- Czy wybory się upolitycznia, czy odpolitycznia? - pytał na poniedziałkowej sesji sejmiku marszałek województwa Sławomir Sosnowski (PSL) i od razu odpowiadał: - Zmiany w wyborze członków Państwowej Komisji Wyborczej to ich upartyjnienie i neokomunizm.
Chodziło mu o trwające w parlamencie prace nad nowym kodeksem wyborczym. To właśnie dyskusja nad ordynacją zdominowała obrady sejmiku.
Przypomnijmy, że teraz projektem ustawy zajmuje się Senat, a posłowie PiS zdecydowali się wprowadzić wiele zmian do swoich wcześniejszych propozycji. Nie będzie zatem likwidacji jednomandatowych okręgów wyborczych w gminach do 20 tys. mieszkańców (ale nie będących powiatami). To nie komisarze mają wyznaczać okręgi wyborcze (przynajmniej w najbliższych wyborach), ale nadal będą to robiły samorządy. Posłowie byli za tym, aby kadencja wójtów, burmistrzów i prezydentów miast trwała pięć lat (dziś cztery lata), ale władze będzie można sprawować tylko przez dwie kadencje z rzędu.
W projekcie ustawy nadal zapisana jest likwidacja głosowania korespondencyjnego.
Ustępstwa PiS nie przekonały jednak ani radnych PSL, ani Platformy.
- Jak oceniać to, że dla sprawujących władzę ważna jest sytuacja społeczeństwa, a 5 milionom osób nie daje się możliwości oddania głosu? - mówił Sosnowski o likwidacji głosowania za pośrednictwem poczty (wicepremier Jarosław Gowin jest za utrzymaniem takiego głosowania).
Marszałek jest też krytyczny wobec ograniczenia liczby kadencji. W jego ocenie to sprzeczne z prawem do sprawowania władzy i ogranicza to bierne prawo wyborcze. W sumie Sosnowski ocenił, że zmiany proponowane przez PiS zmierzają do stworzenia PRL bis. - Chodzi o zagwarantowanie i stworzenie warunków opcji rządzącej do wygrania wyborów - podsumował.
Zupełnie inne zdanie mieli radni opozycyjnego w sejmiku PiS. Radny Piotr Winiarski tłumaczył, że likwidacja głosowania korespondencyjnego uniemożliwi fałszerstwa wyborcze. 5-letnia kadencja ma zagwarantować, że samorządowcy skupią się na swojej pracy.
- Dziś w trzecim roku kadencji każdy rozgląda się już, żeby zdobyć głosy - argumentował i przyznał, że co do ograniczenia liczby kadencji ma mieszane uczucia. - Nie wiem, ale to nie jest etat, a dziś są samorządowcy, którzy traktują to jako dożywotni etat - mówił.
Według Andrzeja Pruszkowskiego (PiS) poniedziałkowej dyskusji w ogóle nie powinno być, bo nowe prawo jest nadal procedowane. Bronił jednak zmian, argumentując, że mają zapobiec powtórce sytuacji z 2014 r. Wówczas ostateczne wyniki wyborów samorządowych do sejmików znacznie różniły się od tych podawanych zaraz po zamknięciu lokali wyborczych. Te pierwsze wskazywały np. na wygraną PiS w woj. lubelskim, a okazały się dla tej partii gorsze. Dodatkowo PKW przez kilka dni nie była w stanie podać wyników.
- Pan marszałek przedstawił tylko fobie własnego środowiska, które obawia się kolejnych wyborów - oceniał Prusz-kowski.
Była też mowa o pieniądzach, bo na przeprowadzenie wyborów w budżecie państwa zarezerwowano ok. 307 mln zł. - Po zmianach będzie potrzeba dodatkowych 300 mln zł. Skąd PiS weźmie te pieniądze, komu je zabierze? - pytał Bożena Lisowska z PO.
Ostatecznie głosami koalicji PSL - PO sejmik przyjął stanowisko krytyczne wobec zmian w prawie wyborczym. Radni apelują też do prezydenta Dudy o niepodpisywanie ustawy.
Szef PKW o zmianach w ordynacji wyborczej: Po co cały ten kamuflaż
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?