Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Dutkiewicz (TBV Start Lublin): Wykonujemy różną robotę, ale wiemy w jakim celu to robimy

Krzysztof Nowacki
- Gdy przyjeżdża grupa polskich zawodników oraz grupa amerykańskich, to potrzeba trochę czasu, żeby się zgrać. W pierwszych meczach nie byliśmy jeszcze kolektywem - mówi Marcin Dutkiewicz, koszykarz TBV Startu Lublin. Czerwono-czarni wygrali 9 z 12 ostatnich meczów w lidze.

Mecz z Asseco, chociaż zwycięski, była dla was trudnym spotkaniem. Było widać, że zdobywanie punktów przychodzi wam wyjątkowo ciężko?
Zgadza się. Pokazuje to niski wynik. Zazwyczaj w swojej hali rzucaliśmy po 90, 100 punktów. Asseco pozwoliło nam na dużo mniej. Gra była szarpana, nerwowa, ale na szczęście wygraliśmy i z tego się cieszymy, bo to kolejny krok tam, gdzie chcemy być.

Możecie ze spokojem oczekiwać kolejnych spotkań, w Pucharze Polski i w lidze, do której wrócicie dopiero za miesiąc.
Taki był plan. Po przegranej w Zgorzelcu mieliśmy trzy mecze i powiedzieliśmy sobie, że musimy je wygrać, wykonać trzy kroki i w niedzielę postawiliśmy ten trzeci. Przegrana z Asseco skomplikowałaby naszą sytuację w tabeli, bo liczy się każde zwycięstwo. Od miejsca czwartego, piątego do 12. jest straszny ścisk, a różnice wynoszą jedno zwycięstwo. Poza tym, pamiętaliśmy mecz w Gdyni, w którym prowadziliśmy przez 37 minut, a potem trochę zwariowaliśmy i przegraliśmy w dogrywce. Teraz możemy odpocząć i spokojnie przygotowywać się do meczu Pucharu Polski.

W meczu z Asseco nie wszystko wam wychodziło, ale to spotkanie pokazało, jak zespół dojrzał przez pierwsze miesiące?
Mecz trwa 40 minut, ale musisz być przygotowanym na ostatnie trzy. Te decydujące minuty to zupełnie inna bajka, dlatego że w grę wchodzi koncentracja, zmęczenie i skuteczność. Każdy mecz jest dla nas nowym doświadczeniem. Nabieramy go coraz więcej, a we wcześniejszych meczach, to właśnie końcówki kilka razy zaważyły na naszych przegranych.

Jak opisze pan rozwój drużyny w trakcie sezonu?
Zespołowość. Gdy przyjeżdża grupa polskich zawodników oraz grupa amerykańskich, to potrzeba trochę czasu, żeby się zgrać. W pierwszych meczach nie byliśmy jeszcze kolektywem. To wychodzi dopiero w drugiej części sezonu, w najważniejszych meczach. Jeżeli ja zostanę minięty w obronie, to wiem, że mam trzech gości z tyłu, którzy mi pomogą. Tego na początku sezonie nie było, bo ten nawyk przychodzi z czasem. W ataku każdy z nas może robić coś innego. Ja mogę rzucać za trzy, Chavaughn „wjeżdżać”, a Darryl zbierać. Każdy z nas wykonuje inną robotę, ale wiemy w jakim celu to robimy. Jest nas pięciu na boisku, dodatkowo siedmiu na ławce plus trenerzy i wszyscy musimy sobie pomagać, stanowić zespół.

16 lutego zagracie w Pucharze Polski. Z jakimi celami udacie się na turniej finałowy do Warszawy?
Większość z nas nigdy nie grała w Pucharze Polski, więc będzie to dla nas zderzenie z zupełnie czymś nowym, bo puchar rządzi się swoimi prawami. To dobrze, że w okienku w lidze, gdy przez miesiąc nie gramy żadnego meczu, będziemy mogli zagrać jedno, może dwa, a nawet trzy spotkania. Ile ich będzie, to zobaczymy (turniej finałowy PP rozgrywany jest systemem pucharowym – red.). Fajnie, że w ćwierćfinale zagramy z Polskim Cukrem Toruń, z bardzo dobrą drużyną, które jest obecnie w formie. Będziemy mogli się sprawdzić i podtrzymać to, co mamy. Nie chcę natomiast składać deklaracji po co pojedziemy do Warszawy, ale fajnie byłoby tam sprawić niespodziankę.


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski