Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Plichta - biznesmen poza prawem?

Tomasz Słomczyński, Łukasz Kłos
Majątek Amber Gold ma zostać sprzedany w celu spłacenia klientów. Natomiast prezes Marcin Plichta pozostaje nadal milionerem
Majątek Amber Gold ma zostać sprzedany w celu spłacenia klientów. Natomiast prezes Marcin Plichta pozostaje nadal milionerem Przemek Świderski
Jak wynika z dokumentów, do których dotarliśmy, Sąd Rejestrowy, który wpisał do KRS Marcina Plichtę jako prezesa zarządu Amber Gold, musiał wiedzieć, że ma do czynienia ze skazanym za oszustwa przestępcą. Z kolei Sąd Karny, który rozpatrywał skargę na umorzenie prokuratorskiego śledztwa w sprawie Amber Gold, nakazał wznowić działania prokuratorów, ale tak, żeby "nie paraliżować działalności spółki" Marcina Plichty. W efekcie śledztwo trwa już ponad dwa i pół roku.

Tymczasem sam Marcin Plichta (vel Stefański, po ślubie przyjął nazwisko żony) konsekwentnie nie składał sprawozdań finansowych z działalności swoich spółek i nic nie robił sobie z kar wymierzanych przez sąd. W związku z tym wielokrotnie był przez komorników ścigany za niepłacenie niewielkich (do tysiąca złotych) grzywien. Sprawy były umarzane, a egzekucje komornicze bezskuteczne. Plichta albo "nic nie miał", albo policjanci dochodzili do wniosku, że miejsca pobytu biznesmena ustalić się nie da. Dodajmy, że działo się to również wtedy, gdy w całej Polsce funkcjonowały już oddziały Amber Gold, a o samym Plichcie pisały gazety.

Lektura akt sądowych spółek związanych z Marcinem Plichtą skłania do wyciągnięcia smutnych wniosków dotyczących funkcjonowania systemu sprawiedliwości w Polsce.

Nieuważny referendarz

- Co prawda przepisy zabraniają zasiadania we władzach spółek osobom skazanym np. za oszustwa, ale brakuje nam możliwości sprawdzania przeszłości osób takich jak Marcin Plichta - argumentują sędziowie. W praktyce rzadko kiedy wiedzą, czy Kowalski, który chce zostać prezesem zarządu, jest przestępcą czy nie.

Jak się okazuje, w tym przypadku referendarz sądowy musiał wiedzieć, że ma do czynienia z przestępcą.
Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że 22 czerwca 2010 roku Ministerstwo Gospodarki przysłało pismo, w którym informuje o nałożonym na Amber Gold zakazie prowadzenia tzw. domu składowego (chodzi o działalność polegającą na przechowywaniu towarów - w tym przypadku metali szlachetnych).

Powodem ministerialnego zakazu jest "niezgodne z faktami" oświadczenie, jakie złożył resortowi Marcin Plichta.
Owa "niezgodność z faktami" to nic innego jak kryminalna przeszłość Marcina Plichty. Chodzi o tzw. sprawę Multikasy z 2004 roku. Firma pobierała pieniądze na opłacanie rachunków swoich klientów (za gaz, prąd, etc.), lecz, jak się wkrótce okazało, nie trafiały one do kogo trzeba. Plichta za to w 2008 r. usłyszał wyrok sądu skazujący go na 1 rok i 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu.

23 czerwca 2010 r. "Gazeta Wyborcza" ujawnia: "Związek między sprawą Multikasy a Amber Gold bierze się stąd, że ciążący na prezesie wyrok uniemożliwia mu prowadzenie domu składowego."
Powtórzmy - dzień wcześniej Ministerstwo Gospodarki wysłało stosowne pismo do gdańskiego Sądu Rejestrowego.
Wtedy kierowanie Amber Gold przejmuje żona Marcina - Katarzyna Plichta. Jednak na krótko. We wrześniu 2010 roku, decyzją referendarza sądowego, Marcin Plichta powraca na stanowisko prezesa Amber Gold. I to pomimo prawomocnego wyroku skazującego i pisma z ministerstwa.

W licznych komentarzach do afery, jaka wybuchła w związku z działalnością Amber Gold, sędziowie wskazują na błędy systemowe. Mają one pozwalać na rejestrowanie osób skazanych we władzach spółek.
Tymczasem, żeby zorientować się, że Plichta miał wyrok za przestępstwo gospodarcze, wystarczyło dokładnie zapoznać się ze zgromadzonymi w sądzie (i ogólnodostępnymi) dokumentami.
Z prośbą o ustosunkowanie się do powyższych informacji zwróciliśmy się do wiceprezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku. Zapewnił, że we wtorek przekaże odpowiedź.

Żeby nie sparaliżować parabanku

O ile w przypadku Sądu Rejestrowego można mówić o nieudolności, to Sąd Karny, który analizował sprawę Amber Gold, wykazał się daleko idącą ostrożnością. W efekcie - prokuratura bada gdańską spółkę już od dwóch i pół roku.
- Śledztwo w sprawie Amber Gold mogłoby zakończyć się wcześniej, ale nie mieliśmy przeszkadzać w działalności Amber Gold - mówią nieoficjalnie prokuratorzy, powołując się na konkretne wskazówki, jakie sąd wydał w tej sprawie.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij, zarejestruj się i w sierpniu korzystaj za darmo: www.dziennikbaltycki.pl/piano

Decyzja sądu to pokłosie skargi Komisji Nadzoru Finansowego na działania prokuratury. Pod koniec 2009 r. do śledczych wpłynęło zawiadomienie urzędników KNF, którzy twierdzili, że Amber Gold może łamać prawo, prowadząc działalność bankową bez odpowiedniej licencji. Prokuratorzy nie doszukali się znamion przestępstwa w przedstawionych im okolicznościach i odmówili wszczęcia śledztwa. KNF nie dała jednak za wygraną i od postanowienia odwołała się do sądu.

Ten podzielił argumentację komisji i nakazał wszczęcie śledztwa. Szkopuł w tym, że w treści postanowienia zawarł osobliwe polecenie, by śledztwem "nie paraliżować działalności spółki". Zdaniem naszych rozmówców, to miał być jeden z czynników studzących prokuratorski zapał.
- Poza tym śledztwa dotyczące działalności gospodarczej wymagają zgromadzenia olbrzymich ilości dokumentacji. A już w szczególności, gdy sprawa dotyczy działalności finansowej, kiedy tylko samych klientów jest kilkadziesiąt tysięcy - twierdzi jeden z prokuratorów.

Przez kilkanaście miesięcy kulisy "imperium Plichtów" próbował rozpracować tylko jeden prokurator z Wrzeszcza. W lipcu br. sprawa trafiła do Prokuratury Okręgowej, gdzie dopiero kilka dni temu powołano specjalny zespół śledczych.
Znaczący jest fakt, że biegły z zakresu rachunkowości sporządza - na zlecenie prokuratury, opinię w tej sprawie od... półtora roku. Czy prace mają się już ku końcowi?
- Zakres naszych pytań do biegłego będzie trzeba znacząco poszerzyć - mówią prokuratorzy.

Prezes ubogi i bezdomny

Znaczącą część, jeśli nie większość, dokumentów zgromadzonych w Krajowym Rejestrze Sądowym, dotyczących spółek zarządzanych przez Marcina i Katarzynę Plichtów, to korespondencja związana z grzywnami, jakie sąd wymierzał mu za nieskładanie sprawozdań finansowych. Polskie przepisy nakładają taki obowiązek, a za jego niedopełnienie grozi kara do tysiąca złotych. Dotarliśmy do dokumentów kilku spółek kierowanych przez Marcina lub Katarzynę Plichtów. W aktach żadnej z nich nie znaleźliśmy ani jednego ważnego sprawozdania finansowego. Jedyny dokument tego rodzaju widnieje w aktach Amber Gold Sp. z o.o. Sąd odrzucił go jednak, gdyż nie spełniał wymogów formalnych.
W sprawie niezłożonych sprawozdań sąd początkowo wysyłał upomnienia. Z czasem egzekucję kar finansowych powierzył komornikom.

Jeden z nich w 2008 roku próbował ściągnąć z Marcina Plichty niecałe 800 złotych. Poddał się jednak, o czym świadczy dokument, w którym tłumaczy, dlaczego egzekucja stała się niemożliwa: "W toku czynności egzekucyjnych ustalono, że dłużnik [tj. Marcin Plichta - red.] jest zameldowany od urodzenia (…) u rodziców (…), lecz nie mieszka tam od około dwóch lat. Dłużnik aktualnie przebywa u konkubiny, lecz dokładnego adresu nie zdołano ustalić. Dłużnik pod wskazanym adresem zameldowania nie posiada żadnych ruchomości ani innego majątku. (…) Dłużnik nie posiada pojazdu ani innego majątku, z którego można by było skutecznie przeprowadzić egzekucję. Zajęcie rachunku bankowego nie doprowadziło do skuteczności egzekucji".
Wobec takiego stanu rzeczy sąd umorzył kilkusetzłotowy dług Marcina Plichty.

To był październik 2008 r. Trzy miesiące później Marcin Plichta zakłada spółkę Amber Gold, która wkrótce będzie chwaliła się milionowym, potem dziesięciomilionowym, a następnie pięćdziesięciomilionowym kapitałem zakładowym.
Wspinanie się po szczeblach biznesowej kariery nie skutkowało porzuceniem zwyczaju ukrywania sprawozdań finansowych. W marcu 2011 roku, kiedy o Plichcie zaczynało być głośno, a Amber Gold przygotowywał się do podbicia rynku, sąd wymierzył Marcinowi Plichcie kolejną grzywnę. Wobec trudności z ustaleniem miejsca pobytu biznesmena (prezesa znanej już wtedy w Polsce firmy z licznymi oddziałami w kraju) sąd zleca tę czynność policji.

Pisze policjant: "W odpowiedzi na pismo (...) dot. przeprowadzenia wywiadu środowiskowego odnośnie Plichta Marcin, [pisownia oryginalna - red.] zam. [tu podany jest adres rodziców Marcina Plichty - red.] zawiadamiam, iż w/w nie zamieszkuje pod wskazanym adresem od kilku lat. Aktualne miejsce pobytu nie jest znane".

Niepokój ministra

W sprawie Amber Gold wciąż pojawiają się nowe informacje. Wczoraj do godz. 15 w Sądzie Okręgowym w Gdańsku zbierano wszelkie informacje o Marcinie Plichcie.

To efekt zapytania Ministerstwa Sprawiedliwości, które - zaniepokojone doniesieniami medialnymi o pobłażliwości sadów w tej sprawie - zażądało wyjaśnień. Jak poinformował sędzia Rafał Terlecki, wiceprezes Sądu Okręgowego w Gdańsku, na razie nie odnaleziono innych wyroków, które zapadły wobec Plichty w sądach okręgu gdańskiego, poza tymi, o których już pisała prasa.
Szczegółów korespondencji gdańskiego sądu z Ministerstwem Sprawiedliwości jednak nie chciał ujawnić.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij, zarejestruj się i w sierpniu korzystaj za darmo: www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Marcin Plichta - biznesmen poza prawem? - Dziennik Bałtycki

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski