Zgodnie z przepisami, które zaczęły obowiązywać od 1 stycznia, na recepcie, poza podstawowymi danymi pacjenta, lekarz musi podać poziom refundacji leku. Na liście są bowiem takie preparaty, które w zależności od schorzenia, mają różny poziom odpłatności (100 proc., 50 proc., 30 proc.). Lekarz musi też ustalić, czy chory jest ubezpieczony. Najmniejsza pomyłka może medyka drogo kosztować. Dlatego wielu wypisywało w poniedziałek 2 bm. pacjentom recepty z czerwoną pieczątką, odsyłającą do Narodowego Funduszu Zdrowia.
- Nasz Wydział Spraw Świadczeniobiorców przyjął 57 zgłoszeń (telefonicznych i osobistych) od pacjentów w sprawie wystawiania przez lekarzy recept z pieczątką "Refundacja do decyzji NFZ". Do delegatur w regionie wpłynęły pojedyncze zgłoszenia w tej samej sprawie - poinformowała Małgorzata Bartoszek, rzeczniczka lubelskiego oddziału funduszu.
Większość aptek realizowała takie recepty, ale wielu pacjentów musiało za lek refundowany zapłacić 100 proc. ceny. - Do godz. 12 przyjęliśmy ok. 20 takich recept. Realizowaliśmy wszystkie, pod warunkiem, że zostały dobrze wypełnione. Kilku pacjentów musieliśmy odesłać do lekarza, bo na recepcie zabrakło np. numeru PESEL - przyznaje Henryka Muda, kierownik apteki całodobowej przy ul. Hempla.
- Mamy obowiązek wydawać leki wystawione na recepcie z czerwoną pieczątką. Ponieważ lekarze nie określają poziomu refundacji, wielu chorych do lekarstw dopłaca. Ci, których na to nie stać, proszą o tańsze zamienniki - usłyszeliśmy w aptece przy ul. Narutowicza, do niedawna jednej z najtańszych w mieście. - Do południa zrealizowaliśmy ok. 10 takich recept. Sami oferujemy pacjentom zamienniki, żeby nie przepłacali - dodała Joanna Deptuś, kierownik jednej z aptek Pod Różą w Lublinie.
- Wystawiłam już ponad 30 recept z pieczątką. Nie wypełniam pola dotyczącego poziomu refundacji ani ubezpieczenia. Pacjenci się nie skarżą, przynajmniej nie w gabinecie lekarskim - mówi dr Teresa Dobrzańska-Pielichowska, lekarz rodzinny, prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców, zrzeszonych w Porozumieniu Zielonogórskim. - Żaden chory nie wrócił z apteki, żebym poprawiła receptę. Ale to może być cisza przed burzą. Bo wielu chorych ma zapas leków, wykupionych w grudniu - uważa.
- Farmaceuta zażądał ode mnie za leki przeciwbólowe z recepty aż 67 zł, dla mnie to stanowczo za dużo. Już teraz na lekarstwa wydaję większość emerytury. To skandal, jak można tak traktować chorych - powiedziała nam Teresa Gorzkowska.- Syn choruje na cukrzycę. Jego lek kosztował 37 zł, jeśli dużo podrożał, będziemy musieli zmienić go na tańszy. Mam tylko nadzieję, że równie skuteczny - dodała Jadwiga Niewielska z Lublina.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?