Pani Elżbieta i suczka Mia wyszły na spacer w poniedziałkowe popołudnie. Zostały zaatakowane zaledwie kilka kroków od bloku, w którym mieszkają.
– Zobaczyłam, że w moją stronę biegną cztery psy, bez kagańców. Złapałam Mię na ręce. Minęły mnie i pobiegły za blok. Myślałam, że już po wszystkim – relacjonuje kobieta. Kiedy opowiada na nowo przeżywa wydarzenia sprzed paru dni i po policzkach ciekną jej łzy.
Nagle amstaffy zawróciły i ruszyły w jej kierunku.
- Jeden złapał Mię z góry, drugi z dołu. Nie byłam w stanie jej utrzymać – mówi pani Elżbieta. Kiedy sąsiedzi usłyszeli hałas wyszli z mieszkań.
- Byłam w kuchni i robiłam naleśniki. Usłyszałam głośny hurgot na schodach. Oho! Pomyślałam. Coś się dzieje - mówi Stanisława, sąsiadka z bloku. Kobieta zobaczyła, jak psy wybiegają z klatki, biegną za blok, zawracają i atakują panią Elżbietę. - Krzyknęłam: łap psa i sp… - opowiada.
Amstaffy najprawdopodobniej uciekły z mieszkania mężczyźnie, który chciał wyjść z nimi na spacer. Nie przytrzymał drzwi i na klatkę schodową wybiegły cztery psy: Rambo, Mysza, Szatan i Bella. Już w trakcie zajścia z okna mieszkania wyskoczyła piąta i najmłodsza Anabel. Upadając zwichnęła biodro. To jej nie przeszkodziło dołączyć do napaści.
- Chłopak zareagował, próbował je powstrzymać - przyznaje pani Elżbieta. Cztery psy obskoczyły kobietę i wyrwały suczkę. Jeden złapał Mię za szyję, drugi za zad i zagryzły ją. Później zaczęły się gryźć między sobą.
Wyrwały się opiekunowi
Zgłoszenie o zdarzeniu policjanci otrzymali około godz. 18.30. 51-latka zawiadomiła dyżurnego, że agresywne psy zagryzły jej psa maltańczyka.
- Po przyjechaniu na miejsce funkcjonariusze znaleźli martwego pieska, a amstaffy, które go zagryzły zostały zamknięte w mieszkaniu w pobliskim bloku - mówi mł. asp. Kamil Karbowniczek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Okazało się, że amstaffy były pod opieką 33-letniego mieszkańca gminy Niemce. Jego relacja o przebiegu zdarzenia różni się od tej przedstawionej przez panią Elżbietę i sąsiadów.
Według mężczyzny, wieczorem wyszedł z psami na spacer. W pobliżu przechodziła pani Elżbieta.
- Kobieta trzymała psa na rękach. W pewnym momencie dwa amstaffy wyrwały się opiekunowi, rzuciły się na kobietę, wyszarpnęły jej psa z rąk i go zagryzły - mówi policjant.
33-latek odprowadził amstaffy do mieszkania w pobliskim bloku. Tam zastała go policja. Okazało się, że jest poszukiwany. Ma do odbycia pół roku pozbawienia wolności za prowadzenie w stanie nietrzeźwości.
51-latka została lekko podrapana podczas ataku. Na miejsce przyjechało pogotowie, ale kobieta nie wymagała hospitalizacji. Za nieumyślne spowodowanie uszczerbku na jej zdrowiu 33-latkowi grozi do roku więzienia. Za niezachowywanie środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia kodeks wykroczeń przewiduje naganę, grzywnę do 1000 zł lub ograniczenie wolności.
Muszę z kijem chodzić
Właścicielką pięciu amstaffów jest 37-letnia mieszkanka gminy Niemce. W bloku w Elizówce mieszka od dwóch miesięcy. Próbowaliśmy z nią porozmawiać, ale nikt nie otwierał drzwi od mieszkania. Jej sąsiedzi przyznają, że odkąd się wprowadziła z amstaffami boją się wyjść na dwór. Ataki na psy i koty zdarzają się regularnie.
- Muszę z kijem chodzić, bo się boję o siebie i dzieci. Jak sąsiad wychodzi z psem to najpierw musi się rozejrzeć, czy amstaffy nie idą – skarży się pani Edyta, mama czwórki dzieci. - Nigdy nie widziałam tych psów w kagańcu - dodaje.
Lekarz weterynarii, który w poniedziałek przybył na miejsce stwierdził, że amstaffy nie zostały zaszczepione przeciwko wściekliźnie. Za brak szczepień grozi grzywna do 5 tys. zł.
- Dzisiaj rano wyszłam z mieszkania i na klatce schodowej znowu spotkałam psa, który mnie zaatakował. Uciekłam do piwnicy - mówi pani Elżbieta. Jeszcze tego samego dnia zwierzęta zostały skierowane na obserwację.
- Psy trafiły do kliniki weterynaryjnej przy ul. Głębokiej i Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt. Będą poddane obserwacji do 22 czerwca - informuje Jarosław Wojciechowicz z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Lublinie.
Według mieszkańców, w lokalu mieściła się nielegalna hodowla. Psa można było tu kupić za 500 zł.
- Od małego były bite, trzymane w klatkach, karmione gryzoniami. Szkolono je do walki – utrzymuje pani Edyta.
- Czy w mieszkaniu mogła się mieścić nielegalna hodowla? - dopytujemy policję.
- Będą sprawdzane warunki, w jakich przetrzymywane były psy. Nie mieliśmy zgłoszeń o nielegalnej hodowli w tym miejscu, ale będzie to weryfikowane – odpowiada Karbowniczek.
- Gdzie w województwie lubelskim zrealizujesz bon turystyczny? Sprawdziliśmy
- Aleje Racławickie z nowym asfaltem. Zobacz zdjęcia
- Kibice na meczu Motoru w Częstochowie. Zobacz zdjęcia
- Nagroda za cenne informacje o śmierci Łupka. Fani sokołów uzbierali prawie całą kwotę
- Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie stawia nowe Centrum Badawcze
- W swoim garażu pan Włodzimierz buduje mini elektrownię
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?