Karolina Rozwód nie znosi sceny, choć jednocześnie ją uwielbia. Nie znosi na niej być bo, jak mówi, stresują ją sytuacje, kiedy musi mówić do większej liczby ludzi (uściślijmy, że większa liczba ludzi oznacza już trzy osoby).
Trema sprawiła, że nie chciała nigdy być aktorką. Do tej pory pamięta jakiś apel szkolny, na którym deklamowała wierszyk.
– Myślałam wtedy, że umrę – kwituje. Scenę uwielbia natomiast, kiedy jest na widowni lub kiedy może podziwiać artystów zza kulis, co jest przywilejem bycia dyrektorem teatru. Jako nastolatka wcale nie marzyła by nim zostać, właściwie nie wiedziała, kim chce być.
**
LUBLINIANKA 60-LECIA - GŁOSOWANIE**
- Odkryłam, że organizowanie wydarzeń sprawia mi wielką frajdę dopiero przy okazji mojej pierwszej pracy przy Konfrontacjach Teatralnych Janusza Opryńskiego – mówi.
Później wyjechała do Paryża, gdzie studiowała zarządzanie kulturą, wówczas kierunek w Polsce zupełnie nieznany. Początkowo miała to być wiedza o teatrze, ale nie żałuje, bo praktyki odbywane m.in. w Luwrze, gdzie uczyła się jak robić wystawy na przykładzie obrazów Michała Anioła to wartość nie do przeceniania.
Pierwsza ważna sztuka, którą pamięta? Była w trzeciej klasie podstawówki, do Teatru im. H. Ch. Andersena zabrała ją mama, pasjonatka teatru.
Nie była to sztuka dla dzieci, a spektakl wywiedziony z teatru japońskiego. Kto był reżyserem, ani jaki był tytuł - nie może sobie przypomnieć.
Późniejsze wspomnienia to choćby „Sztukmistrz z Lublina” i spektakle, w których zobaczyła po raz pierwszy wielkie nazwiska: „Mąż i żona” z Jandą i Gajosem, „Kubuś Fatalista i jego pan” ze Zbigniewem Zapasiewiczem.
Wiele z tamtych gwiazd poznała osobiście, bo Rozwód wyznaje zasadę, że szkoda marnować okazji do spotkania wielkiej osobowości scenicznej i rozmowy.
O przyszłości Starego mówić nie chce. Woli cieszyć się z tego, co już udało się zrobić. Sukces zawdzięcza konsekwentnej realizacji programu („Stworzyłam repertuar, jaki zaciekawiłby mnie samą”, uważa), świetnemu zespołowi i magii tego miejsca.
– Jeszcze niedawno nie marzyliśmy o sprowadzeniu do nas takich muzyków, jak Diane Reeves, czy Richard Bona, a udało się. Dziś niektórzy artyści zmieniają swoje trasy, by móc wystąpić w tej kameralnej, niezwykłej sali Teatru Starego – podkreśla z dumą.
CZYTAJ TEŻ:
Lublinianka 60-lecia Kuriera Lubelskiego. Marta Denys: Oprowadzam tak, żeby otworzyć na piękno
Lublinianka 60-lecia: Teresa Bogacka: WSEI to moje „dziecko”
Lublinianka 60-lecia. Ewa Dumkiewicz - Sprawka: Sukcesy zawdzięczam szczęściu, jakie mam do ludzi
Lublinianka 60-lecia Kuriera Lubelskiego: Maria Olszak-Winiarska: Marzyłam, by zostać pielęgniarką
Lublinianka 60-lecia. Marzena Pieńkosz-Sapieha: Skromnie i po cichu można zrobić rzeczy wielkie
Lublinianka 60-lecia. Anna Nawrot-Gryka: Dawno temu wybrałam Białą i jestem w niej do dziś
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?