Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Mąż pisze, że żyje, a ja wiem, że jest tam piekło"

Sofia Kałużna
Rozmowa z Julia Stepaniuk, która podobnie jak tysiące żon ukraińskich żołnierzy, żyje obecnie krótkimi wiadomościami i telefonami z frontu. Każda wiadomość daje jej siłę, by wytrzymać, uwierzyć w zwycięstwo i zobaczyć męża żywego.

- Mój mąż jest księgowym, ale kiedy został powołany do wojska, odszedł z zawodu bez wahania. Powiedział, że musi bronić Ukrainy przed rosyjskim agresorem i nawet nie próbował uniknąć mobilizacji – tłumaczy Julia. - Został wezwany 12 marca. Od tego czasu spokój naszej rodziny został zakłócony. Nie mam rodziców. Mąż był moją ochroną i wsparciem. Walczy w gorącym punkcie obwodu charkowskiego. Gdy dzwoniłam, to prawie nic o sobie nie mówił. Nie narzeka. Teraz częściej wysyła mi wiadomości niż dzwoni. Pisze: wszystko w porządku, żyję. A ja wiem, że jest tam piekło. Martwi się o mnie i o dzieci. Mamy syna i córkę. Syn ma 15 lat, więc doskonale rozumie, że jego ojciec jest na wojnie. Rozumie, że giną tam żołnierze. Córka ma natomiast dopiero 6 lat i bardzo tęskni. Wciąż pyta, kiedy tata wróci do domu.

Julia Stepaniuk żali się, że bywają dni, kiedy nie ma wiadomości od męża, wówczas śledzenie informacji z frontu staje się nie do zniesienia. Nie do zniesienia jest czytanie, jak Rosjanie niszczą ukraińskie miasta i wsie, zabijają Ukraińców za to, że są Ukraińcami.

- Rozumiem, że jest wojna i nie zawsze jest połączenie. Czasem wręcz nie mogą używać telefonów. Wówczas piszę do dowódcy. Wysyła mi „+”. To znaczy, że wszystko jest w porządku. Mąż żyje – opowiada Julia. - Jestem bardzo zadowolona z tego plusa i daje mi to siłę do dalszego życia.

Julię boli fakt, że na froncie walczą najlepsi synowie Ukrainy. Młodzi, odnoszący sukcesy, energiczni. I że wojna często odbiera im życie. W minioną środę w Łucku pochowany został młody człowiek. Bohater, który oddał życie za Ukrainę. Miał zaledwie 37 lat. Rosjanie pozbawili jego żonę męża, zabrali ojca dzieciom oraz bliskiego rodzinie i przyjaciołom. Julia znała go tylko 1,5 godziny. Poznała go i jego żonę w urzędzie wojskowym, kiedy towarzyszyła swojemu mężowi w drodze do wojska. Jednak zaprzyjaźniła się z jego żoną. Korespondowały, wspierały się, wspólnie modliły za mężów i żołnierzy. Dlatego przyszła na cmentarz, by wesprzeć ją w smutku.

- Jak powiedział w swoim pogrzebowym kazaniu biskup Mychajło, Ukraina przechodzi wielką próbę – mówi Julia. - Wojna zabiera nie tylko wojsko, ale także spokojnych, niewinnych ludzi. Kościół, który ma sprawować sakramenty uzdrowienia, szczęścia i długowieczności, również jest poddawany próbie. Coraz częściej konieczne jest odprawienie nabożeństwa pogrzebowego. I ta ostatnia pieśń, „Wieczna pamięć”, daje nam nadzieję, że spotkamy się ponownie. Mówimy, że „Bohaterowie nie umierają”. Ale nie robimy tego tylko ze względu na świadomość naszego patriotyzmu. Mówimy tak, bo wierzymy w Zmartwychwstanie Chrystusa. Wierzymy, że ci, których zabierze z tego życia do innego świata, będą naszymi obrońcami również w niebie. Wierzymy, że tam będą modlić się do Boga o zwycięstwo, pokój, radość i szczęście.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski