Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Medialna ustawa na ogólne życzenie szerokiej publiczności

Janina Paradowska
Janina Paradowska
Janina Paradowska
Czas mija, a środowiska twórcze zebrane w specjalnym komitecie piszą ustawę medialną. Podobno podoba się ona premierowi, co jest o tyle ciekawe, że jako dokument nie istnieje i jedyne, co o niej wiemy, to informacja, że wszyscy mają wnosić opłatę, czyli jednak rodzaj podatku - abonamentu, czyli coś, przeciwko czemu premier zawsze i zdecydowanie oponował. Może nawet podoba się ona prezydentowi, który też zapewnia, że ma nad sprawami pieczę. Na razie bardziej niż nad ustawą prezydent ma jednak bezpośrednią pieczę nad programem, zwłaszcza pierwszym telewizji, co widać i słychać tak bardzo, że prezydentowi notowania spadają w takim tempie, że już nawet w drugiej turze z Jerzym Szmajdzińskim przegrywa.

Nie bardzo wiadomo, czy ustawa (jej projekt? założenia do projektu?) podoba się jeszcze środowiskom twórczym, bo docierają informacje zakulisowe i jak zawsze anonimowe, że zwarte twórcze grono nie jest już tak zwarte i pojawiły się kontrowersje między twórcami a producentami, którzy zdają się być głównymi autorami przyszłego dzieła. Oznaczałoby to, że powróci projekt zwany społecznym, a środowiska twórcze stanowić będą rodzaj zasłony dymnej.

W czasie gdy jedni coś tam piszą, inni zwierają szeregi. Zwiera je na przykład telewizja, która oczywiście zgodnie z niepisaną umową koalicyjną PiS - SLD chroni prezydenta Kaczyńskiego i już na początku lutego ma rąbnąć w Schetynę specjalną "Misją specjalną", która wraca w glorii programu bardzo przez widzów kochanego. Po Schetynie przyjdzie zapewne czas na premiera i innych konkurentów Lecha Kaczyńskiego. Może wówczas opłata - abonament - będzie bardziej dla premiera do strawienia, ale zanim się ustawę uchwali, sporo czasu minie. Jak wiadomo, w Polsce prowizorki mają trwałość nadzwyczajną, a więc i obecny stan w mediach publicznych ma szansę utrwalić się na długo. Długo też utrzymuje się, nie do końca słuszne, przekonanie, że kto ma telewizję, ten przegrywa wybory. W końcu ktoś może je wygrać i co wtedy ze starą mądrością?

Koalicyjni partnerzy nie są może z siebie całkowicie zadowoleni, może nawet chcieliby się wzajemnie wykiwać, ale jednak łup dzielą sprawnie i szybko. To się nazywa pragmatyzm, dzielimy, dopóki jest coś do dzielenia. Ciekawe, czy zespół radiowej Trójki otrzymał jakąkolwiek odpowiedź na swój masowy protest przeciwko odwołaniu pani Magdy Jethon? Zapewne nie otrzymał, bo cóż w takiej odpowiedzi można byłoby napisać? Z koalicyjnego rozdania bezwzględnie wyszło, że Trójka musi być dla PiS, bo SLD wziął drugi program telewizyjny, a szefem radia jest też ktoś z SLD? To oczywiście wszystko wiadomo, o tym się mówi, ale jednak na papierze zdecydowanie źle wygląda. Tak jak źle wyglądają zapisy telefonicznych rozmów Zbigniewa Chlebowskiego z właścicielami kasyn. I zapewne dlatego tak one nas gorszą, chociaż nie zrealizowały się w żadnej ustawie, w żadnej decyzji. Tymczasem niespisany, ale z wielką konsekwencją realizowany układ medialny przyjmowany jest jako coś oczywistego i obrzydzenia nie budzi nawet w tych, którzy jeszcze niedawno zapewniali, że z PiS to nigdy i w żadnej postaci. Jak widać, wszystko jest względne, a stopnie hipokryzji w życiu publicznym są nie do policzenia. Wydawałoby się, że już pokonaliśmy Himalaje, a tu można jeszcze wyżej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski