Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Gieresz: Trenerem się bywa, człowiekiem się jest

MARCIN PUKA
Fot. Lukasz Kaczanowski / Polska Press
Rozmawiamy z Łukaszem Giereszem, byłym zawodnikiem trzecioligowej Avii Świdnik. Bramkarz żółto-niebieskich został odsunięty od pierwszego zespołu Avii, na kilka kolejek przed końcem sezonu 2016/17.

Kilka miesięcy temu zostałeś odsunięty od pierwszego zespołu Avii. Działacze i sztab szkoleniowy Avii zarzucili ci brak zaangażowania, nienależyte i niestaranne wykonywaniem obowiązków wynikających z zapisów w kontrakcie, oraz znaczne obniżenie poziomu sportowego. Jak to odebrałeś?
Nie będę ukrywał, że bardzo to przeżyłem. Jednak minęło już trochę czasu i nabrałem do całej tej sprawy dystansu. W mojej ocenie słowa, które padły, były stworzone na potrzebę chwili. W całej sytuacji zrzucono odpowiedzialność na trzech najstarszych zawodników zespołu za wyniki całej drużyny. Jednak rezultaty w ostatnich trzech kolejkach pokazały że to nie w nas był problem. Jeżeli chodzi o aspekt sportowy, pan trener nie zrobił mi krzywdy, bo w styczniu poinformowałem go, że po tej rundzie niezależnie od wyniku kończę przygodę z piłką. W dodatku, w meczu z Resovią odniosłem uraz więzadła krzyżowego tylnego w prawej nodze. Wydawało się że to już koniec sezonu, ale na szczęście więzadło nie było zerwane, tylko w dużej części naderwane. Nasza gra nie wyglądała dobrze i jechaliśmy do Daleszyc na mecz o życie ze Spartakusem. Chłopaki z drużyny i trener sugerowali że dobrze by było jakbym się „powiązał” i zagrał w tym meczu. Widząc, że nasza gra nie wygląda dobrze, myślałem że mój powrót będzie dodatkowym bodźcem i w końcu zaczniemy wygrywać. Farmakologicznie załagodziłem ból i wystąpiłem w tym spotkaniu i kolejnych. W Daleszycach zremisowaliśmy, na tamten moment w kontekście utrzymania, był to dobry rezultat dla nas. W tej sytuacji trochę się zdziwiłem, że mając na uwadze powyższe trener podjął taką decyzję, choć nie mam o to pretensji. Nie dawno usłyszałem zarzut wobec mnie „mógł nie grać, gdy miał kontuzję, to by się go nie czepili”. Może i by mnie nie odsunęli od zespołu, ale miałbym pretensje do siebie, że nie dałem z siebie wszystkiego.

Kibice Avii byli podobno zszokowani takim obrotem sprawy. Kontaktowali się z tobą w tej sprawie?
Spotkałem się z przedstawicielami Stowarzyszenia Kibiców Avii. W całej tej sprawie było dużo niedomówień i niepotrzebnych emocji a ja nie chciałem żeby odbiło się to na grze drużyny w ostatnich trzech kolejkach. Uzyskałem wsparcie ze strony kibiców oraz jasną deklaracje że są ze mną. Do tego kibice zaangażowali się w wyjaśnienie całej tej sytuacji z odsunięciem nas od pierwszej drużyny bo pojawiło się bardzo dużo niedomówień. M.in. dzięki kibicom udało mi się dojść do całej prawdy. Przy tej okazji chciałem podziękować im za wsparcie.

Masz sobie coś do zarzucenia?
Powiem szczerze, absolutnie nie. Oddałem Avii całe serce, dwa kolana, zawsze dawałem z siebie wszystko. Spędziłem 12 sezonów rozegrałem 312 meczów ligowych, byłem kapitanem drużyny przez pięć lat. Pół roku temu, w sytuacji gdy nie dostawaliśmy wynagrodzeń, praktycznie na moich barkach była decyzja w połowie rundy czy dalej gramy. Udało się dograć jesień, mimo, że w pewnym momencie pojawiło się widmo upadku klubu.

Byłeś kapitanem Avii i pewnie nie myślałeś, że tak zakończy się twoja przygoda z klubem, w którym spędziłeś wiele lat?
Na pewno nie spodziewałem się takiego rozwoju sytuacji. Tak jak wspominałem wcześniej, trochę czasu już minęło i emocje opadły. Spotkałem się z prezesem, odbyłem długą i szczerą rozmowę, w której wyjaśniliśmy sobie całą sprawę. Podaliśmy sobie ręce i rozstaliśmy się w zgodzie. Tego samego nie mogę powiedzieć o relacji z panem trenerem, z którym jako kapitan miałem dobry kontakt i wielokrotnie rozmawialiśmy, jednak po całej sytuacji niestety nie zdobył się na rozmowę ze mną. To mnie najbardziej zabolało, nie mam pretensji o to, że mnie odsunął, bo takie miał prawo jako szkoleniowiec. Ale cóż, trenerem się bywa, a człowiekiem się jest.

Podobno miałeś po zakończeniu przygody z piłką, zostać w Avii w roli trenera bramkarzy? Czy to prawda i jak rozwiązano tą kwestię?
To prawda, były takie plany, chciałem związać się z Avią jak trener na lata, rozmawiałem nawet o tym z szefem szkolenia, trenerem Tadeuszem Łapą, któremu przedstawiłem jakbym to widział. Prezes poinformował mnie, że moja propozycja została zaakceptowana. Niestety pan trener nie widział możliwości współpracy ze mną, jako trenerem bramkarzy. Taką informację uzyskałem od prezesa. Życie toczy się dalej i przede mną kolejne wyzwania.

Chodzą pogłoski, że zostałeś trenerem Granitu Bychawa?
Tak, dostałem propozycję od zarządu Granitu i ją zaakceptowałem. Rozpoczynam nowy etap przygody z piłką.

Nie chciałbyś jeszcze pojawić się na boisku? Wiadomo, nie wypominając wieku, że bramkarz jest jak wino - im starszy, tym lepszy.
Moja decyzja o zakończeniu przygody z piłką jest definitywna, przez większość swojej przygody nie miałem kontuzji, a jak się zaczęły to co jedna to cięższa. Nie jestem w stanie zbudować formy sportowej na poziomie, który mnie zadowoli, dlatego od teraz skupiam się tylko na pracy trenerskiej.

Będziesz dalej kibicował Avii?
Oczywiście, życzę Avii jak najlepiej, jestem dumny z tego, że mogłem reprezentować żółto-niebieskich przez tak długi czas. Poznałem w tym klubie fantastycznych ludzi, mam wielu przyjaciół oraz niesamowite wspomnienia. Dostałem propozycję oficjalnego pożegnania od prezesa i zamierzam skorzystać z niej ze względu na szacunek do klubu oraz kibiców.


#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski