Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lista leków refundowanych: Bałagan z receptami

Monika Fajge
Jacek Babicz
- To rozbój w biały dzień. Jeśli chcę wykupić receptę, muszę zapłacić za lek na astmę 100 proc. ceny, mimo że przysługuje mi zniżka. Wszystko przez pieczątkę, którą lekarz przybił na recepcie: "Refundacja do decyzji NFZ" - powiedziała nam Maria Łągwa, którą spotkaliśmy przed jedną z aptek w centrum miasta. - Rozumiem, że lekarze walczą o skórę, ale dlaczego kosztem chorych? - pyta.

Zgodnie z przepisami, które zaczęły obowiązywać od 1 stycznia, na recepcie, poza podstawowymi danymi pacjenta, lekarz musi podać poziom refundacji leku. Na liście są bowiem takie preparaty, które w zależności od schorzenia, mają różny poziom odpłatności (100 proc., 50 proc., 30 proc.). Lekarz musi też ustalić, czy chory jest ubezpieczony. Najmniejsza pomyłka może medyka drogo kosztować. Dlatego wielu wypisywało w poniedziałek 2 bm. pacjentom recepty z czerwoną pieczątką, odsyłającą do Narodowego Funduszu Zdrowia.

- Nasz Wydział Spraw Świadczeniobiorców przyjął 57 zgłoszeń (telefonicznych i osobistych) od pacjentów w sprawie wystawiania przez lekarzy recept z pieczątką "Refundacja do decyzji NFZ". Do delegatur w regionie wpłynęły pojedyncze zgłoszenia w tej samej sprawie - poinformowała Małgorzata Bartoszek, rzeczniczka lubelskiego oddziału funduszu.

* Nowa, uzupełniona lista leków refundowanych na 2012 rok

Większość aptek realizowała takie recepty, ale wielu pacjentów musiało za lek refundowany zapłacić 100 proc. ceny. - Do godz. 12 przyjęliśmy ok. 20 takich recept. Realizowaliśmy wszystkie, pod warunkiem, że zostały dobrze wypełnione. Kilku pacjentów musieliśmy odesłać do lekarza, bo na recepcie zabrakło np. numeru PESEL - przyznaje Henryka Muda, kierownik apteki całodobowej przy ul. Hempla.

- Mamy obowiązek wydawać leki wystawione na recepcie z czerwoną pieczątką. Ponieważ lekarze nie określają poziomu refundacji, wielu chorych do lekarstw dopłaca. Ci, których na to nie stać, proszą o tańsze zamienniki - usłyszeliśmy w aptece przy ul. Narutowicza, do niedawna jednej z najtańszych w mieście. - Do południa zrealizowaliśmy ok. 10 takich recept. Sami oferujemy pacjentom zamienniki, żeby nie przepłacali - dodała Joanna Deptuś, kierownik jednej z aptek Pod Różą w Lublinie.

- Wystawiłam już ponad 30 recept z pieczątką. Nie wypełniam pola dotyczącego poziomu refundacji ani ubezpieczenia. Pacjenci się nie skarżą, przynajmniej nie w gabinecie lekarskim - mówi dr Teresa Dobrzańska-Pielichowska, lekarz rodzinny, prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców, zrzeszonych w Porozumieniu Zielonogórskim. - Żaden chory nie wrócił z apteki, żebym poprawiła receptę. Ale to może być cisza przed burzą. Bo wielu chorych ma zapas leków, wykupionych w grudniu - uważa.

- Farmaceuta zażądał ode mnie za leki przeciwbólowe z recepty aż 67 zł, dla mnie to stanowczo za dużo. Już teraz na lekarstwa wydaję większość emerytury. To skandal, jak można tak traktować chorych - powiedziała nam Teresa Gorzkowska.- Syn choruje na cukrzycę. Jego lek kosztował 37 zł, jeśli dużo podrożał, będziemy musieli zmienić go na tańszy. Mam tylko nadzieję, że równie skuteczny - dodała Jadwiga Niewielska z Lublina.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski