Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lublin: Sarny i lisy spacerują po mieście

Monika Fajge
Tego lisa na Czechowie wypatrzył nasz Czytelnik
Tego lisa na Czechowie wypatrzył nasz Czytelnik Tomasz Wilczek
- Na Czechowie, w rejonie stacji pogotowia ratunkowego, pojawił się lis - zaalarmował nasz Czytelnik. - Jechałem rowerem, kiedy nagle przebiegł mi drogę. Wcześniej widziałem go również w okolicy ul. Związkowej - napisał w mailu do naszej redakcji Tomasz Wilczek. - Koło mojego bloku maszerują jeże, w ciągu ostatnich tygodni widziałam już kilka - dodaje pani Anna z ul. Pergolowej na Sławinie.

Jak się okazuje, wizyty dzikich zwierząt w naszym mieście nie należą do rzadkości. - Tylko w czerwcu odebraliśmy aż 11 takich zgłoszeń, dotyczyły głównie martwych, albo rannych zwierząt, które na co dzień żyją w lasach czy na łąkach - przyznaje Ryszarda Bańka, rzeczniczka lubelskiej Straży Miejskiej. - Mieliśmy borsuka na ul. Osmolickiej, sarnę w rejonie al. Spółdzielczości Pracy, ranną kunę przy ul. Lubartowskiej, a nawet węża przy ul. Kurantowej - wylicza Bańka.

Mieszkańcy Lublina dzwonią do SM, żeby poinformować, że widzieli jeża czy zająca. Ktoś zgłosił, że zauważył lisicę z czterema małymi w okolicy placu zabaw przy ul. gen. Fieldorfa. - Większość takich wizyt kończy się dla zwierząt tragicznie, giną pod kołami samochodów albo odnoszą poważne obrażenia - przyznaje rzeczniczka lubelskich strażników.

Czytaj także:
Dzikie zwierzęta emigrują do Lublina
Groźba wścieklizny wywołuje agresję

Sarny, zające i bażanty to stali bywalcy Państwowego Muzeum na Majdanku. - Nasze muzeum rozciąga się otwartym terenie o powierzchni ok. 90 ha, w sąsiedztwie są m.in. pola, dlatego dzikie zwierzęta czasem do nas zaglądają. Ale nie robią szkód, nie stanowią też żadnego zagrożenia dla zwiedzających ani pracowników placówki - mówi Agnieszka Kowalczyk, rzeczniczka muzeum. I przyznaje, że nie wszystkie takie wizyty kończą się interwencją Straży Miejskiej. - Nie ma sensu dzwonić, bo zanim strażnicy przyjechaliby na miejsce, zwierząt już by nie było. Zwykle, po krótkim spacerze, wracają do siebie - dodaje.

Podczas spotkania z dzikim zwierzęciem powinniśmy być jednak wyjątkowo ostrożni. - Lepiej nie podchodzić blisko, nie dotykać, nie głaskać. Przestraszone zwierze może zaatakować, nie wiadomo czy nie jest chore - ostrzega Ryszarda Bańka.

W Lublinie "odławianiem" takich nieproszonych gości zajmuje się Lubelskie Centrum Małych Zwierząt z ul. Stefczyka. - Lublin jest otoczony lasami, miasto zabudowuje coraz większe przestrzenie. Sarny czy lisy szukają pożywienia, dlatego wychodzą do ludzi - tłumaczy Tadeusz Zych, dyrektor placówki. I dodaje, że choć wiosną i wczesnym latem jego pracownicy interweniują w sprawie dzikich zwierząt najczęściej, przypadku wścieklizny nie było.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski