Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Bogdanowicz. Polski jazz to potęga

Michał Dybaczewski
Mariusz Bogdanowicz, kontrabasista, kompozytor, wykładowca w Instytucie Muzyki WA UMCS, został nowym szefem PSJ
Mariusz Bogdanowicz, kontrabasista, kompozytor, wykładowca w Instytucie Muzyki WA UMCS, został nowym szefem PSJ mat. nadesłane
Pochodzi z Trójmiasta, mieszka w Warszawie, a dydaktycznie związany jest z Lublinem. Jest świetnym kontrabasistą, który gra u boku mistrza Nahornego, a kilka dni temu został prezesem Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego (PSJ). I właśnie o wyborze na to stanowisko, ale także m.in. o kondycji polskiego jazzu rozmawiamy z Mariuszem Bogdanowiczem

Jaką wizję na działalność PSJ ma nowy prezes?

PSJ powinno dbać o popularyzację jazzu, o obecność tej muzyki w mediach by w efekcie jazz miał należne miejsce w świadomości społecznej. Ludzie powinni wiedzieć, że polski jazz jest potęgą - nie tylko europejską, ale i światową - mamy wielu wybitnych jazzmanów, bardzo dobre zespoły. Muzykom jazzowym potrzebna jest reprezentacja i PSJ powinno lobbować na ich rzecz. Ważna jest także promocja młodych muzyków, należy im pomagać w pozyskiwaniu grantów, dlatego chciałbym stworzyć przy PSJ specjalną komórkę, która by się tym zajmowała. Będę dążył również do tego by przyciągnąć do stowarzyszenia jak najwięcej młodych osób, żeby w przyszłości to oni przejęli w nim stery - nie może dojść do sytuacji, że Polskie Stowarzyszenie Jazzowe za jakiś czas zrobi się drugim ZBOWiD-em (śmiech). Mówię ciągle o młodych, ale należy pamiętać także o starszym pokoleniu jazzmanów - są tacy, którzy mają kłopoty finansowe i im także potrzebna jest pomoc, np. w formie zapomóg. Będziemy nad tym myśleć. Chcę wyraźnie podkreślić: w mojej kadencji nie będzie fajerwerków. Potrzebna jest nam pozytywistyczna praca od podstaw i na tym właśnie się skupię.

Co zrobić żeby jazz dotarł do szerszego grona odbiorców?
Tak jak już wspomniałem, przede wszystkim trzeba zadbać, żeby ta muzyka była obecna w mediach, choć to co dzieje się np. w mediach publicznych stanowi dramat. Dlatego ważną rolę odgrywają tu organizacje, nie tylko PSJ, ale także inne, np. Związek Zawodowy Muzyków. Jest także fundacja EuroJAZZ mająca radio i czasopismo JazzPress - to nowa krew, młodzi ludzie z otwartymi głowami i ciekawymi pomysłami.

Myśląc „polski jazz” wielu myśli o Komedzie, Stańce, Ptaszynie Wróblewskim, czy Namysłowskim. Czy dawni mistrzowie mają godnych następców? Jak ocenia pan kondycję polskiego jazzu?
Mamy oczywiście „jazzowe pomniki”, nazwiska-ikony, to nasz dorobek i wkład w muzykę światową, jednak na nich jazz w Polsce się nie kończy. Jest mnóstwo młodych i kreatywnych muzyków, a to co teraz dzieje się w polskim jazzie stanowi prawdziwą „klęskę urodzaju”. Sztuka nie znosi próżni - nadeszła ofensywa młodych muzyków i moim zdaniem duża w tym zasługa kierunków jazzowych na uczelniach.

Rok temu Lublin Jazz Festiwal zainaugurował Włodzimierz Nahorny. Pan oczywiście towarzyszył mistrzowi na kontrabasie i dzięki Panu mogli na tym koncercie wystąpić również studenci jazzu i muzyki estradowej UMCS. Jak na studentów wpłynęło obcowanie z Nahornym?
Była to dla nich wielka nauka i przygoda. Ale występowanie na scenie z legendą taką jak Nahorny podziałało na studentów także ośmielająco: mogli dostrzec, że ci najwięksi to nie jakieś metafizyczne postacie, ale normalni ludzie, którym też czasem zdarzają się pomyłki.

Czy z grania jazzu można godnie żyć?
To jest trudne i zawsze było trudne, nie tylko w Polsce ale i na całym świecie. Niektórym się jednak udaje. Dużo zależy od oczekiwań, jakie się ma. Generalnie ciężko tu o stabilizację - raz jest lepiej, raz gorzej. Dlatego np. część muzyków uczy w szkołach i na uczelniach wyższych, co daje jakieś bezpieczeństwo finansowe. Ale chcę też zaznaczyć, że jazzmani na ten brak stabilizacji świadomie się decydują, bo jazz jest jak wirus - jeśli się nim zainfekujesz to już się z tego nie wykręcisz. Gramy dla awangardy intelektualnej i jest to dla nas wielka frajda.

Co pana zdaniem odróżnia polski jazz od jazzu granego na świecie?
Tak jak w każdym takcie Chopina słychać lirykę słowiańską, to z polskim jazzem jest podobnie - tu również słuchać tę specyficzną lirykę. Jazz jest muzyką wolności, improwizacja to wolność - dla nas Polaków ta wartość jest bardzo ważna i dzięki niej mamy tak dobrych jazzmanów. Choć żeby nie było tak kolorowo, powiem że lepiej wychodzi nam granie indywidualne, niż zespołowe. Kiedyś jeden z muzyków amerykańskich będąc w Polsce na jam session i słuchając polskich zespołów jazzowych dziwił się, że wszyscy naraz improwizują (śmiech).

Czy prezesurę w PSJ uda się panu pogodzić z działalnością wydawniczą i koncertową?
Parę miesięcy temu ukazała się płyta Włodzimierza Nahornego „Ballad Book” nagrana w trio z moim udziałem. Mam w planie dość duży projekt, gdzie będę bardziej wyeksponowany jako solista, ale na razie nie chcę nic więcej mówić na ten temat, żeby nie zapeszyć. Mogę natomiast zdradzić, że na „Noc Kultury” szykuję wraz z Beniem Byrskim zupełnie improwizowany duet - zderzenie dwóch muzycznych światów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski