Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarze z Łęcznej walczyli do końca

Ewa Czerwińska
Prof. J. Strużyna (w środku) wraz z dr. R. Mądrym i dr. Ł. Drozdem. Walczyli o pacjenta do ostatniej chwili.
Prof. J. Strużyna (w środku) wraz z dr. R. Mądrym i dr. Ł. Drozdem. Walczyli o pacjenta do ostatniej chwili. Fot. Ewa Czerwińska
Wczoraj po południu we Wschodnim Centrum Leczenia Oparzeń w Łęcznej zmarła 14. ofiara tragedii w kopalni Wujek - Śląsk w Rudzie Śląskiej.

Od wczorajszego ranka, kiedy to zaczęła się trzecia, krytyczna doba po wypadku, stan pacjenta znacznie się pogarsza. Ale też pojawia się nadzieja: z Kliniki Chorób Serca w Zabrzu szef "oparzeniówki" prof. Jerzy Strużyna decyduje się ściągnąć do Łęcznej aparat ECMO. To jedyny taki sprzęt w Polsce, który może ułatwić poszkodowanemu oddychanie. Gabinet ordynatora przypomina centrum dowodzenia w czasie kryzysu. Grzeją się telefoniczne linie.

Oprócz oparzeń dotykających 70-80 procent powierzchni ciała, mężczyzna doznał poważnych obrażeń dróg oddechowych. W miejscu wypadku oddychał zabójczą mieszanką gorącego powietrza, pyłu węglowego i metanu. - Rozpoczął się zespół niewydolności oddechowej - informuje prof. Jerzy Strużyna. - Aby odciążyć płuca, ratunkiem dla niego może być pozaustrojowe natlenienie. Szanse przeżycia wzrastają wówczas nawet kilkakrotnie. Ale tylko wtedy, gdy pomoc przyjdzie szybko.

- Karetka, nawet na gwizdku, to jakieś sześć godzin jazdy. Odpada. Jedynie da radę transport lotniczy. Ale do śmigłowca lotniczego pogotowia ten sprzęt nie wejdzie. Za duży - martwią się lekarze z oddziału: Ryszard Mądry i Łukasz Drozd, którzy wraz z profesorem zajęli się organizacją transportu sprzętu i obsługujących go specjalistów.

Chory potrzebuje go "na wczoraj". Czas ma ogromne znaczenie. Lekarze dzwonią do Centrum Zarządzania Kryzysowego w Katowicach, do wojska, policji... Telefon za telefonem. Po drugiej stronie życzliwość, zrozumienie i zapewnienie o natychmiastowym działaniu. Trwają poszukiwania odpowiedniego transportu. - Dzwońcie nawet do ministra Klicha! - podpowiada kolegom profesor Strużyna między jedną a drugą informacją dla dziennikarzy telewizji i radia, licznie nawiedzających centrum. - Jest zgoda NFOZ na sfinansowanie transportu sprzętu! - wpada z dobrą wiadomością wicedyrektor szpitala w Łęcznej dr Krzysztof Bojarski. Walka o życie trwa.

Na korytarzu mijam rodzinę 40-letniego górnika ze Śląska. - To dla nas wielka tragedia - mówi kuzynka. - Lekarze robią wszystko, co w ich mocy. Nam pozostało tylko się modlić. Chodzimy tu do kaplicy.

Mężczyzna ma żonę i dwoje dzieci. Godzina 11, w gabinecie ordynatora dobra wiadomość: w organizację transportu logistycznie włącza się Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego. Aparat ma przylecieć na pokładzie Mi - 8, w Katowicach ustalają godzinę odlotu. Za kwadrans wiadomo już , że wyląduje w Łęcznej, obok szpitala o g. 17. 30. - No to o jakiejś dwudziestej będzie można pacjenta podłączyć - cieszą się lekarze. O 12. 30 zagląda dr Mądry: niedobrze, stopień natlenienia krwi pacjenta spadł do 60 procent... To martwi. Profesor patrzy na zegarek: zbliża się trzynasta. Zostało jeszcze kilka godzin oczekiwania na aparat. Żeby tylko pacjent wytrzymał...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski