Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lek na koronawirusa będzie produkowany w Lublinie. Pierwsze dawki będą gotowe za kilka miesięcy

Piotr Nowak
Piotr Nowak
Ogłoszenie rozpoczęcia produkcji pierwszego leku na koronawirusa odbyło się w piątek w rektoracie Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Na zdjęciu (od prawej): dr n. med. Włodzimierz Matysiak - rzecznik Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, dr n. med. Grzegorz Czelej – senator RP, prof. dr hab. n. med. Andrzej Drop – rektor Uniwersytetu Medycznego, prof. dr hab. n. med. Krzysztof Tomasiewicz z katedry i kliniki chorób zakaźnych SPSK1, Artur Bielawski – dyrektor ds. produkcji w Biomed Lublin S.A.
Ogłoszenie rozpoczęcia produkcji pierwszego leku na koronawirusa odbyło się w piątek w rektoracie Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Na zdjęciu (od prawej): dr n. med. Włodzimierz Matysiak - rzecznik Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, dr n. med. Grzegorz Czelej – senator RP, prof. dr hab. n. med. Andrzej Drop – rektor Uniwersytetu Medycznego, prof. dr hab. n. med. Krzysztof Tomasiewicz z katedry i kliniki chorób zakaźnych SPSK1, Artur Bielawski – dyrektor ds. produkcji w Biomed Lublin S.A. PN
Trzy tysiące dawek czystego leku za około dziewięć tygodni ma trafić do chorych na koronawirusa. Pięć milionów złotych na opracowanie preparatu otrzymają lekarze i badacze z Lublina. To może być pierwszy taki lek na świecie.

Za kilka miesięcy ma być gotowy pierwszy na świecie lek na COVID-19. Za jego produkcję odpowiadają naukowcy z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, lekarze z SPSK1 i firma Biomed Lublin.

- Mamy nadzieję, że wyniki badań klinicznych doprowadzą do tego, że będziemy w perspektywie kilku miesięcy, oby jak najszybciej, dysponować cennym narzędziem w walce z COVID-19 - mówi prof. dr hab. n. med. Krzysztof Tomasiewicz, kierownik kliniki chorób zakaźnych SPSK1.

Klinika jest liderem w projekcie, który finansuje Agencja Badań Medycznych. Zielone światło dla jego realizacji 18 marca dał premier Mateusz Morawiecki, u którego lobbował za tym lubelski senator.

- Przy całym skomplikowaniu procedur medycznych, które w normalnym czasie trwałyby co najmniej rok, udało nam się w ciągu dwóch miesięcy przygotować cały harmonogram działań, dokumentację i przedwczoraj została podpisana umowa na dofinansowanie projektu - mówi dr n. med. Grzegorz Czelej, senator z PiS.

Jak ma przebiegać produkcja leku? Najpierw centra krwiodawstwa mają zebrać po 650 mln osocza od około 230 osób, których organizmy wytworzyły przeciwciała. Preparaty będą pochodzić od osób, które przeszły COVID-19, ale choroba u nich miała bezobjawowy lub łagodny przebieg.

Pierwszy ozdrowieniec oddał swoje osocze w Lublinie. Dzięki ...

W całej Polsce takich osób jest 100 tysięcy. Następnie około 150 litrów osocza zostanie dostarczone do firmy Biomed Lublin, która jako jedyna w Europie Środkowo-Wschodniej opatentowaną technologię wyizolowania z osocza immunoglobulin, czyli przeciwciał, które pozwoliły ozdrowieńcom wygrać wojnę z koronawirusem. Osocze ma zostać przygotowane w ciągu 2-3 tygodni. Kolejne 6 tygodni zajmie izolowanie immunoglobulin.

- Metoda jest sprawdzona, ugruntowana i bezpieczna - zastrzega Artur Bielawski, dyrektor ds. produkcji w Biomed Lublin S.A. Wyjaśnia, że produkcja leku musi potrwać.

- Biotechnologia to nie są procesy, które trwają z dnia na dzień, ale muszą być rozciągnięte w czasie. Każdy etap musi być starannie potwierdzony. To będzie trwało kilka miesięcy, zanim przekażemy pierwszą serię do badań klinicznych - mówi.

Biomed wyprodukuje ok. 3000 dawek czystego leku w ampułkach. Substancja zostanie przebadana przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny w Warszawie, a następnie przekazana Instytutowi Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie oraz Klinice Chorób Zakaźnych SPSK1. To właśnie klinika kierowana przez prof. Tomasiewicza. Tu preparaty będą podawane pacjentom.

- Podobne badania są prowadzone na całym świecie. Na razie nie ma odpowiedzi na wiele pytań. Mamy szansę uczestniczyć w pracach istotnych dla zrozumienia tego, co się dzieje w przypadku COVID-19 - mówi prof. Tomasiewicz.

Projekt finansowany przez państwową Agencję Badań Medycznych będzie kosztował 5 mln zł. Dla porównania, Hiszpanie podobne przedsięwzięcie realizują za 22 mln euro.

- Kluczową rzeczą jest to, aby zabezpieczyć się przed kolejna falą zachorowań, która być może nadejdzie jesienią lub wiosną. Optymalną byłaby sytuacja, w której nasz system służby zdrowia posiadałby zapas immunoglobuliny, aby podawać je na wczesnym etapie chorym a nie w sytuacjach, kiedy są już w stanie ciężkim - podkreśla senator PiS.

Podanie leku na wczesnym etapie rozwoju choroby pozwoli zapobiec nieodwracalnym zmianom w płucach. Osoby, które dostaną lek będą zabezpieczone przed wstępnymi objawami. Preparat będzie też rozwiązaniem dla tych, którzy z jakiegoś powodu nie będą mogli przyjąć szczepionki. Zdaniem Czeleja, posiadanie zapasu leku ma zabezpieczyć Polskę przed kolejnymi falami COVID-19. - To jest rzecz fundamentalnie i strategicznie ważna dla bezpieczeństwa kraju. Widzimy co się dzieje w czasie pandemii. To nie jest tylko kwestia zachorowań ludzi, ale wali się cała gospodarka Możemy temu zapobiec mając tarczę. I tą tarczą może być immunoglobulina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski