Ludzie przynoszą kłopoty, żale
Chełmowa Góra to jedno z najwyższych wzniesień Krasnobrodu i całego Roztocza. Wzniesienie ma wysokość 336 metrów n.p.m. Widok z niego jest rozległy, bardzo ciekawy. Zobaczymy tam domy, ulice i place Krasnobrodu, ale także duże kompleksy leśne, okoliczne wzgórza oraz m.in. dolinę św. Rocha. My dotarliśmy na to wzniesienie od strony krasnobrodzkiej Kalwarii, którą można oglądać za miejscowym, zabytkowym kościołem pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Można tam jednak dojść także gruntową drogą wiodącą z Krasnobrodu.
Na wzniesieniu zobaczymy wysoki krzyż z wizerunkiem ukrzyżowanego Chrystusa (ustawiono go w 1993 r.). U jego podnóża pozostawiono wiele małych krzyży i krzyżyków. Tak jak w prawosławiu, ludzie przynoszą w to miejsce swoje choroby, żale, troski, codzienne kłopoty. Zostają one wraz z nimi na pięknym pustkowiu. Z dala od ludzkich siedzib.
Warto się wybrać do sąsiedniego, zabytkowego kościoła i klasztoru. To miejsce ma fascynującą historię. Jaką?
Krasnobrodzkie cuda
W 1664 r. Jan „Sobiepan” Zamoyski oraz jego żona Maria ufundowali w Krasnobrodzie drewniany kościół. Powierzono go opiece dominikanów. Potem założono tam okazałe, murowane sanktuarium oraz klasztor. W świątyni umieszczono cudowny obrazek z wizerunkiem Matki Boskiej, którą nazwano Krasnobrodzką. Za jego pośrednictwem zaczęły dziać się cuda. Dokładnie je spisywano.
Już w 1644 r. ozdrowiał Adam Król, 15-letni mieszczanin krasnobrodzki, a dwa lata później rotmistrz Krzysztof Borkowski (obaj cierpieli na choroby oczu). Łaski doznała także pewna mieszczka, którą opętały trzy duchy (od dwóch uwolniła się w Sokalu, trzeci został wygnany w Krasnobrodzie) oraz dwóch mężczyzn (przestały ich boleć ręce).
W 1649 r. cudownie wyzdrowiała niejaka Giińska (być może chodzi o kobietę o nazwisku Glińska) z „Towarzyszkami swoiemi”, a rok później do zdrowia powróciły konające dziecko pewnego tomaszowskiego mieszczanina oraz m.in. chore dziecko z Łosińca. A to dopiero początek niezwykłych zdarzeń.
Były to głównie uzdrowienia, niektóre bardzo efektowne. W 1653 r. np. do klasztoru przybył np. pewien jegomość z dzieckiem mającym sześć palców u jednej z rąk. „A gdy go tu ofiarowano, odpadł szósty palec bez boleści, y tak ręka dziecieńcia w zupełney została pięciu palcy liczbie y zdrowiu (…)” - czytamy w staropolskim opisie tego wydarzenia.
Uzdrowienie królowej Marysieńki
Jeden z krasnobrodzkich cudów zadecydował o dalszych losach kultu Matki Boskiej na całej Zamojszczyźnie. W 1680 r. do Krasnobrodu przyjechała Maria Kazimiera Sobieska, od 1674 r. królowa Polski (wcześniej była żoną zamojskiego ordynata). Ona także potrzebowała pomocy.
„Bliską porodzenia będąc w takim niebezpieczeństwie znaydowała się, że nietylko od Doktorow w cale zdesperowana, ale y opuszczona została, a zatym iuż prawie w poł umarłą, do Kościoła Krasnobrodzkiego przywieziona była, gdzie iak tylko do ust iey cudowny obrazek Matki Boskiej przyłożono, zaraz jakoby z głębokiego snu obudzona została y dalej coraz lepiej mieć się poczęła (…) - czytamy w starych zapiskach. „Odwieziona po tym z Kościoła, od niebezpiecznego płodu, który zgnieły sztukami wypadał, wolną się bydź uczuła”.
Potem królowa Marysieńka jeszcze przez 40 dni pozostała w Krasnobrodzie. W 1690 r. ufundowała w tej miejscowości murowaną świątynię, którą możemy oglądać do dziś. Jej budowa trwała dziewięć lat. Założono tam także dominikański klasztor.
O cudownych wydarzeniach nigdy nie zapomniano. Krasnobrodzkie Sanktuarium NMP także z tego powodu ma dla katolików, nie tylko z Zamojszczyzny, szczególne znaczenie. Odwiedzają je tłumy wiernych i turystów. Nadal podobno dochodzi w tym miejscu do uzdrowień.
Ów krasnobrodzki kościół jest murowany z cegły, otynkowany, jednonawowy. Są w nim dwie zakrystie, a nad jego nawą można oglądać wieżyczkę z sygnaturką. Wnętrze świątyni wyposażone w pięć pozłacanych ołtarzy. W centrum głównego, na tle kopii wizerunku Matki Bożej Krasnobrodzkiej, umieszczono niewielki obrazek, który jest uznawany za cudowny. W sąsiedztwie zabytkowego kościoła i klasztoru w Krasnobrodzie można także oglądać unikatową kalwarię wyrzeźbioną przez Lucjana Borutę. Ona także ma niezwykłą historię.
Ból przekazywany rzeźbom
Smutni aniołowie z ogromnymi skrzydłami, ponurzy rzymscy legioniści oraz boleściwy Chrystus, którego twarz budzi litość, ale też niepokój. Tak wyglądają niezwykłe postacie wyrzeźbione przez Lucjana Borutę. Ów artysta urodził się w 1929 r. w Draźniewie (niedaleko Drohiczyna). Jego ojciec pracował jako krawiec, matka zajmowała się gospodarstwem.
Młody Lucjan musiał wyjechać „za chlebem” do Warszawy, gdzie pracował przy odbudowie tego miasta z wojennych zniszczeń. Potem budował też m.in. torowiska i mosty kolejowe w Elblągu i Częstochowie. Nigdzie nie mógł sobie zagrzać miejsca. Na początku lat 60. wrócił do Drohiczyna, gdzie imał się różnych zajęć (szył ubrania, pracował na budowach).
W 1966 r. został zatrudniony przy remoncie kościoła parafialnego w rodzinnej miejscowości. Wówczas doszło do wypadku. Spadł z rusztowania o wysokości 10 m. Skończyło się to tragicznie. Jak wówczas mówiono „został kaleką” (cierpiał na niedowład nóg). Za to w jego głowie zaczęły pojawiać się niezwykłe wizje.
Mógł pracować rękami, jednak najprostsze czynności wywoływały ból. Zaczął rzeźbić, głównie w wiązie i topoli, a potem w drewnie lipowym – ulubionym tworzywie ludowych rzeźbiarzy. Powstawały krzyże, niewielkie świątki, figury Chrystusa Frasobliwego. Z czasem były ona coraz lepsze i... większe. Jednak miały one na sobie jakieś piętno. Jakby artysta ból przekazywał swoim rzeźbom.
To zostało zauważone – najpierw przez drohiczyńskiego proboszcza, potem przez miłośników sztuki ludowej, zwanej czasami „naiwną”. Jego sława dotarła także do Krasnobrodu. W 1980 r. ks. Kazimierz Wójtowicz, zlecił artyście wykonanie kalwarii. Powstała na ponad 2-hektarowym, przykościelnym ogrodzie.
Drewniane anioły i kapliczka na wodzie
Boruta tworzył ją przez sześć miesięcy. Zawsze robił to w ten sam sposób. Siadał okrakiem na klocku, w którym miał rzeźbić, potem brał Pismo Święte. Modlił się i – jak mówili okoliczni mieszkańcy – „rozmawiał z Bogiem”. Następnie zabierał się do pracy. Wyrzeźbił 84 ponad 2,5-metrowe postaci, które potem ustawiono na stacjach Męki Pańskiej.
Umieszczono je w malowniczej scenerii świerków, jodeł i modrzewi. Do dziś robią one niezwykłe wrażenie. Co je wyróżnia? Tworzą one jakiś odrębny, surowy spektakl. Nie można obok tych dzieł przejść obojętnie, bo wydaje się, iż rzeźbiarz przelał na nie swoje cierpienie i troski.
Owe rzeźby wydają się szorstkie, kanciaste, wręcz „toporne” (taką opinię usłyszeliśmy od jednej z turystek, która odwiedziła Krasnobród). Jednak – może także przez ich surowość – są w nich zawarte potężne emocje, ból, ale także dostojeństwo. Te dzieła mogą się nie podobać, ale nie mogą być dla nikogo obojętne.
I o to chyba rzeźbiarzowi oraz ks. Wójtowiczowi chodziło. Kalwaria Krasnobrodzka jest nadal chętnie odwiedzana przez turystów. Nie tylko. Miejscowe parafianki przed rzeźbami ustawiają sztuczne kwiaty, pucują twarze smutnych aniołów i wieszają na „świątkach” pstrokate szarfy (każdą ze stacji opiekuje się jedna z gminnych miejscowości). Ludzie się przy tych figurach modlą, śpiewają nabożne pieśni.
Z cudownej mocy słynie natomiast pobliska, krasnobrodzka kapliczka „Na wodzie” (to tam objawiła się Matka Boska). Woda z niej pomaga podobno na dolegliwości skórne i m.in. reumatyczne. Kapliczka znajduje się w miejscu, gdzie okoliczni parafianie i pątnicy mogą odpocząć na ławkach, w cieniu drzew. Ustawiono tam także drogę krzyżową.
Bardzo ciekawa jest również inna krasnobrodzka kaplica.
Schody u świętego Rocha
Warto się tam wybrać. Malowniczo położona kaplica pod wezwaniem św. Rocha w Krasnobrodzie jest jednym z najbardziej lubianych i najczęściej odwiedzanych miejsc na Roztoczu. Jej historia sięga podobno XVII wieku. Miała ją wówczas ufundować królowa Marysieńka. Wewnątrz kaplicy umieszczono obraz św. Rocha. Według legendy, stało się to podczas szalejącej w okolicy epidemii dżumy.
W okolicach kaplicy działo się wiele dramatycznych wydarzeń. 24 marca 1863 roku, miała tam miejsce bitwa powstańców styczniowych pod dowództwem pułkownika Marcina Borelowskiego „Lelewela” z oddziałem rosyjskim. Zginęło 43 powstańców. Zostali oni pochowani na krasnobrodzkim cmentarzu parafialnym.
W 1935 r. kaplica św. Rocha uległa zniszczeniu (podczas burzy zwaliło się na nią jedną z okolicznych drzew). Została jednak odbudowana w stylu zakopiańskim. Od wieków uważa się, że woda z bijącego obok kaplicy źródełka ma właściwości uzdrawiające.
Cała okolica jest zresztą uznawana za magiczną. Niektórzy twierdzą np., że przejście kilka razy po stromych zboczach wokół kapliczki (teraz są tam schody) może uzdrowić różne dolegliwości, ale także przynosi powodzenie w życiu.
Warto także odwiedzić wąwozy znajdujące się w okolicznych, pachnących żywicą lasach. Są one łatwo dostępne. Wytyczono tam szlaki turystyczne.
- Dożynki wojewódzkie 2024. Rolnicy z lubelskiego świętowali. Zobacz zdjęcia
- Wielkie święto siatkówki. Hala Globus wypełniła się po brzegi. Zdjęcia i wideo!
- Poznaliśmy Osobowości Roku z woj. lubelskiego. "Efekty zrobią hałas". Zdjęcia i wideo
- Targi książki i mediów "VIVELO". Tłumy miłośników literatury wypełniły Targi Lublin
- Cóż za pyszności! Stoiska pełne przysmaków na Europejskim Festiwalu Smaku
- "Spotkania w kulturze Słowian" przyciągnęły miłośników wierzeń słowiańskich
Mount Everest cały czas rośnie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?