Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubelski policjant Arkadiusz Kalita na Route 66 (ZDJĘCIA)

Agnieszka Kasperska
Arkadiusz, Marek, Andrzeji Jerzy z Lublina, Henryk z Lubartowa, Józef z Chełma, Krzysiek z Radomia i Grzesio z Florydy - różniło ich wszystko: wykształcenie, zawód, wiek. Połączyła wielka miłość do motocykli i do kultowej Route 66. Rzucili wszystko, by, jako jedni z nielicznych, przejechać StanyZjednoczone aż w dwie strony.

- Dosyć często organizowane są komercyjne wyjazdy Route 66 w jedną stronę. My postanowiliśmy dojechać do końca i wrócić inną drogą, żeby zobaczyć wszystkie najciekawsze miejsca, opisywane przez przewodniki po USA - mówi nadinspektor Arkadiusz Kalita z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie, jeden z uczestników wyprawy.

Zaczęło się od lotu do Chicago. Tam wynajęli nowe motocykle Harley Davidson Heritage Softail i Roadking. - W sumie przemierzyliśmy na nich ponad 11 tys. km i zwiedziliśmy 22 stany - opowiada Kalita. - Na naszej trasie znalazł się m.in. Wielki Kanion, ParkNarodowy Yosemite i góra Rushmore, w której wykuto głowy prezydentów USA.

Trudnym doświadczeniem było pokonanie Doliny Śmierci, gdzie nawet w środku nocy temperatury dochodziły do plus 30 stopni Celsjusza i nie było czym oddychać.

- To bardzo wyczerpująca trasa zarówno dla ludzi, jak i dla portfela - śmieje się Kalita. - Litr benzyny kosztuje w Stanach niespełna trzy złote, ale na jedynej stacji w Dolinie Śmierci cena ta jest ponad trzykrotnie wyższa. Jak zgodnie podkreślają motocykliści, było jednak warto.

- Zdarzały się dni, kiedy przejeżdżaliśmy nawet tysiąc km - opowiadają. - Wszystko ze względu na niesamowitość Route 66. To droga niewyobrażalna dla Polaków. Prostą jak stół trasą jedzie się na przykład 150 kilometrów, potem jest jeden delikatny łuczek i znów 150 kilometrów prosto. Nieprawdopodobne doświadczenie i niesamowity widok.

To także trasa, na której Polacy spotykali niezwykłych ludzi - jak sami mówią - żywą historię USA. Spali w kultowych hotelach i jedli w restauracjach znanych z filmów, opiewających Route 66.

- Najciekawsze były codzienne spotkania z ludźmi. Najmilej chyba będę wspominać wizytę w Muzeum Harleya Davidsona w Milwaukee. Kiedy powiedziałem jego pracownikom, że po ulicach Lublina jeżdżę harleyem z 1939 roku, nie chcieli wierzyć. Musiałem pokazać zdjęcia. U nich to obiekt muzealny. Nie chcieli wierzyć, że można go użytkować, zwłaszcza w dalekiej Polsce - mówi Kalita.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.kurierlubelski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski