Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Megakoszmar kolejowy. Podróżni są wściekli, PKP przeprasza

Sławomir Skomra
Pasażerowie spóźnionych pociągów mogą złożyć reklamację. Przewoźnik zwraca 25 - 50 procent ceny biletu
Pasażerowie spóźnionych pociągów mogą złożyć reklamację. Przewoźnik zwraca 25 - 50 procent ceny biletu archiwum/zdjęcie ilustracyjne
Składy kursujące między Lublinem a Warszawą zaliczają olbrzymie spóźnienia. Szczęście mają podróżni, których pociąg jedzie tylko godzinę dłużej.

W niedzielne wczesne popołudnie wydawało się, że kolej stanęła na wysokości zadania i zamknięcie torów na trasie Lublin - Warszawa (do końca 2018 r.) nie będzie oznaczało dla pasażerów kolejowego koszmaru. Jednak jeszcze tego samego dnia okazało się, że jest inaczej.

Pan Robert o godz. 16 miał wyjechać z Parczewa do Warszawy, ale pociąg miał 25 minut opóźnienia i na tym się nie skończyło. - W Warszawie mieliśmy być o godzinie 18, a dojechaliśmy na 19.10 - opowiada mężczyzna.

Pierwszy dzień zamkniętych torów z Warszawy do Lublina

Podobnych relacji z niedzielnych podróży jest więcej. Na naszym forum pasażerowie opisują: - Pociąg z Warszawy Centralnej o 19.49 dojechał do Łukowa, po czym ogłoszono, że odjedzie z opóźnieniem 180-minutowym z powodu braku lokomotywy - czytamy. Kiedy podpięto lokomotywę, skład ruszył ponownie w trasę o godz. 22.20.

Kolejna relacja: - Jechałem tym pociągiem, część ludzi została w Łukowie na noc, bo poszli do miasta do sklepu i nie zdążyli wrócić, przecież miał odjechać ze 180-minutowym opóźnieniem - czytamy i dalej: - Przypomnę tylko jeszcze jeden fakt. Lublin jest gospodarzem Euro 2017 U21... Mówi Wam to coś? Powodzenia PKP, powodzenia pasażerowie... ja przesiadam się na inny środek lokomocji.

Jeszcze inni pasażerowie wskazują np., że pociąg z Warszawy o godz. 19.09 miał 233 minuty opóźnienia, a skład z Lublina wyjeżdżający o godzinie 17.37 dojechał do Warszawy Centralnej o 22.01.

- Dziadostwo i tyle w temacie - ocenia w internecie jeden z pasażerów.

Marta Ziemska, p.o. rzecznika prasowego PKP Intercity, wyjaśnia, że część niedzielnych opóźnień wynika z awarii lokomotywy (skład „Pomarańczarka” Warszawa - Lublin - Rzeszów) w Zaklikowie. Pociąg czekał na lokomotywę zastępczą, która jechała z Parczewa. W Łukowie część pasażerów „Pomarańczarki” przesiadła się do innego pociągu. - Na stacji w Lublinie podróżnym zostały wydane dodatkowe napoje - dodaje Ziemska.

Tyle że lokomotywa podczepiona do „Pomarańczarki” była przeznaczona dla pociągu „Czechowicz” (Szczecin - Lublina), i dlatego „Czechowicz” w Łukowie musiał czekać na swoją kolej.

- Należy zaznaczyć, że zmieniona organizacja ruchu na trasie Warszawa - Lublin, prowadzona na odcinku Lublin - Łuków szlakiem jednotorowym, obowiązuje od poniedziałku. W ciągu najbliższych dni sytuacja powinna się ustabilizować. Wszystkich podróżnych za utrudnienia przepraszamy - mówi rzeczniczka.

Ale w poniedziałek było tylko trochę lepiej, bo np. „Staszic” (z Bydgoszczy przez Warszawę) na odcinku Lublin - Rzeszów w ogóle nie pojechał, a w jego miejsce podstawiono autokar.

„Pilecki” z Bielska-Białej do Lublina nie miał doczepionego wagonu barowego oraz przystosowanego do przewozu osób niepełnosprawnych.

Również w poniedziałek pociąg Przewozów Regionalnych z Parczewa do Lublina miał przyjechać o godz. 10.32, a dojechał spóźniony o 51 min. Takie samo spóźnienie zaliczył skład z Warszawy, który miał dotrzeć do Lublina o godz. 12.48.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski