- W nocy z 24 na 25 maja trafiłam do szpitala. Ratownicy medyczni wezwali policję, aby przekazali moje dwa koty pod opiekę schroniska, żeby zajęło się nimi w czasie mojej nieobecności. W szpitalu spędziłam pięć tygodni. W ubiegły piątek pojechałam do schroniska, żeby je odebrać. Odzyskałam Smolinoska, ale kotki Neli nie było. Dowiedziałam się, że w tym czasie poszła do adopcji - relacjonuje pani Elżbieta z Lublina.
I zaznacza, że bardzo zależy jej na tym, aby odzyskać ukochana kotkę do której jest bardzo przywiązana. Nie ma pretensji do nikogo, że doszło do takiej sytuacji.
- Nela ma brązową sierść, pod brzuszkiem jaśniejszą. Jej cechą charakterystyczną jest złamany ząbek. Jest ze mną ok. 7-8 lat. Znalazłam ja na osiedlu i uratowałam ją przed śmiercią, gdy była w ciąży. Jest mi bardzo przykro teraz... Może nowa rodzina nie zdążyła się do niej przywiązać i zgodzi się, aby wróciła do mnie - ma nadzieję 67-latka.
Schronisko dla bezdomnych zwierząt w Lublinie odpowiada, że po raz pierwszy spotyka się z tego typu sytuacją.
- Nie mieliśmy informacji o tym, że koty mają właściciela, który trafił do szpitala i jest to tylko sytuacja tymczasowa. Dlatego zgodnie z przepisami, gdy do dwóch tygodni nikt się nie zgłasza z właścicieli, to przekazujemy zwierzęta do procedury adopcyjnej. I tak się złożyło, że ta kotka została zaadoptowana przez nowego właściciela drugiego lipca - informuje Bożena Kiedrowska, dyrektor lubelskiego schroniska.
CZYTAJ TEŻ: Schronisko dla zwierząt w Lublinie. Co miesiąc 80 osób adoptuje bezdomne zwierzęta
Zadzwoniliśmy do lubelskiej funkcjonariuszy policji, aby potwierdzić zdarzenie. - Z informacji uzyskanej od policjantów wynika, że przekazali zwierzęta pracownikowi schroniska pod tymczasową opiekę na czas hospitalizacji kobiety - mówi sierż. szt. Kamil Karbowniczek z biura prasowego lubelskiej policji.
Dyrektorka schroniska dodaje jednak, że właścicielka kotów mogła się z nimi jakoś skontaktować lub zadzwonić w ciągu tych dwóch tygodni, żeby powiedzieć, że znajduje się w szpitalu i zamierza wrócić po koty.
- Schronisko to nie hotel dla zwierząt. Tylko w wyjątkowych sytuacjach decydujemy się na tymczasową opiekę - dodaje.
Seniorka odpowiada, że jest osobą samotną i myślała, że koty są bezpieczne. - Zresztą, miałam dzwonić do kotów, by porozmawiać z nimi przez telefon? Przecież uznaliby mnie za wariatkę. Poza tym już dwa razy kotki były w schronisku, gdy trafiałam niespodziewane do szpitala - tłumaczy.
Schronisko dla bezdomnych zwierząt zapewnia, że zajmie się wyjaśnieniem sprawy. - Będziemy musieli jakoś rozwiązać tę trudną sytuację. Mamy dane i numer właściciela, który zaadoptował kota. Skontaktujemy się z jedną i drugą stroną, porozmawiam jeszcze w wolontariuszką, która zajmuje się adopcją zwierząt w naszym ośrodku i podejmiemy decyzje. Dołożymy wszelkich starań, żeby takie sytuacje w przyszłości się nie powtarzały - mówi Bożena Kiedrowska.
ZOBACZ TEŻ: Owieczki lepsze od kosiarek
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
- Sitno. W rolniczym święcie wzięło udział około 400 wystawców
- Poprosiliśmy: Pokażcie swoje ogrodowe kwiaty. Odzew ogromny
- „To był przełom". Obchody rocznicy Lubelskiego Lipca '80
- Potańcówka pod gołym niebem w skansenie. Zobacz zdjęcia
- Gastronomiczna mapa Lublina powiększa się o kolejne lokale
- Co można kupić w lubelskich lombardach [ZOBACZ]
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?