Dla lotniska w Gdańsku ostatnie półrocze było rekordowe m.in. pod względem liczby odprawionych pasażerów. A jak będzie z zyskami?
Tak, za nami bardzo dobre półrocze. Mieliśmy prawie 3 mln pasażerów, co stanowi 13-procentowy wzrost w stosunku do roku ubiegłego. W drugiej połowie roku zawsze obsługujemy więcej pasażerów niż w pierwszej połowie, więc na pewno pobijemy rekord i w skali całego roku osiągniemy wynik powyżej 6 mln pasażerów. Bardzo ciekawe jest też to, że wzrosła liczba operacji lotniczych. Linie lotnicze dodały nowe samoloty, a to może doprowadzić do dalszego wzrostu ruchu pasażerskiego. Do najpopularniejszych kierunków, jakie wybierali nasi pasażerowie, należą Londyn, Oslo i Kopenhaga. Natomiast co do zysków, to na razie wolałbym się wstrzymać z oceną. Wiadomo, że koszty rosną w wielu dziedzinach. Trzeba też pamiętać o tym, że my właściwie teraz nie inwestujemy. Wstrzymaliśmy inwestycje, bo każdego roku spłacamy kredyty wynoszące 40-50 mln zł, które wzięliśmy na rozbudowę terminala.
Rekordy, jeśli chodzi o liczbę pasażerów, odnotowują również inne lotniska w Polsce. Czym to tłumaczyć? Czy ciągle jeszcze mamy do czynienia z popandemicznym efektem? Ludzie są głodni podróżowania po lockdownie?
Głównymi silnikami wzrostu liczby pasażerów są tanie linie lotnicze i ruch czarterowy. Z pewnością można to tłumaczyć tym, że chcemy się wyrwać z naszej rzeczywistości. A poza tym, stać nas na to. Myślę, że to jeden z głównych czynników. Wrosły wynagrodzenia, a wraz z nimi siła nabywcza. Na rynku pracy mamy względną stabilność zatrudnienia i generalnie niskie bezrobocie. Choć od czasu do czasu słyszymy o zwolnieniach, to jednak mają one charakter przede wszystkim lokalny i nie wpływają na wskaźnik bezrobocia. Wydaje się, że społeczeństwo ma większe poczucie komfortu życiowego. W takiej sytuacji zawsze zwiększa się gotowość do wydawania pieniędzy na konsumpcję, w tym na podróże lotnicze. Można powiedzieć, że latamy wręcz na potęgę. Gdyby brać to pod uwagę, to nie ma tu mowy o kryzysie, czy jakichś obawach przed spowolnieniem gospodarczym. Patrzymy na to z dużym zadowoleniem i powinniśmy interpretować nie jako nietypowe i zaskakujące zjawisko, ale jako normalność.
Czy będą nowe połączenia lotnicze z Gdańska?
Tak, na pewno będą. Przy tak rosnącym ruchu lotniczym, przewoźnicy będą dostawiali nowe samoloty i będą uruchamiali nowe połączenia. Ten obszar, jeśli chodzi o kwestie informacyjne, pozostawiamy przewoźnikom. To oni będą ogłaszać nowe połączenia.
Ale pewnie trzeba było też jakieś połączenia skasować?
W tej branży zawsze tak jest, że to czy inne połączenia trzeba zamknąć. Pod tym względem rotacja jest bardzo duża. Przewoźnicy mają rozbudowane siatki połączeń. Czasami jest tak, że linia lotnicza na jakimś połączeniu zarabia. Okazuje się jednak, że na sąsiednim rynku, np. niemieckim, znika jakiś przewoźnik lotniczy i nagle robi się tam więcej miejsca. Wtedy działający tam przewoźnicy przenoszą samoloty z rynku polskiego na rynek niemiecki, bo tam da się zarobić więcej. Charakterystyczne na rynku lotniczym jest teraz to, że przewoźnicy mają mniej samolotów do dyspozycji. Na przykład Wizz Air uziemił dużą liczbę samolotów, bo musi wyremontować ich silniki. A Ryanair miał problem z wyegzekwowaniem od Boeinga wszystkich zamówionych samolotów. Jest więc bardzo duże zapotrzebowanie na samoloty, ale ich nie ma na rynku. Dlatego przewoźnicy bardzo często przerzucają samoloty z jednego lotniska na inne i nawet w ciągu jednej nocy zamykają połączenie i otwierają je w innym miejscu. Dlatego zamknięcie połączenia na jakimś lotnisku nie jest równoznaczne z tym, że ono było nierentowne.
Jak pan ocenia zapowiedź budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego? Czy ta inwestycja może zagrozić regionalnym lotniskom, takim jak to w Gdańsku?
Dla naszego lotniska wpływ będzie obojętny. Oceniam, że dla nas nic się nie zmieni. Dziś dla części naszych pasażerów lotniskiem pośrednim jest lotnisko Chopina w Warszawie. Gdy CPK zostanie wybudowany, to pasażerowie będą wylatywać w świat, korzystając już nie z lotniska Chopina, a właśnie z CPK. Z naszego punktu widzenia dojdzie do przesunięcia pasażerów na inne lotnisko, ale nie do zmniejszenia ich liczby. Jestem wielkim zwolennikiem tego, aby taki centralny port powstał. Dla lotnisk, które są zlokalizowane na obwodzie Polski, czyli np. w Rzeszowie, Krakowie, Katowicach, Wrocławiu, Szczecinie czy Gdańsku, CPK na pewno nie będzie zagrożeniem. Ja się CPK nie obawiam. Natomiast na lotniskach w centralnej Polsce może się zmniejszyć przepustowość. Głównie dlatego, że lotnisko Chopina nie było rozbudowywane, podobnie to w Modlinie.
Jakie widzi pan tendencje i perspektywy dotyczące rozwoju rynku lotniczego?
Dziś nie ma alternatywy dla przewozu lotniczego na długim dystansie. Lotniska i cała branża lotnicza muszą się dynamicznie rozwijać. . Producenci samolotów będą wytwarzali maszyny jak najcichsze i jak najmniej paliwożerne. Na pewno w większym stopniu będzie też wykorzystywane paliwo zrównoważone, ekologiczne. Jestem przekonany, że rozwój pójdzie w zielonym kierunku.
Zmiany geopolityczne i konflikty zbrojne na świecie mogą ten rozwój przyhamować?
One niestety są jednymi z większych ryzyk. Gdy wojna wybucha w jakimś rejonie świata, to skutki odczuwa cała branża. Idealnie widać to choćby w przypadku wojny na Ukrainie. Nagle korytarz z Rosją został zamknięty i wszyscy przewoźnicy są zmuszeni omijać wielki kraj. To oznacza, że loty trwają dłużej i są droższe.
Czy śledzi pan doniesienia dotyczące konfliktów na świecie? Wydaje się, że w branży lotniczej reakcja w przypadku wybuchu wojny musi być błyskawiczna.
Tak, śledzę, ale pod takim względem, aby móc się szybko przystosować do nowych warunków. Bo my nie mamy wpływu na wybuchające wojny. Przypomnę tylko, że Wizz Air, po tym jak wybuchła wojna na Ukrainie, nie zdążył ewakuować się z tego rynku i tam zostały 3 samoloty. To pewnego rodzaju nauczka dla przewoźników, aby nie zostawiać majątku na ternie objętym konfliktem i pewne sprawy przewidywać. Pamiętajmy, że jak wybucha wojna w jakimś kraju, to tam natychmiast jest zamykane niebo, nie ma już czasu na działania biznesowe. W tej branży śledzimy jednak nie tylko zmiany geopolityczne, ale też wiele innych kwestii, np. ceny ropy, bo one wpływają na ceny biletów lotniczych.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!