Do wypadku doszło w masarni. Mężczyźni utylizowali odpadki, kiedy ciśnienie rozsadziło pobliski kocioł z gorącą cieczą. W efekcie para wodna i wrzący płyn zalał pracowników. Jeden z nich ma poparzone ok. 90 proc. ciała, a drugi - 30. Początkowo poszkodowani mieli przylecieć do Łęcznej śmigłowcem, ale złe warunki pogodowe uniemożliwiły wylot. Ostatecznie mężczyźni musieli znieść ponadsiedmiogodzinną podróż karetką.
- Obydwaj pacjenci trafili do nas w stanie zagrożenia życia. Niezwłocznie rozpoczęliśmy standardowe procedury leczenia, ale rokowania są jak na razie dość niepewne. Jesteśmy jednak gotowi, żeby ich wyleczyć i mam nadzieję, że uda nam się ich uratować - zapewnia dr Łukasz Drozdz, lekarz dyżurny centrum.
Leczenie mężczyzn będzie bardzo intensywne i rozległe. Przez pierwsze dwie doby będą wyprowadzani ze wstrząsu oparzeniowego. - A potem przy tak ciężkich przypadkach często pojawia się sepsa i niewydolność nerek, później możliwe, że trzeba będzie podłączyć ich do respiratora - zaznacza Drozdz.
Dodatkowym utrudnienem terapii jest jej koszt leczenia, który dla każdego z pacjentów może wyniesie nawet 100 tys. zł, a miesięczny budżet oddziału to ok. 20 tys. zł. - Nasz kontrakt z NFZ już dawno się wyczerpał i na pewno będziemy starali się o dodatkowe pieniądze. Nie zmienia to jednak faktu, że jesteśmy zobligowani do procedur ratujących życie i jesteśmy przy tym jedynym ośrodkiem w Polsce Środkowowschodniej, który może przyjąć takie przypadki jak ten - mówi Krzysztof Bojarski, dyr. ds. medycznych szpitala w Łęcznej.
*Bogdanka: wartownik nie żyje, lekarz dostał zawału
* Lubelskie pogotowie zwalnia kierowców karetek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
