rozwoju wsi w latach 2005-2006 i 2015-2018. Wcześniej, w latach 1995-1998 był prezydentem Białegostoku, posłem na Sejm III, IV, V, VI, VII i VIII kadencji, senatorem V kadencji. W 2019 uzyskał mandat posła do Parlamentu Europejskiego.

Już w czasie pandemii pojawiały się głosy, że Komisja Europejska powinna odłożyć wdrażanie Europejskiego Zielonego Ładu. Czy teraz - w obliczu wojny na Wschodzie - nie jest to uzasadnione?

25 marca 2020 r., czyli na parę dni po ogłoszeniu przez Komisję Europejską strategii bioróżnorodności i strategii „Od pola do stołu”, napisałem list do ówczesnego przewodniczącego PE Davida Sassoliego, w którym przedstawiłem argumenty za zawieszeniem wdrażania Europejskiego Zielonego Ładu.

Świat potrzebuje żywności. Zielona transformacja, jeśli zostanie wdrożona, doprowadzi do zmniejszenia produkcji roślinnej i zwierzęcej w Unii. Ograniczenie do 2030 r. o 50% zużycia środków ochrony roślin, obniżenie poziomu nawożenia o 20%, następnie, obowiązkowe przeznaczenie 25% powierzchni gruntów traktuję jako nieuzasadnione, zbyt radykalne. Spadek plonów może być drastyczny: buraków cukrowych i ziemniaków nawet do 70%.

W obu strategiach jest zbyt dużo ideologii, a potrzeba nam więcej twardego, realnego podejścia, zbilansowania plusów i minusów. Myślę, że skutki wojny na Ukrainie zmuszą do skorygowania planów politycznych „zielonego ładu” i w konsekwencji aktów prawnych. Będę nad tym pracował w Parlamencie.

To też może Cię zainteresować

W połowie lipca resort rolnictwa przekazał do akceptacji Komisji Europejskiej projekt krajowego Planu Strategicznego dla Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) na lata 2023-2027. Został on uzgodniony z Komisją Europejską. Jak pan ocenia zmiany wprowadzone przez polską stronę?

Polska została zobowiązana przez Komisję Europejską do rozszerzenia niektórych ambicji środowiskowych, np. w zakresie zwiększenia wsparcia produkcji energii ze źródeł odnawialnych oraz zielonej architektury. KE wskazała również na potrzebę zwiększenia ambicji środowiskowych także w kontekście dobrostanu zwierząt.

Polska spełniła zadość warunkom stawianym przez Komisję, wprowadzając np. nową interwencję w II filarze w zakresie dobrostanu zwierząt czy wpisując w plan strategiczny inwestycje w OZE (np. w biogazownie). Ponadto KE zasugerowała także zmniejszenie liczby ekoschematów, ostatecznie zostanie ich sześć.

Dzięki planowi rolnikom polskim, w okresie 2023-2027, zostanie przyznane 25 miliardów euro (ponad 115 mld zł), co doprowadzi do wyrównania średniego unijnego poziomu dopłat bezpośrednich przez 90% gospodarstw - przede wszystkim małych i średnich gospodarstw rodzinnych. Z tego ponad 3,7 mld euro (ok. 16 mld zł) przeznaczonych zostanie na pomoc dla hodowców. KPS wprowadza także wsparcie dla dobrych praktyk rolniczych w ramach tzw. rolnictwa węglowego w kwocie ponad 12 mld zł.

Polski plan strategiczny, wraz z ostatnimi zmianami, oceniam pozytywnie.

To też może Cię zainteresować

Ekoschematy - tego słowa polscy rolnicy obawiają się coraz bardziej, więc z ulgą przyjęli informację resortu rolnictwa o tym, że odstąpiono od wprowadzenia ekoschematu Przeznaczenie 7% powierzchni GO w gospodarstwie na obszary nieprodukcyjne. Czy wprowadzenie tego ekoschematu miałoby sens nawet wówczas, gdyby nie było wojny ani pandemii?

25% środków I filaru WPR przeznaczone będzie na ekoschematy, co będzie odpowiadało nawet 9 mln ha użytków rolnych. W II filarze takimi interwencjami objęte będzie ok. 800 tys. ha. Jest to ogromny wzrost w porównaniu do poprzedniego okresu programowania, kiedy zobowiązania ponadstandardowe (ekologiczne) realizowane były na obszarze ok. 1,4 mln ha.

Zaproponowane ekoschematy są jednak rozsądne i zgodne z tradycyjnie stosowanymi w Polsce normami dobrej kultury rolnej. Jeśli chodzi o ugorowanie gleby, jest to jedna z praktyk dobrej kultury rolnej przewidzianych w unijnym rozporządzeniu o planach strategicznych. Państwa członkowskie mogą jednak zadecydować o wyłączeniu gospodarstw o powierzchni do 10 ha gruntów rolnych z wdrażania tej normy, która pewnie lepiej sprawdzi się w większych gospodarstwach rolnych.

