Jako pierwsza, zdjęciami "szczura" znalezionego w kaszce, pochwaliła się żona pana Grzegorza. Fotografie zamieszczone przez kobietę na portalu społecznościowym Facebook, wywołały prawdziwą burzę. Jedni nie mogli uwierzyć, że tak znana firma jak Nestle dopuściła się takiego zaniedbania i zarzekali się, że już nigdy więcej nie kupią żadnego z jej produktów. Pojawiały się również komentarze, w których starano się udowodnić, że nie ma takiej możliwości aby w procesie technologicznym, gryzoń dostał się do środka opakowania.
Czytaj także: "Szczur medialny" - komentarz redaktora naczelnego Kuriera Lubelskiego, Dariusza Kotlarza
- W czwartek zostaliśmy poinformowani o opublikowaniu zdjęć z naszym produktem. Udało się nam nawiązać kontakt z konsumentką, chociaż nie otrzymaliśmy od niej oficjalnego zgłoszenia o reklamacji produktu. Staramy się pilnie wyjaśnić tę sprawę. Niestety do tej pory konsumentka nie przekazała tego produktu ani nam, ani jak wiemy władzom sanitarnym - zapewnia Beata Krawczyk z firmy Nestle. - Jak dotąd nie ma żadnych przesłanek, że ten incydent w jakikolwiek sposób może być powiązany z procesem produkcyjnym.
W czwartek w godzinach popołudniowych pan Grzegorz udał się z feralną kaszką do sanepidu. Chciał, aby specjaliści dokładnie przebadali to, co znalazł w kaszce. - Ja tego tak nie zostawię. Naprawdę bardzo się przestraszyłem. Moje dziecko, zanim zauważyłem tego szczura w środku paczki, zjadło już trochę kaszki. Dla jego bezpieczeństwa zapisałem je na badania krwi i moczu, żeby sprawdzić czy wszystko jest w porządku - podkreślał pan Grzegorz. Mężczyzna do końca twierdził, że to co znalazł w jedzeniu dla dzieci to był gryzoń.
Sanepid jednak tego nie potwierdził: - Opakowanie, które zostało nam dostarczone było rozcięte. W środku znajdował się kawałek ciasta oklejonego przez kaszę. Kształtem rzeczywiście mogło przypominać spłaszczoną myszkę - zaznacza Irmina Nikiel, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie.
Nic nie wskazywało na to, aby w grudce znajdowały się jakieś tkanki zwierzęce. - Mimo to, pobraliśmy próbki i skierowaliśmy je na badania. Taka firma jak Nestle nie mogłaby sobie pozwolić na taki błąd. Tym bardziej, że proces technologiczny w wyniku, którego powstaje jedzenie dla dzieci jest poddany takim rygorom, że znalezienie myszy w kaszce jest bardzo nieprawdopodobne - podkreśla Irmina Nikiel.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?