Sprawa ta wywołała dyskusję dotyczącą istotnej kwestii społecznej, mianowicie, czy matki mogą swobodnie karmić swoje dzieci w miejscach publicznych, czy jednak powinny je obowiązywać pewne granice.
Zgadzam się z opinią Julity Juros z Fundacji HerStory, która uważa, że dla matek „decyzja o niekarmieniu dzieci w miejscach publicznych jest równoznaczna z niewychodzeniem z domu”, bo patrząc realnie brakuje miejsc, gdzie można spokojnie nakarmić malucha. Dlatego warto je tworzyć, by kobieta-matka nie musiała czuć się w restauracji jako persona non grata i karmić swoje niemowlę w ciasnej toalecie na desce klozetowej, wdychając przy tym specyficzne „zapachy”.
Rację ma także posłanka Gabriela Masłowska, mówiąc, że osoby zwracające uwagę matkom karmiącym są „nieco przewrażliwione”. Mąż mojej koleżanki ze studiów regularnie przywoził jej w przerwie zajęć ich synka, by mogła go nakarmić. Nie było specjalnego pomieszczenia, gdzie mogła to robić swobodnie, siadała więc z dzieckiem przy piersi na korytarzu. A ci, którym ten widok przeszkadzał, mogli po prostu odwrócić wzrok.
W całej tej dyskusji największą hipokryzją jest chyba podnoszenie argumentu, że karmiące matki są bezwstydne i epatują golizną, gdy wokół nas pełno jest roznegliżowanych kobiet - czy tych na ulicach lub plażach w skąpych, letnich strojach, czy tych na billboardach albo w mediach. Nagość jest obecna wszędzie i wiele osób chętnie na nią patrzy. Nie ma więc co udawać zgorszonych na widok kobiecych piersi tylko dlatego, że te karmią dziecko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?