Lewica grzmi o drożyźnie. Handlarze z Wileńskiej sceptyczni

- Rząd PiS odpowiedzialność za inflację stara się przenieść na wojnę w Ukrainę – uważa Robert Lachowski, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy w województwie lubelskim, który w poniedziałek (11 kwietnia) wspólnie z działaczami Federacji Młodych Socjaldemokratów wziął udział w akcji przekazywania ulotek dotyczących przyczyn i skutków sięgającej prawie 11 procent inflacji na targu przy ul. Wileńskiej w Lublinie.

- Czy przed wybuchem wojny nie było wzrosty cen żywności, drastycznych podwyżek cen energii dla firm, a Narodowy Bank Polski nie podnosił stóp procentowych? To się wszystko działo, dlatego uważamy, że polityka gospodarcza rządu PiS jest tak samo odpowiedzialna za drożyznę jak wojna w Ukrainie – nie ma wątpliwości Robert Lachowski.

Jak się okazuje, wśród handlarzy i klientów targowiska zrozumienia dla akcji Nowej Lewicy nie było zbyt wiele. – Usłyszeliśmy nawet, że w Polsce nie ma żadnej inflacji. W tym miejscu to chyba sam elektorat PiS-u przebywa - skarżyli się przy okazji konferencji prasowej lewicowi aktywiści.

Ich zdaniem receptą na powstrzymanie trudnej sytuacji ekonomicznej polskich rodzin jest ustawa o zamrożeniu stopy oprocentowania WIBOR na poziomie jaki obowiązywał w styczniu 2019 roku. – Przykładowa rata kredytu na 300 tys. zł na 25 lat wzrosła o 540 zł. To powoduje, że wiele rodzin ma problem z utrzymaniem płynności finansowej. Zamrożenie WIBOR pozwoliłoby na spokojne ich spłacanie kredytów – przekonuje Robert Lachowski.

Zdaniem działaczy Nowej Lewicy w trudnej sytuacji są też osoby, które obecnie chciałyby wziąć kredyt na mieszkanie lub dom. – Na skutek wzrostu ceny nieruchomości i stóp procentowych wiele osób straciło zdolność kredytową. Młodym ludziom będzie teraz niezwykle trudno przejść „na swoje” i odbije się to na demografii Polski – przekonuje wiceprzewodniczący Nowej Lewicy w regionie.