Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Luty jest podłamany i zszokowany po pierwszych ślizgach w bobslejowych dwójkach na igrzyskach olimpijskich

Karol Kurzępa
.
. Pawel Relikowski / Polska Press
Po dwóch pierwszych ślizgach podczas igrzysk olimpijskich w Pjongczangu, Mateusz Luty z AZS UMCS Lublin, zajmuje 22. miejsce w konkurencji bobslejowych dwójek.

- Jesteśmy załamani. Tragedia. Nie wiem, co powiedzieć. Trudno się zebrać. Liczyliśmy na lepszy start, ale popełniliśmy błędy, a inni nam odskoczyli sprzętowo – podsumował dwa pierwsze bobslejowe ślizgi Luty, który startuje w parze z Krzysztofem Tylkowskim.

Mateusz Luty poleciał do Pjongczangu jako pierwszy w historii sportowiec reprezentujący klub z Lubelszczyzny na olimpiadzie zimowej. Zawodnik AZS UMCS zadebiutował w niedzielę na igrzyskach olimpijskich w rywalizacji bobslejowych dwójek. W zmaganiach “zimowej Formuły 1” Luty pełni rolę pilota, a jego partnerem jest Krzysztof Tylkowski z WKS Flota Gdynia.

- Naszym cichym marzeniem jest pierwsza dziesiątka - mówił przed startem Mateusz Luty. Występ na koreańskim torze nie poszedł jednak po myśli polskiej osady.

W stawce trzydziestu załóg, polska dwójka startowała z numerem 22. Pierwszy ślizg nasi reprezentanci pokonali w 49.87 sekund, a ich czas startu wyniósł 5.05 sek. Biało-czerwoni momentami rozpędzali się na torze do niemal 140 km/h, jednak po premierowej serii zajmowali dopiero 21. pozycję.

Już na starcie nie poszło tak, jak byśmy chcieli, ale to już wiedzieliśmy wcześniej, bo plan treningowy nam nie wypalił. Jazda też nie było dobra, bo popełniłem dwa błędy w pierwszej połowie toru. Reszta była całkiem niezła, ale dwa błędy przekreślają skuteczną rywalizację

Polska załoga liczyła na poprawienie tego rezultatu w drugim podejściu, jednak tym razem poszło im jeszcze gorzej. Kolejny ślizg Lutego i Tylkowskiego trwał 50.10 sekund, przy czasie startu 5.13 sek. Nasi bobsleiści nie kryli rozczarowania tym wynikiem.

- Już na starcie nie poszło tak, jak byśmy chcieli, ale to już wiedzieliśmy wcześniej, bo plan treningowy nam nie wypalił - przyznaje Mateusz Luty. - Jazda też nie było dobra, bo popełniłem dwa błędy w pierwszej połowie toru. Reszta była całkiem niezła, ale dwa błędy przekreślają skuteczną rywalizację. Pogorszyliśmy się do startu z poprzedniego roku, co boli nas bardzo. Całe lato przepracowaliśmy bardzo mocno i to nie zaowocowało - dodaje zrezygnowany 28-letni sportowiec.

Tylko cztery osady pojechały w drugim ślizgu szybciej niż podczas pierwszej próby. Eksperci nie wykluczali, że było to spowodowane stanem toru Olympic Sliding Centre. Wiele zależało też od kwestii sprzętowych. Ostatecznie, na półmetku rywalizacji, z łącznym czasem 1.39.97 biało-czerwoni plasują się na 22. lokacie. Do prowadzących Niemców tracą 1.58 sek. Natomiast do dziesiątego miejsca 1,01 sek. W czwartym ślizgu znajdzie się 20 najlepszych załóg. By awansować do tego grona, Polacy muszą poprawić swoją jazdę. Zmagania rozpoczną się w poniedziałek o godzinie 12.15.

- Czy jest szansa? Problem jest taki, że startujemy po wszystkich. Mamy więc kłopot w postaci gorszego lodu. Sprzętowo poprawiać nie ma czego. To jest loteria. Podczas treningów przejeżdżałem tor dobrze, ale podczas startu mi nie poszło. Jest szybciej niż było. Ta prędkość ma znaczenie już na drugim wirażu, bo bobslej inaczej się zachowuje. Jesteśmy podłamani, bo przyjechaliśmy walczyć o zupełnie inne miejsca, a jest tragedia. Patrząc na ślizgi innych, to jestem zszokowany, że tak z tyłu jesteśmy - mówi Luty.

- Z jeszcze jedną ekipą ze wszystkich, które tutaj startują, mamy najmniej oddanych ślizgów na tym torze. Byliśmy rok temu przed Pucharem Świata przez tydzień. Inni byli przez ponad dziesięć dni. Nie przyjechaliśmy trenować w czwórkach. W środę będziemy tu jechać w tej konkurencji pierwszy raz. To nie jest dobre rozwiązanie. Nam jest przykro i smutno – przyznał Luty, który podobnie jak Tylkowski debiutował na igrzyskach.

W bobslejach wiele zależy od sprzętu, którym dysponują sportowcy. Polacy odkupili swój od Łotyszy na kilka miesięcy przed igrzyskami. - Nasz bob ma trzy lata. Nowy, jak nazwa wskazuje, to jest z tego sezonu. Koszt takiego to 70 tys. euro, czwórka kosztuje 120 tys. euro. Większość czołówki ma nowe, ale to logiczne, bo najlepsi się zbroją. Inni też odskoczyli nam sprzętowo. Bobsleje niby wyglądają tak samo, ale to niemożliwe, że podczas Pucharu Świata przegrywamy z niektórymi o kilka setnych sekund, a na igrzyskach o pół sekundy. Coś jest nie tak. Tym bardziej, że inni też nie jeżdżą idealnie. Już podczas treningów nie mogliśmy uzyskać dobrych czasów. Nie możemy zrzucić winy na sprzęt, bo do siebie także mamy pretensje - kończy polski bobsleista.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski