"Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica"

Nad polskimi kompleksami debatują mądrzy ludzie od lat, ale przyczyn jeszcze nikt nie podał. Zawsze przejmowaliśmy coś od obcych. Jak nie "bryzol", to "wichajster". Dlaczego Święto Zakochanych (jeśli komuś potrzebne jest takie święto, bo zakochani przecież mają je stale) musi być w lutym, a nie w Dzień Kupały, gdy o kwiaty łatwiej? O Dniu Kobiet nie będę się rozwodził, bo w czasach słusznie minionych były to raczej - w wykonaniu panów - "nawalentynki", ze złamanym goździkiem, a obecnie rozróżnianie płci jakoś wyszło z mody. Mało kto także pamięta, że do św. Walentego modlimy się głównie w intencji chorych psychicznie, choć to akurat ma z zakochaniem trochę wspólnego.

Handlowy aspekt wprowadzania nowych obyczajów niespecjalnie drażni. Producenci serduszek, czekoladek, majteczek w kropeczki i innych miłosnych bibelotów - niech sobie zarabiają! Nasze ukochane kobiety i mężczyźni (o, gender, ale bym się zapomniał!) niech dostają tyle prezentów, ile uniosą, ale dlaczego w lutym? Znowu musimy coś małpować?

Niejakie Halloween wniosło już tyle głupoty, że naszą polską żądzę zapożyczania można by nieco ukierunkować ku bardziej pożytecznym celom. Można, na przykład, wprowadzić sjestę. To bardzo piękny zwyczaj, a i tak spora część rodaków połowę czasu pracy spędza na jej pozorowaniu. Można by też zacząć obchodzić Święto Narodowe radośnie, a nie w pogrzebowych konduktach.

A może spróbujmy innym przekazać nasze narodowe tradycje i zwyczaje? Mamy ich sporo: wyprzedzanie na trzeciego, zdejmowanie butów podczas wizyt, biadolenie o stanie zdrowia, poklepywanie po plecach. Kiedy wreszcie świat przejmie coś od nas, będziemy mogli bez zahamowań, machając biało-czerwonym szalikiem, wrzeszczeć: "My - Polacy!", a nie: "My - Justyna Kowalczyk!".

Kurier Lubelski na Twitterze i Google+