Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Książki: Pisanie Johna Lennona

Marek Podgajny
okładka książki
Był taki czas, że każdy - nawet jeśli nie był fanatykiem ich muzyki - przynajmniej musiał o nich słyszeć, a jeżeli słoń mu nie nadepnął na ucho, to potrafił jeszcze zanucić ich piosenkę. I każdy z tych milionów ludzi ma wspomnienia związane z muzyką Beatlesów. Ja także.

Miałem w podstawówce kolegę, który przez całkiem długi czas katował nas Beatlesami. Nucił, podśpiewywał, skakał, szarpał niewidzialną gitarę, szpanował swoją wiedzą o zespole. A dużo o nich wiedział, bo miał starszą siostrę, która była w "czwórce z Liverpoolu" fanatycznie zakochana (nie wiem, w którym najbardziej). Przesiąkł więc tą atmosferą i małpował siostrę bez umiaru. Aż dziw, że nie zohydził mi Beatlesów na całe życie.

Wraz z dorastaniem nastąpiła zmiana. Człowiek zaczynał dostrzegać dziewczyny, interesować się także innymi rzeczami niż tylko piłką nożną (komputerów, poza Odrą 2000, praktycznie jeszcze nie było). Tak odkryłem muzykę. Ojciec kupił mi magnetofon szpulowy ZK 140, a potem jeszcze adapter. Miałem więc na czym słuchać swoich ulubionych zespołów, ale to nie byli The Beatles. Na chorobę zwaną beatlemanią zachorowałem później. Być może niektórzy lublinianie pamiętają starą chałupę stojącą przy Al. Racławickich naprzeciwko koszar. Dziś jest tam trawnik, a obok osiedle mieszkaniowe. Pod koniec lat 80. w walącej się chałupie było - szumnie zwane - studio nagrań, gdzie za parę groszy można było przegrać płytę CD na kasetę magnetofonową. Z dzisiejszej perspektywy są to szczyty piractwa, ale wtedy była to dla nas jedyna realna szansa, by mieć płytę ukochanego zagranicznego zespołu, skopiowaną na kasetę. Dla ówczesnych nastolatków kupno odtwarzacza CD i płyt było poza finansowym zasięgiem. Tak więc i ja tam zachodziłem, to i owo piratowałem.

Pamiętam, przyszedłem z 12 kasetami BASF. Miały bordowe okładki. Wysupłałem z kieszeni pieniądze i poprosiłem o nagranie całej dyskografii The Beatles. Nigdy wcześniej ani później nie miałem całej dyskografii jakiegokolwiek innego zespołu. I tak zacząłem słuchać Beatlesów. Do tych kaset wracałem bardzo wiele razy. Dziś leżą one głęboko w tekturowym pudle, ale moje zainteresowanie muzyką Lennona i McCartneya, choć nieco się zestarzało i zwietrzało, gdzieś pozostało we mnie.

Teraz to wszystko powróciło, bo mam przed sobą książkę - zbiór listów oraz pocztówek i rozmaitych karteluszków zapisanych przez Johna Lennona, a wiele z nich jest upstrzonych rysunkami. Całość opatrzona komentarzem Huntera Daviesa, autora oficjalnej biografii Beatlesów. Dla fanów, którzy niejedno już o zespole przeczytali, jest to wspaniałe uzupełnienie obrazu Lennona, który noszą w sercu. Dla innych może to być okazja do jego bliższego poznania. To nie jest biografia. To książka intymna, tak jakby pozwolono Wam wziąć do ręki prywatne papiery Johna i grzebać w nich do woli, i czytać, i oglądać.

Lennon był inteligentnym i wszechstronnie uzdolnionym człowiekiem. Był nie tylko muzykiem, nie tylko Beatlesem. Działał na wielu polach, z Yoko Ono tworzył swoją sztukę, był rozpoznawalnym na całym świecie artystą. Zginął w sile wieku od kul zamachowca. Czyż trzeba więcej, by narodziła się legenda?

Lubił słowo pisane i bawił się nim. Już w dzieciństwie robił gazetki i samodzielnie je ilustrował. Kiedy dorastał być może myślał o pisaniu jako źródle utrzymania. I kto wie, gdyby losy Beatlesów potoczyły się inaczej, gdyby w 1963 r. nie wybuchła powszechna beatlemania, to może Lennon zostałby np. dziennikarzem muzycznym (notabene w przyszłym roku minie 50 lat, jak rozpoczęła się bezprecedensowa kariera The Beatles).

Potrzeba pisania listów i zapisywania swoich myśli i wrażeń pozostała Johnowi do końca życia. Pisał o sprawach błahych i wesołych, ale też dramatycznych, np. do Paula McCartneya, gdy rozpadał się zespół i dochodziło do sporów o spuściznę po The Beatles. W listach do pism muzycznych polemizował z publikacjami krytyków i - trzeba przyznać - robił to z talentem, choć czasem puszczały mu nerwy. Pisał do fanów, do rodziny, znajomych, do ludzi show biznesu. Pisał podczas tras koncertowych, w studiach nagrań, w samolocie. Są teksty piosenek, notatki robione podczas pracy w studiu albo przygotowań do wystaw i happeningów organizowanych z Yoko.

Zapisał wiele kilogramów papieru. W tej unikatowej książce zebrano blisko trzysta dłuższych i krótszych listów i zapisków. Poznajcie bliżej Johna.

John Lennon, Listy. W opracowaniu Huntera Davisa. Prószyński i S-ka, cena 49,90 zł

Warto wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.kurierlubelski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski