Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubelski sanepid: W kaszce dla niemowląt nie było żadnego szczura (ZDJĘCIA)

Ilona Leć
Jak twierdzi lubelski sanepid, w kaszce nie było szczura
Jak twierdzi lubelski sanepid, w kaszce nie było szczura Małgorzata Genca
- Kilka dni temu w jednym ze sklepów sieci Biedronka, kupiłem kaszkę Nestle dla mojego ośmiomiesięcznego dziecka. Po tym jak przygotowałem synkowi danie, zerknąłem znów do opakowania i zauważyłem w nim coś dziwnego. Przestraszyłem się, zabrałem dziecku kaszkę, którą już zaczęło jeść i wyjąłem znalezisko. Okazało się, że jest to mały szczur, obtoczony w ziarenkach kaszy - twierdzi pan Grzegorz z Lublina, który przyniósł kaszkę do Kuriera. W czwartek zaniósł ją do lubelskiego sanepidu. Ale okazało się, że to nie gryzoń, a zbrylona grudka ciasta.

Jako pierwsza, zdjęciami "szczura" znalezionego w kaszce, pochwaliła się żona pana Grzegorza. Fotografie zamieszczone przez kobietę na portalu społecznościowym Facebook, wywołały prawdziwą burzę. Jedni nie mogli uwierzyć, że tak znana firma jak Nestle dopuściła się takiego zaniedbania i zarzekali się, że już nigdy więcej nie kupią żadnego z jej produktów. Pojawiały się również komentarze, w których starano się udowodnić, że nie ma takiej możliwości aby w procesie technologicznym, gryzoń dostał się do środka opakowania.

Czytaj także: "Szczur medialny" - komentarz redaktora naczelnego Kuriera Lubelskiego, Dariusza Kotlarza

- W czwartek zostaliśmy poinformowani o opublikowaniu zdjęć z naszym produktem. Udało się nam nawiązać kontakt z konsumentką, chociaż nie otrzymaliśmy od niej oficjalnego zgłoszenia o reklamacji produktu. Staramy się pilnie wyjaśnić tę sprawę. Niestety do tej pory konsumentka nie przekazała tego produktu ani nam, ani jak wiemy władzom sanitarnym - zapewnia Beata Krawczyk z firmy Nestle. - Jak dotąd nie ma żadnych przesłanek, że ten incydent w jakikolwiek sposób może być powiązany z procesem produkcyjnym.

W czwartek w godzinach popołudniowych pan Grzegorz udał się z feralną kaszką do sanepidu. Chciał, aby specjaliści dokładnie przebadali to, co znalazł w kaszce. - Ja tego tak nie zostawię. Naprawdę bardzo się przestraszyłem. Moje dziecko, zanim zauważyłem tego szczura w środku paczki, zjadło już trochę kaszki. Dla jego bezpieczeństwa zapisałem je na badania krwi i moczu, żeby sprawdzić czy wszystko jest w porządku - podkreślał pan Grzegorz. Mężczyzna do końca twierdził, że to co znalazł w jedzeniu dla dzieci to był gryzoń.

Sanepid jednak tego nie potwierdził: - Opakowanie, które zostało nam dostarczone było rozcięte. W środku znajdował się kawałek ciasta oklejonego przez kaszę. Kształtem rzeczywiście mogło przypominać spłaszczoną myszkę - zaznacza Irmina Nikiel, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie.

Nic nie wskazywało na to, aby w grudce znajdowały się jakieś tkanki zwierzęce. - Mimo to, pobraliśmy próbki i skierowaliśmy je na badania. Taka firma jak Nestle nie mogłaby sobie pozwolić na taki błąd. Tym bardziej, że proces technologiczny w wyniku, którego powstaje jedzenie dla dzieci jest poddany takim rygorom, że znalezienie myszy w kaszce jest bardzo nieprawdopodobne - podkreśla Irmina Nikiel.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.kurierlubelski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski