Mały, pluszowy i bardzo stęskniony

Jego losy są smutne i pogmatwane. Jeszcze do niedawna spacerował z panią Danutą po Czechowie. Był pod jej troskliwą opieką. Siedmioletni kundelek pomimo surowej, schroniskowej diety wciąż ma lśniącą, miękką sierść pluszowego misia i - też jak u misia - wystający brzuszek. - To łagodny, nieskłonny do agresji, kanapowy piesek - mówi Dorota Okrasa, wolontariuszka. - Takie najgorzej się u nas odnajdują. Przechodzą istną traumę, a czasem zdarza się, że zdychają z żalu.

Pierwszy raz Miki trafił na Metalurgiczną we wrześniu. Pani Danuta zachorowała na raka i musiała pójść do szpitala. Wcześniej dojeżdżała na leczenie i jakoś sobie radziła z opieką nad psem. W pewnej chwili stało się to niemożliwe. Nie znalazł się nikt, kto by się zaopiekował małym kundelkiem, którego starsza pani tak bardzo kocha- ła. - Ciągle do nas dzwoniła ze szpitala dowiadywać się, jak się miewa Miki - opowiada Maria Wojtalik, pracownica schroniska.

Panią Danutę wypisano po dwóch miesiącach. Natychmiast zadzwoniła do schroniska i wyprosiła, aby zwrócono jej Mikiego. Wszystko wskazywało na to, że razem będą się spokojnie starzeć. Niestety, pani Danuta nagle zmarła. Miki znowu wylądował, przestraszony, w zimnym boksie schroniska.

Pracownicy i wolontariusze dokładają wszelkich starań, aby podopiecznym było jak najlepiej, ale warunki są trudne - spacer raz w tygodniu, skrupulatne rozdzielanie jedzenia i leków. Miki, póki co, nie zaznał wiele takiego życia. Jest zaszczepiony, odrobaczony i wykastrowany. Pilnuje się nogi i jest bardzo spokojny. Nie sprawia kłopotów. Codziennie w schronisku przy ul. Metalurgicznej 5 wyczekuje kogoś, kto go weźmie.