Należy podkreślić, że państwa członkowskie miały swobodę w ustanawianiu ekoschematów w krajowych planach strategicznych, i także poszczególni rolnicy mają swobodę w zastosowaniu tych ekoschematów, które będą najodpowiedniejsze w ich gospodarstwach.

Nowa metodyka dotycząca celów do 2030 roku doprowadziła do powstania rozbieżności. Krótko mówiąc nie każde państwo poniesie taki sam wysiłek w dochodzeniu do celu. Czy to jest w porządku wobec rolników?

Nowe strategie Komisji Europejskiej budzą wątpliwości. 28 kwietnia 2021 r. złożyłem w tej sprawie interpelację do Komisji Europejskiej, pytając:
- Jaką metodykę obliczania limitów zużycia pestycydów w ramach strategii „od pola do stołu” zamierza przyjąć Komisja: średniej unijnej czy średniej dla każdego z państw członkowskich?
- Czy Komisja będzie brała pod uwagę ogólne zużycie w państwie członkowskim czy w przeliczeniu na hektar ziemi uprawnej?

Komisja odpowiedziała następująco: „postępy w realizacji pierwszego celu mierzy się zarówno na podstawie ilości substancji czynnych zawartych w pestycydach, które są wprowadzane do obrotu (sprzedawane) i w związku z tym stosowane, jak i na podstawie niebezpiecznych właściwości tych substancji czynnych. Postępy w realizacji drugiego celu będą mierzone na podstawie danych dotyczących sprzedaży bardziej niebezpiecznych substancji czynnych.

Postępy mierzy się w porównaniu ze średnią z lat 2015, 2016 i 2017.Komisja wydała zalecenia dla każdego państwa członkowskiego w odniesieniu do przygotowania planów strategicznych w ramach wspólnej polityki rolnej. Zalecenia dotyczące stosowania pestycydów uwzględniają różne sytuacje wyjściowe państw członkowskich w odniesieniu do wyżej wymienionych wskaźników, a także szczególne okoliczności”.

Uważam jednak, że ograniczenia proponowane przez Komisję są niesprawiedliwe, ponieważ zobowiązują do redukcji wszystkie kraje UE. Przykładowo Niderlandy stosują prawie 9 kg pestycydów w przeliczeniu na hektar, podczas gdy w Rumunii jest to 0,5 kg/ha, a w Polsce około 2 kg/ha. Także organizacje rolnicze (m. in. Copa-Cogeca) sprzeciwiają się nadmiernym ograniczeniom stosowania pestycydów. Co więcej, na poziomie Rady UE coraz więcej państw podziela stanowisko Polski.

Przedstawiciele Polski uważają, że proponowane w UE cele (dotyczące pochłaniania dwutlenku węgla) nie uwzględniają potencjału każdego z państw w sektorze gruntów. Jaki jest ten polski potencjał? I czy naszym rolnikom może opłacać się zalesianie gruntów rolnych?

Prawie 2,8 mld euro czyli ponad 12 miliardów złotych trafi do rolników stosujących tak zwane rolnictwo węglowe, czyli proste i od dawna stosowane dobre praktyki rolnicze, korzystne dla gleby i środowiska i w konsekwencji zwiększające plony, takie jak stosowanie obornika, przyorywanie słomy po żniwach, stosowanie ekstensywnego wypasu na łąkach i pastwiskach, stosowanie dywersyfikacji upraw i temu podobne.

Polska ma duży potencjał produkcyjny, ale też sporo gruntów predysponowanych wręcz do zalesienia. To jednak rolnik decyduje czy zalesienie słabej ziemi jest korzystne ekonomicznie dla gospodarstwa, tym bardziej, że początkowo potrzeba dużych nakładów i prac pielęgnacyjnych. Pragnę zaznaczyć, że ze względu na gorsze gleby, trudne warunki atmosferyczne i mniejsze stosowanie nawozów – wyłączanie kolejnych gruntów z produkcji doprowadzi do deficytu pasz, a co za tym idzie do spadku dochodów gospodarstw. Opłacalność zalesiania staje się problematyczna.

Pewien rolnik z woj. zachodniopomorskiego odniósł się do unijnych norm dobrej kultury rolnej (DKR/GAEC) i stwierdził, że to jest absurdalne, by ktoś inny niż gospodarz „zarządzał orką” albo decydował o okrywie ochronnej gleby na jesień i zimę. Podkreślił, że to on najlepiej wie, czego jego glebie najbardziej potrzeba. Ma sporo gruntów, w różnej klasie, na niektórych stosuje system bezorkowy, na niektórych - jego zdaniem - lepsza jest orka, bo uprawa bezpłużna też ma wady. Zatem, czy to nie przesada, by o tylu rzeczach decydowała Unia?

Unijna norma o minimalnej pokrywie glebowej dotyczy najbardziej newralgicznych okresów i obszarów. Obowiązuje ona rolników, którzy posiadają w swoim gospodarstwie grunty orne położone na obszarach wyznaczonych jako zagrożone erozją wodną. Jej celem jest ochrona gleby przed erozją i utratą materii organicznej gleby. Pokrywa glebowa wpływa ponadto także na ograniczenie spływu nawozów i związków biogennych do wód przez co ogranicza ich zanieczyszczenie. Norma ta nie obowiązuje wszystkich rolników, ale jedynie tych, których uprawy położone są na newralgicznych obszarach.

Oczywiście to rolnik podejmuje ostateczne decyzje odnośnie do rozwiązań technologicznych w swoim gospodarstwie, ale należy pamiętać, że fundusze UE są przyznawane po spełnieniu określonych norm. Muszę przyznać, że Komisja Europejska nierzadko bez poznania specyfiki rolnictwa danego kraju, z góry narzuca obowiązki, które bywają krzywdzące. Przecież obciążenia i nakazy nie mogą być takie same np. dla Holandii i Polski.

W ramach ekoschematów zapisano także np. „wymieszanie obornika na gruntach ornych w ciągu 12 godzin od aplikacji”. Zdaniem rolniczki ze świętokrzyskiego to za mało czasu. Uważa, że gdyby zapisano 24 godziny, to każdy gospodarz miałby szansę wypełnić ten wymóg. Czy takie drobiazgi, które dla rolników są bardzo istotne, będzie można jeszcze zmienić?

Szybkie wymieszanie obornika z glebą ma istotne znaczenie środowiskowe ponieważ ogranicza się straty azotu - składnika pokarmowego odpowiedzialnego za plonowanie. Wymóg 12 godzin na wymieszanie obornika od jego aplikacji jest nieracjonalny, gdyż szybkość strat azotu zależy od warunków pogodowych podczas prac. Tak zbyt krótki czas przy większych areałach gleb rozlokowanych w dużej odległości od siedziby gospodarstw. Lepiej byłoby użyć terminu „niezwłoczne zaoranie”. Każda zmiana norm unijnych jest bardzo trudnym, czasochłonnym procesem, wymagającym konsensusu. Ponadto otoczenie polityczne nie sprzyja luzowaniu wymogów ekologicznych.

Gospodarze liczą, że Komisja Europejska zauważy, iż koszty produkcji rolnej bardzo wzrosły. Polska wystąpiła o pomoc w postaci dopłat do nawozów. Czy jest szansa na inne rodzaje wsparcia?

Pomoc nawozowa wyniosła prawie 4 mld zł i objęła rolników dotkniętych skutkami podwyżek cen. Polska jako pierwszy i jedyny kraj przyznała swoim rolnikom taką pomoc. Inne rodzaje wsparcia objęły np. uruchomienie, po raz pierwszy w historii UE, tzw. rolniczej rezerwy kryzysowej. Te fundusze pozwoliły na wsparcie polskich hodowców trzody chlewnej oraz sadowników. W 2022 r. przyznano 44 mln euro nadzwyczajnej pomocy. Ponadto nasi rolnicy mogą też skorzystać z wielu rozwiązań krajowych: wsparcia na zwalczanie ASF, wyższego zwrotu akcyzy za paliwo rolnicze.

Żywność stała się bronią. Putin robi co może, by na świecie zabrakło np. zbóż. Pomaga mu w tym pogoda. We Francji, w Niemczech czy Belgii upały zasuszyły sporo upraw pszenicy. Jak w tej sytuacji poradzi sobie Europa i reszta świata?

Należy jasno stwierdzić, że w Unii Europejskiej nie ma zagrożenia dla bezpieczeństwa żywnościowego–nie było go ani w pandemii, ani teraz, mimo wojny wywołanej atakiem Rosji na Ukrainę. UE jako całość oraz Polska mają nadwyżki eksportowe żywności, które systematycznie rosną. W krótkoterminowej perspektywie (najbliższego roku) i średnioterminowej perspektywie (kilku lat) nie ma ryzyka braku żywności ani ryzyka braku poszczególnych produktów. Susza jest rzeczywiście istotnym problemem, jednak w ujęciu europejskim, uprawy pszenicy nie są zagrożone. Według danych KE szacuje się, że w 2022 r. zebrane zostaną 124 mln t. pszenicy w porównaniu do 131 mln z 2021 roku. W ujęciu pięcioletnim oznacza to spadek zbiorów pszenicy w 2022 r. jedynie o 1%.

FAO szacuje, że Ukraina zbierze o 20% mniej plonów w 2022 r. w porównaniu do 2021. Ponadto między 20 a 30% terenów, które normalnie zostałyby obsiane, najprawdopodobniej nie zostanie objętych uprawami. Według FAO prognozy na rok 2022 wskazują, że nawet 181 mln osób w 41 krajach może stanąć w obliczu kryzysu żywnościowego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Krzysztof Jurgiel: - Nakazowy styl zarządzania przez Komisję Europejską należałoby poluzować - Gazeta Pomorska

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski