Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Maj, autor ilustrowanej kroniki "Profesor w Lublinie": Wszyscy mówili o nim wyłącznie pozytywnie, chwalili współpracę z nim

Krzysztof Nowacki
1 kwietnia 1990 roku Hans Nielsen zadebiutował w Motorze. Cztery sezony, które spędził w zespole "Koziołków" zostały dokładnie przedstawione w ilustrowanej kronice „Profesor w Lublinie”. Z jej autorem, Maciejem Majem, pasjonatem speedway’a i historii żużla w naszym mieście, wspominamy okres jazdy Duńczyka w Motorze: - Zawsze mówiąc o Polsce wymienia pierwszy tytuł mistrza świata zdobyty w 1986 roku w Chorzowie i debiut w Motorze. Te dwa wydarzenia najbardziej zapadły mu w pamięci.

Jak wspomina pan okres startów Hansa Nielsena w Motorze Lublin?
To było wydarzenie nietuzinkowe. Sam pomysł sprowadzenia Nielsena był genialny, a realizacja tego planu wszystkich zaskoczyła. Był wzorem zawodowca, wyznaczał inne standardy w relacjach z kibicami, dbał o sponsorów. Dlatego zjednał sobie tylu ludzi.

Do dzisiaj wszyscy dobrze go wspominają
Pracując nad publikacją „Profesor w Lublinie” korzystałem z różnych źródeł, rozmawiałem z wieloma osobami i szukałem jakiejkolwiek wpadki Nielsena. Jakiegoś niedociągnięcia pokazującego mistrza od drugiej strony, nie tej perfekcyjnej. I na nic nie natrafiłem. Nikt nie wymienił żadnej jego słabości. Wszyscy mówili o nim wyłącznie pozytywnie, chwalili współpracę z nim.

Pierwszy mecz Nielsena w Lublinie oglądała niewyobrażalna liczba kibiców.
Dwie godziny przed meczem stadion był już wypełniony kibicami. Skupiał na sobie całą uwagę. Wszystkie oczy skierowane były na Nielsena. Mimo, że w tym meczu w Motorze debiutował jeszcze jeden Duńczyk, Joergensen. Dzisiaj moglibyśmy powiedzieć, że zachowanie Nielsena było nieprofesjonalne, bo o godz. 12 przyleciał do Warszawy, a mecz był o godz. 14. Pojechał bez żadnego treningu, tylko mechanicy wcześniej przywieźli jego sprzęt. Nielsen natomiast wyszedł na tor, dwa razy kopnął butem, dostał wskazówki od mechaników i wszystko wiedział. W mgnieniu oka dostosował się do warunków. Nielsen zresztą wyznaczał trendy. Jako pierwszy zaczął badać tor śrubokrętem. Miał ciężki szpikulec, który wbijał w różnych miejscach toru. Na początku jeździł na Goddenie, później przesiadł się na Jawę i umiał bardzo szybko przestawić się na nowy sprzęt. Jako pierwszy wprowadził także leżące silniki.

30 lat temu w Motorze Lublin zadebiutował Hans Nielsen. Zoba...

Dla kibiców przyjazd Duńczyka był wielkim wydarzeniem, ale dla Nielsena debiut w polskiej lidze również były dużym przeżyciem?
Tak i Nielsen często o tym mówi. Wspomina i podkreśla, że Lublin, a szczególnie ten pierwszym mecz z Rybnikiem, był dla niego bardzo wyjątkowym wydarzeniem. Zawsze mówiąc o Polsce wymienia pierwszy tytuł mistrza świata zdobyty w 1986 roku w Chorzowie i debiut w Motorze. Te dwa wydarzenia najbardziej zapadły mu w pamięci.

Kibicom nie odmawiał autografu, wspólnego zdjęcia, natomiast z kolegami z drużyny chętnie dzielił się swoją wiedzą?
Zdecydowanie. Natomiast gdy rozmawialiśmy kilka lat temu, przyznał jednak, że chociaż podpowiadał i chciał pomagać, to przeszkadzała w tym bariera językowa. A z drugiej strony mówił, że koledzy z drużyny początkowo z niedowierzaniem podchodzili do tego, że chce im pomóc, że przekazuje im swoje uwagi. Na początku byli sceptyczni.

Zbierając zdjęcia do albumu trudno było wybrać te najlepsze, najciekawsze?
Więcej zdjęć jest z późniejszego okresu jego startów w Lublinie. Byłem zaskoczony, że pierwszy mecz nie był za dobrze udokumentowany. Wydarzenie było wielkie, a zdjęć Nielsena nie ma aż tak wielu. Jest kilka, może kilkanaście. Dzisiaj oczywiście powstałyby ich setki, ale w 1990 roku fotoreporterzy nie mogli sobie na to pozwolić. Rozmawiałem jednym z nich i przyznał, że brakowało wówczas materiałów fotograficznych i na cały mecz miał do dyspozycji jeden film kolorowy i jeden czarno-biały. Nie mógł poświęcić ich tylko na Nielsena, ponieważ musiał robić zdjęcia wszystkim zawodnikom.

Czy oglądając pana album ze zdjęciami, Nielsen zwrócił większa uwagę na pewne wydarzenia?
Oglądał głównie rozdział poświęcony debiutowi w Motorze. Poza tym na dłużej zatrzymał się przy meczu w Gorzowie w 1991 roku. Wystąpił wtedy nie w swoim kombinezonie, a w pierwszym wyścigu rozleciał mu się silnik. W następnych biegach jeździł na motocyklu pożyczonym od Marka Kępy. To wspomnienie wywołało uśmiech na jego twarzy. Zwrócił również uwagę na mecz z Falubazem Zielona Góra w 1992 roku. Miał wtedy bardzo groźny upadek na lubelskim torze. Doznał wstrząsu mózgu, można powiedzieć, że był reanimowany z budynku klubowym. Widać było, że aż ciarki po nim przeszły, jak przypomniał sobie tamto wydarzenie.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski