"D.O.A" oznacza termin medyczny "dead on arrival", czyli "zmarły w chwili przybycia". Niejaki Frank Bigelow, księgowy (Edmond O'Brien) pewnego ranka budzi się w zasadzie martwy. Lekarz stwierdza podanie toksyny, która uśmierci go po upływie kilku dni. Frank rozpoczyna zatem śledztwo we własnej sprawie.
Film Rudolpha Maté (reżysera m.in. "Gildy") z 1950 roku rozpoczyna jedna z najbardziej frapujących scen w historii kina. Frank Bigelow przy akompaniamencie dramatycznej muzyki przemierza posterunek policyjny, żeby zgłosić dokonanie morderstwa. Na pytanie funkcjonariusza, kto został zamordowany, odpowiada "ja". Wtedy księgowy rozpoczyna swoją opowieść o tym, jak i dlaczego został zabity, a podczas gdy snuje swoją historię, poznajemy kolejne etapy jego desperackiego dochodzenia.
Niskobudżetowy film klasy B, pomimo pewnej dozy naiwnoiści i niedociągnięć, przeszedł do historii. Dzięki niektórym scenom, które zapadają w pamięć, a także niezwykle wyrazistej, tragicznej postaci głównego bohatera, który absurdalnie staje się martwy za życia.
Film Rudolpha Maté doczekał się kilku remake'ów, między innymi w formie musicalu i słuchowiska radiowego. Najbardziej popularny (i współcześnie pamiętany) jest jednak ten z 1988 roku w reżyserii Annabel Jankel i Rocky'ego Mortona, duetu znanego z cyber-punkowej produkcji "Max Headroom", a także z reklam i teledysków. Mimo że sporo elementów scenariusza zostało zmienionych, to fabuła pozostała podobna: bohater, "żywy trup", ma dobę na rozwikłanie zagadki swojej śmierci. Jednak zupełnie inna estetyka sprawia, że ta nowsza wersja niewiele ma wspólnego ze swoją pierwotną, znacznie mroczniejszą wersją. I choćby dla samego porównania warto zapoznać się z klasyką.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?