Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kulesza znów rozmawiał z… Nawałką. Kto tak naprawdę jest opcją rezerwową w procesie wyboru selekcjonera?

Adam Godlewski
Adam Godlewski
Gra pozorów zaproponowana przez prezesa "Cezariusza" Kuleszę miała w pewnym momencie lekko zdenerwować Adama Nawałkę. Były selekcjoner miał jednak opanować emocje i w spokoju oczekiwać na ostateczną decyzję szefa PZPN. Zwłaszcza że niewiele jest dowodów na podjęcie poważnych rozmów z Andrijem Szewczenką. Głównie - fakty medialne...
Gra pozorów zaproponowana przez prezesa "Cezariusza" Kuleszę miała w pewnym momencie lekko zdenerwować Adama Nawałkę. Były selekcjoner miał jednak opanować emocje i w spokoju oczekiwać na ostateczną decyzję szefa PZPN. Zwłaszcza że niewiele jest dowodów na podjęcie poważnych rozmów z Andrijem Szewczenką. Głównie - fakty medialne... fot marek szawdyn/polska press
Minął już miesiąc od rejterady Paulo Sousy, a piłkarska reprezentacja Polski wciąż pozostaje bez selekcjonera. I trudno oprzeć się wrażeniu, że – choć już drugi wyznaczony przez prezesa Cezarego Kuleszę termin wyboru następcy Portugalczyka zbliża się nieubłaganie – nadal trwa gra pozorów.

Po jednodniowych faworytach do objęcia kadry, Fabio Cannavaro i Marcelu Kollerze, teraz nasze media mocno rozgrywają kandydaturę Andrija Szewczenki. Osobliwie, dodając przy nazwisku Ukraińca zastrzeżenie „jeśli mu uda się rozwiązać kontrakt w Genui”. Tak, jakby źródła, które podsunęły kandydaturę byłego znakomitego napastnika od początku nie wierzyły, że zatrudnienie tego zdobywcy Złotej Piłki jest w ogóle możliwe…

Wedle naszych źródeł Kulesza ponownie rozmawiał z Adamem Nawałką. Wedle połowy z nich (tylko, czy aż?) mieli się już ostatecznie porozumieć… Czas byłby zresztą najwyższy, bo był już moment, w którym - jak twierdzą ludzie z otoczenia Nawałki - były selekcjoner miał zacząć rozważać wyjazd na narty w Dolomity.

Czy Jan Urban jest tylko wymysłem… wiceprezesa Kuli?

Przyglądając się całej tej medialnej zawierusze, trudno, czy wręcz nie sposób oprzeć się wrażeniu, że PR-owcy, którzy wraz z Kuleszą przyszli do PZPN, od 26 grudnia – gdy Sousa złożył rezygnację – zwyczajnie bawią się mediami. Cannavaro i Koller to były przecież medialne wygłupy, nikt nigdy poważnie nie rozważał zatrudnienia Włocha i/lub Szwajcara w reprezentacji Polski. Tymczasem przed weekendem gruchnęła wiadomość, że Kulesza leci do Turcji spotkać się z Janem Urbanem. Przy okazji od dawna zaplanowanego spotkania z sędziami. Trener Górnika stanowczo zdementował doniesienia o spotkaniu, ale ferment i niepewność pozostały. W zaproponowanej przez PZPN grze pozorów dementi też może być przecież lipne… Tym bardziej, że kandydaturę szkoleniowca KSG ma mocno lansować wiceprezes ds. finansowych związku, Henryk Kula.

Dlatego należałoby wreszcie oddzielić medialne mity od faktów. A te ostatnie wyglądają następująco – tak naprawdę prezes piłkarskiego związku miał polecieć do Turcji (jak donoszą nasze źródła) przede wszystkim na spotkanie z… ludźmi z Jagiellonii. A zatem klubu, którego akcje oficjalnie odsprzedał we wrześniu, ale jeszcze przed wyborami w PZPN miał obiecać, że – tradycyjnie, jak to miał w zwyczaju w minionych latach – spotka się z białostocką świtą podczas zimowego zgrupowania. Choć nie można przy tym wykluczyć, że Kulesza chciał także uciec od szumu i nieustannych spekulacji, bo ma świadomość, że przeciąganie terminu ogłoszenia nazwiska selekcjonera trwa już za długo.

Szewczenko jednak (tylko) za 100 tysięcy? To czemu nie rozmawiał z Kuleszą?

Zwłaszcza że akcja medialna „wybieramy Szewczenkę” nabrała już monstrualnych rozmiarów. Polskie media sportowe są na tyle dynamiczne, że już wybrały zagranicznych i polskich asystentów Szewczenki. Ogłoszono nawet, a w każdym razie taki poszedł kontrolowany przeciek, że na pensję Ukraińca, która wyniesie około 2,5 miliona euro rocznie będzie składała się jedna ze spółek skarbu państwa. Tylko jakoś – dziwnie – nikt nie poinformował o spotkaniu Kuleszy z Szewczenką w cztery oczy. A nie poinformował, gdyż dotąd (w każdym razie do wczoraj) nie miało miejsca.

Jestem skłonny uwierzyć, że Szewa jest wymarzonym kandydatem Kuleszy na stanowisko selekcjonera. Nikt mnie natomiast nie przekona, że taki pragmatyk w biznesie jak obecny szef PZPN podejmie tak kluczową i brzemienną w finansowe skutki decyzję po jednej rozmowie telefonicznej z Andrijem, do której miało rzeczywiście dojść. Zwłaszcza że w otoczeniu pana Cezarego można ostatnio usłyszeć, że tak naprawdę od początku rozmowy toczyły się o pensji na poziomie 100 (a nie 200) tysięcy euro miesięcznie. A w takim układzie PZPN spokojnie i własnymi siłami mógłby udźwignąć kontrakt z Ukraińcem. Bez pozyskiwania sponsorów…

Ktoś z PZPN dzwonił do Genui? Czy nie-trener może być asystentem?

Podobno ktoś z PZPN, a może tylko w imieniu związku – kontaktował się nawet z klubem z Genui proponując podzielenie zobowiązań wobec Szewczenki na pół. Tyle że miał nie zostać potraktowany poważnie. Włosi mają mieć bowiem gotowy własny sposób na rozwiązanie kontraktu z ukraińskim szkoleniowcem. I wcale nie potrzebują do tego partnera z Polski; nawet proponującego partycypację w przejęciu znacznej części zobowiązań wobec byłego już trenera pierwszego zespołu…
Kolejne doniesienia, dotyczące ewentualnych asystentów Szewczenki w reprezentacji Polski także są... co najmniej zaskakujące.

Kulesza ma świadomość, że Zbigniew Boniek popełnił niewybaczalny błąd nominując Radosława Gilewicza – który nie miał wówczas żadnej licencji szkoleniowej, dopiero po nominacji rozpoczął kurs UEFA B+A – asystentem Jerzego Brzęczka. Po pierwsze, było to nieuczciwe wobec szkoleniowców słono płacących za edukację w Szkole Trenerów PZPN, a po drugie – wpłynęło na niedostateczną jakość sztabu tamtego selekcjonera. Jak zatem wyglądałby teraz związek (który za wszelką cenę chce odciąć się od kadencji Zibiego), gdyby pierwszym asystentem Szewy został nielicencjonowany Jerzy Dudek? Nie tylko nieuprawiający zawodu szkoleniowca, ale też niesłynący z zamiłowania – określając delikatnie – do ciężkiej pracy?

Całe to opóźnienie przez wpis Mateusza Borka?

Wszystkie te wątpliwości nie wskazują, żeby Szewczenko był takim faworytem szefa PZPN, jak chcą (albo tylko doszoną) media. Zresztą, na logikę – Szewa byłby prawdopodobnie najlepszym wyborem, ale dopiero w kwietniu. Czyli po barażach. Przecież nie można wykluczyć, że pod koniec marca związek będzie zmagał się z kryzysem wizerunkowym, a selekcjonera poszukiwanego z takim rozmachem (i wskazanego z opóźnieniem) trzeba będzie po ewentualnej wysokiej porażce po prostu pożegnać. Z dnia na dzień. Jaki jest zatem sens ryzykować pensją/odszkodowaniem wynoszącym nawet 6 milionów euro?

Udało nam się ustalić, że tuż przed wylotem do Turcji Kulesza ponownie rozmawiał z Nawałką. Podobno naprawdę już bardzo konkretnie, jakby… wcale nie miał do czynienia z kandydatem rezerwowym na selekcjonera. Z otoczenia prezesa PZPN można zresztą usłyszeć, że – mimo że był już dogadany z tym pretendentem na trenera kadry – sternik związku postanowił zagrać na zwłokę z jego ogłoszeniem przez… media. A konkretnie przez „kościół Nawałki”, jak określani są w federacji komentatorzy i reporterzy sympatyzujący z byłym selekcjonerem. To środowisko, które w odbiorze sternika futbolowej federacji zaczęło wręcz nachalnie wpychać byłego selekcjonera na opuszczone w 2018 roku stanowisko.

Podobno Kulesza miał się wręcz wściec, gdy dowiedział się o tym, iż Mateusz Borek przesądził – a w zasadzie to ogłosił - już w social mediach, że Nawałka został selekcjonerem. I to miał być (przynajmniej jeden z głównych) powodów przeciągnięcia procesu rekrutacji. Zwłaszcza że zdecydowana większość mediów podchwyciła i tę narrację, że to kandydat Bońka, a nie Kuleszy… Tymczasem nazywany przez najbliższych współpracowników "Cezariuszem" i uchodzący za samca alfa prezes PZPN chciałby, aby nikt nie miał wątpliwości, że selekcjoner, którego wskaże to jego autorski pomysł i suwerenny wybór.

Kwiatkowski z pomarańczową kartką. I jak wybrać „nieswojego” kandydata?

Inna sprawa, że rzecznikowi PZPN, Jakubowi Kwiatkowskiemu po występie w TVP Sport także mocno dostało się od prezesa. Wedle naszych informacji, team menedżer piłkarskiej kadry za nieuzgodnione wyjście przed szereg w sprawie spodziewanego angażu/przejęcia obowiązków przez Nawałkę miał dostać od swego pracodawcy… pomarańczową kartkę. Gdyż zbiegło się to jeszcze z negocjacjami/przepychankami w kwestii wysokości nowego rocznego kontraktu byłego selekcjonera.

Zresztą, na logikę – do czego (i komu) potrzebny jest rezerwowy kandydat na selekcjonera? Z jakiego powodu tak dziwaczna konstrukcja pojawiła się w przestrzeni publicznej? Otóż teraz Kulesza będzie mógł powiedzieć – już 31 stycznia – że starał się, szukał zapraszał Cannavaro, pochylał się nad Kollerem (choć tego akurat nie zrobił), i w zasadzie był po słowie z Szewczenką, ale… zadecydowała siła wyższa. I choć nie chciał, to musiał wziąć Nawałkę. Mimo że to kandydat uchodzący za człowieka Bońka. I mający swój „kościół”. Zatem alibi przed ewentualną porażką w barażach zostało już – i to gruntownie - przygotowane. A w przypadku wygranej z Rosją, a już zwłaszcza w przypadku awansu na mundial - nikt nie będzie wracał do tego wątku. Zwycięzców przecież się nie sądzi.

Brzmi (nie)wiarygodnie? W każdym razie nie zdziwię się, jeśli po czasie wyjdzie na jaw, że opcją rezerwową to mógł być ewentualnie Szewczenko, a nie Nawałka… Tylko co z tym dementi Urbana?

Adam Godlewski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kulesza znów rozmawiał z… Nawałką. Kto tak naprawdę jest opcją rezerwową w procesie wyboru selekcjonera? - Portal i.pl

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski