Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znęcał się, bo porzucił - wyrok skazujący dla lekarza weterynarii

Marcin RADZIMOWSKI
- W ocenie sądu oskarżony, jako lekarz weterynarii albo stracił powołanie, albo go w ogóle nie miał, że postąpił w tak bezduszny sposób - mówił sędzia Jacek Morzycki z Sądu Rejonowego w Tarnobrzegu, uzasadniając poniedziałkowy wyrok.

Władysław K. z Baranowa Sandomierskiego uznany winnym znęcania się nad zwierzęciem - porzucił rannego w wypadku psa.
Siedemset złotych grzywny i tysiąc złotych nawiązki na rzecz Tarnobrzeskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Zwierząt - taki wyrok usłyszał w poniedziałek niepraktykujący obecnie lekarz weterynarii.

PIES WYMAGAŁ OPIEKI

- Przepisy ustawy o ochronie zwierząt precyzują, że znęcaniem się jest między innymi porzucenie zwierzęcia wymagającego opieki, a ten pies niewątpliwie takiej opieki wymagał - uzasadniał sędzia. - W tym czasie pies pozostawał pod opieką oskarżonego, choć nie był jego własnością.

Sąd uzasadniając werdykt wspominał o bezduszności a wręcz bestialstwie wielu ludzi, w traktowaniu zwierząt. Mówił o szokujących przypadkach hodowli psów w budach z beczek po smole, o maltretowanych koniach, o szczeniętach wywożonych w foliowych workach do lasu. - Musimy mieć świadomość, że zwierzęta także odczuwają ból. Ogromna w tym rola mediów, by skandaliczne przypadki znęcania się nad zwierzętami należy napiętnować i ujawniać - mówił Jacek Morzycki.

FAŁSZYWE ZEZNANIA?

Odnośnie sprawy lekarza weterynarii sędzia zaznaczył, że częściowo jego wyjaśnienia a także zeznania świadka Ryszarda D. były niezgodne z prawdą.
- Nie jest możliwe, by pies w takim stanie, jakim był, wybiegł z samochodu na podwórko, biegał i bawił się z innymi psami - mówił sędzia. - Co do zeznań świadka, prokuratura powinna wszcząć postępowanie o fałszywe zeznania.
- Przeanalizujemy treści tych zeznań i podejmiemy decyzję w tym zakresie - mówi "na gorąco" prokurator Mirosław Chamera z Prokuratury Rejonowej w Tarnobrzegu, który oskarżał w tej sprawie.

Przypomnijmy. 11 grudnia ubiegłego roku mieszkanka Baranowa Sandomierskiego przywiozła do lekarza weterynarii Władysława K. psa znalezionego na poboczu. Został najprawdopodobniej potrącony przez samochód. Lekarz wziął zwierzę do samochodu i pojechał z nim do jednej z kobiet, gdzie pozostawił ranne zwierzę na posesji (twierdził, że pies sam wyskoczył z auta). Kobieta, która znalazła na poboczu psa zainteresowała się jego losem, ostatecznie zwierzę trafiło pod opiekę innego lekarza, ze Skopania. W jego ocenie pies mógł zdechnąć pozostawiony bez opieki. Po dwutygodniowej kuracji odzyskał sprawność.
Wyrok jest nieprawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie