Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lublinianie korzystają z Jadłodzielni i dzięki temu nie marnują jedzenia. „Można nic nie przygotowywać na święta”

Joanna Jastrzębska
Joanna Jastrzębska
Fot. Lukasz Kaczanowski/archiwum
Boks nr 97 na Targowisku przy Al. Tysiąclecia – to tu nieprzejedzone dania ze świątecznego stołu zaczynają drugie życie. Celem Jadłodzielni, bo o niej mowa, jest ocalenie jedzenia, które mogłoby trafić do śmietnika.

Dzień po Świętach Wielkanocnych o godz. 13 lodówka i półki świecą pustkami. Nie dlatego że tym razem nikt nic nie przyniósł, a dlatego, że dostarczone jedzenie już znalazło nowych właścicieli.

– Widać, że Wielkanoc. Rano było pieczywo, kiełbasa, ciasta – wylicza jedna z użytkowniczek Jadłodzielni.

Z potraw przyniesionych przez mieszkańców korzysta również pani Katarzyna.

– Zaczęłam tu przychodzić, jak sytuacja mi się pogorszyła, pod koniec grudnia. Wcześniej się wstydziłam – opowiada „Kurierowi”.

Mieszka nieopodal targowiska, więc teraz jest stałą bywalczynią Jadłodzielni. Sama wychowuje dwójkę dzieci z niepełnosprawnością. Ma też dorosłą córkę, żołnierkę, która często wyjeżdża na granicę. Wtedy pani Katarzyna dostaje pod opiekę także wnuczkę. Co znalazła w boksie nr 97?

– Było mleko, były gotowe dania z marketu. Bardzo dużo wędlin różnego rodzaju, jajka faszerowane, świąteczne ciasta i sałatki: oczywiście jarzynowa, ale nie tylko. Gdyby ktoś z jakiegoś powodu świętował z opóźnieniem, naprawdę nic nie musiałby przygotowywać. Widać, że na święta przygotowuje się zdecydowanie za dużo jedzenia. W inne dni zdarza się, że prawie nic nie ma – tłumaczy pani Katarzyna.

– Nasza Jadłodzielnia aktywnie przeciwdziała marnowaniu żywności i edukuje mieszkańców, co każdy z nas może zrobić, by lepiej wykorzystać swoje zasoby żywności, zarówno nadwyżki, jak i uzupełniać jej braki. Niedożywienie, ubóstwo można minimalizować poprzez lepszą dystrybucję, transport i przechowywanie, do czego zachęcamy – deklaruje zespół wolontariuszy odpowiedzialnych za funkcjonowanie Jadłodzielni.

Na półkach i w lodówce ląduje jedzenie zarówno od mieszkańców Lublina, jak i od przedsiębiorców. W poświąteczny wtorek w ciągu pół godziny do Jadłodzielni przychodzą cztery osoby, żeby zostawić pozostałości wielkanocnego stołu. Przyniesione przez nie słoiki i pudełka nie wylegują się na półkach, tylko od razu dzieli je między sobą kolejka chętnych.

– Przyniosłam wędliny, pasztety, trochę ciasta, które zostało. Wszystko świeżutkie. Oprócz tego rukolę, sałatki, słoik z duszonymi pieczarkami – mówi pani Kasia, która z daniami do Jadłodzielni przyszła po raz pierwszy. Jak to się stało, że po świętach zostało jej tyle jedzenia? – Miało być przygotowane dużo mniej, ale domownicy się mnie nie posłuchali. Żeby nie marnować, zdecydowałam, że przyniosę je tutaj. Część już zdążyłam zamrozić, ale widzę, że zainteresowanie jest ogromne, więc być może rozmrożę i podjadę tu jeszcze raz – zastanawia się.

Swoim wielkanocnym śniadaniem dzielą się także panie Paulina i Grażyna.

– Jesteśmy tu pierwszy raz, przyniosłyśmy pieczywo i sałatkę. Zrobiłyśmy za dużo jedzenia, jak zwykle. Do tej pory rozdawałyśmy gdzieś po rodzinie, teraz nie przywiozłyśmy dużo, bo nie spodziewałyśmy się, że jest takie zainteresowanie – mówią.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski