Lubelski ratusz skazany na POPiS-ową koalicję

Wszystko przez układ sił, jaki powstał w magistracie. Prezydentem został Krzysztof Żuk z PO, natomiast w Radzie Miasta rządzi PiS.

- Trzeba się spotkać i porozmawiać. Opadł już kurz bitewny po kampanii wyborczej, teraz trzeba się zastanowić nad współpracą dla dobra Lublina i jego mieszkańców - deklaruje Piotr Kowalczyk, przewodniczący Rady Miasta i szef miejskich struktur PiS.

Negocjacje mają się rozpocząć we wtorek. Prezydent z PO nie jest w stanie skutecznie rządzić bez politycznego zaplecza w Radzie Miasta. Nie gwarantują tego sami rajcy Platformy. W 31-osobowej radzie mają tylko 14 mandatów. To za mało, żeby móc przeforsować pomysły prezydenta. Radni PiS swoimi 16 głosami będą w stanie je zablokować. - Na pewno Krzysztof Żuk znajdzie wspólny język z radnymi z PiS - zapewnia Stanisław Żmijan. - Ale oczywiście niewykluczone jest, że to wzajemne zaufanie trzeba będzie obudować jakimiś funkcjami - dodaje enigmatycznie.

Mówiąc wprost - chodzi o stanowiska: z jednej strony - zastępców prezydenta Lublina, z drugiej - wiceprzewodniczących Rady Miasta. PiS liczy na wprowadzenie swoich reprezentantów do ścisłego kierownictwa ratusza. W grę może wchodzić m.in. posada zastępcy prezydenta miasta lub etatowych doradców włodarza Lublina. Platforma natomiast chciałaby scementować współpracę obsadzając swoimi ludźmi miejsca w prezydium Rady Miasta. - Liczymy na dwóch wiceprzewodniczących - mówi Stanisław Podgórski, szef klubu radnych PO.

O personaliach jednak żadne z ugrupowań nie chce mówić otwarcie. Politycy obu opcji deklarują, że myślą o kwestiach programowych. - Rozmowę o współpracy rozpoczniemy od ustalenia strategicznych zadań związanych z rozwojem Lublina - podkreśla Kowalczyk.

- Współpraca prezydenta z PO z radą zdominowaną przez PiS jest możliwa - ocenia prof. Marek Żmigrodzki z Wydziału Politologii UMCS. - Znane są już przykłady takiego współdziałania z korzyścią dla miasta - np. w Rzeszowie - dodaje.