Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michów żegna księdza Jana Osińskiego. Wszyscy tu Janka znali

Ewa Czerwińska
Jako ministrant z księżmi w parafii Michów
Jako ministrant z księżmi w parafii Michów archiwum domowe Daniela Karpińskiego
Dla ks. płk. Jana Osińskiego, sekretarza osobistego biskupa, najważniejszy był Bóg, po nim honor i ojczyzna. Lubił ludzi. Nigdy nie zapomniał, że pochodzi z małego Michowa, a michowiacy byli dumni ze "swojego księdza Janka".

Michów żegna księdza Jana Osińskiego. Kapłana i żołnierza. Osobistego sekretarza biskupa polowego Wojska Polskiego Tadeusza Płoskiego. Ale dla michowiaków - po prostu Jasia, Janka, syna Stanisławy i Henryka, wcześnie osieroconego przez ojca.

W Zespole Szkół Ogólnokształcących w Michowie pamiętają go jako ambitnego, mądrego ucznia. Ks. Cezary Kowalski, krajan, kolega z czasów wspólnej ministrantury jeszcze w poświąteczny wtorek widział się z księdzem Janem w Lublinie. - Był taki szczęśliwy i dumny, bo pomógł w przygotowaniach do uroczystości patriotycznej, która ma się odbyć w rodzinnej miejscowości. Ksiądz Kowalski dziś pracuje w parafii na Czwartku.

- Wybraliśmy się razem w tamten wtorek z księdzem Osińskim do chorego biskupa Ryszarda Karpińskiego - wspomina. - On także pochodzi z Michowa. Dziś, kiedy już nie ma z nami księdza Jana, wspominam nasze ministranckie czasy. Lubiliśmy służbę przy ołtarzu. Czuło się, że Janek pójdzie dalej, bo kapłaństwo to służba i ludziom, i Bogu. Po drodze do szkoły miał kościół. Nie przeszedł obok niego, żeby nie wstąpić przynajmniej na krótką modlitwę. Kiedy ja już byłem klerykiem, miałem praktyki w michowskim liceum, w klasie Janka. Myślałem, że może wstąpi do lubelskiego seminarium, ale on najpierw poszedł na WAT, a po roku został już w Warszawie.

Ks. Jan Brodziak, proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Michowie, administruje parafią od dwóch lat. - Najpierw poznałem księdza Jana, bo kiedy przyjeżdżał do Michowa na urlop w lipcu, zawsze zgłaszał się do pomocy w parafii. Potem poznałem jego mamę, bardzo szlachetną, bogobojną kobietę i resztę rodziny. Na ich przykładzie widać, jak ważne są korzenie, wychowanie w rodzinie.

Stanisława Osińska opłakuje syna. Z siostrą Marią modlą się nieustannie obok stolika, na którym przy portrecie syna palą się lampki. Trzyma w rękach różaniec jak broń. - Krzyż zwycięży - zapewnia pełna bólu, ale też spokoju płynącego z głębokiej wiary i mocnego przeświadczenia, że syn już jest szczęśliwy w niebie.

- I tam się z nim kiedyś spotkam. Pan Bóg dał, Pan Bóg wziął. Widać, nie dla siebie go chowałam - dodaje. Tragedia nie schodzi ludziom z ust. - Przecież wszyscy tu księdza Jana znali, wielu od dziecka. Nikt nie powie o nim złego słowa - przyświadcza Tadeusz Szlendak, były partyzant. Całą noc nie spał, kiedy przyszła ta hiobowa wieść o katastrofie. Mówi, że ją przepłakał. - A taki miał wygląd! On to się nadaje do wojska, mówię pani! - zapewnia starszy pan i trze oczy.

Kazimiera Kowalska opowiada o mszy, na której ksiądz proboszcz wyliczał dokonania księdza Jana. - Naprawdę, tylko podziwiać. Każdy wie, że to mądry człowiek, ale aż złapałam się za głowę, że tyle osiągnął - mówi z podziwem. - A przy tym taki był życzliwy. Sama też mu coś zawdzięcza. Kiedy jej syn Jacek służył przed laty w wojsku w Dęblinie, ks. Osiński, który był tam szkolnym kapelanem, poznał go i zaproponował: "Kiedy tylko będziesz miał problem, przyjdź". - Nie zostawiłby innego człowieka w potrzebie - podsumowuje wzruszona pani Kazimiera.
Był zwyczajnym, ludzkim człowiekiem. Nie wywyższał się, choć przecież tak wysoko awansował. W Michowie zawsze czuł się tak, jakby z niego nie wyjeżdżał. Nie tylko proboszcz podkreśla, że ks. Jan Osiński nie zapominał, że jest michowiakiem. - To była jego mała ojczyzna - podkreśla. - Wszystko go interesowało. Cieszył się sukcesami innych, zmianami, które poprawiały wizerunek Michowa. Nawet to, że plebania ma po remoncie nową elewację. Był uczynny i koleżeński. Pomagał w pracy duszpasterskiej podczas urlopu, ale też odwiedzał z nami innych księży w dekanacie. Nie ma w Michowie człowieka, który by nie przystanął pod krzyżem z fotografią księdza Jana na modlitwie. Ludzie palą znicze, kładą kwiaty.

Na szkolnym holu dawnej szkoły były uczeń ma swoje miejsce pamięci. Szóstoklasiści patrzą na fotografię. Obok kronika, w niej zdjęcia ze szkolnych uroczystości. Dyr. Zbigniew Grodziński, który uczył Janka wychowania fizycznego, wyciąga arkusze ocen. - Proszę popatrzeć, prawie same piątki... Kochał kapłaństwo i służbę wojskową. Już w czasach szkolnych, kiedy służył do mszy, można było przypuszczać, że zostanie kapłanem.

- Patrzyłam na niego, jak stał przy ołtarzu - mówi Danuta Remiszewska, wicedyrektorka michowskiej szkoły, która przed laty uczyła Janka historii. - Już wtedy widziałam w nim szefa. Potrafił organizować chłopców. W szkole również był zdolny. Nieczęsto trafiają się tacy uczniowie.

Daniel Karpiński, siostrzeniec, licealista wspomina księdza Jana jako cudownego wujka. - Zawsze uśmiechnięty, życzliwy, pomocny ludziom. Cieszył się każdym dniem. Pokazuje zdjęcia z rodzinnego albumu. I to jedno z najukochańszych, zrobione w Michowie, pod domem: kilkunastoletni Janek trzyma na ręku malutkiego Daniela w becie.

Przyszły rzeczy ksiedza ze Smoleńska. Ksiądz Kowalski dostał na pamiątkę koloratkę ks. Jana i dokument o porządku wydarzeń w Smoleńsku. - Jest też kartka z modlitwą do św. Filipa.

Czyta mi ją Daniel, w środę: - "(...) Abym nigdy nie wątpił w Opatrzność Bożą, nigdy nie rozpaczał, nigdy nie był smutny ani niecierpliwy. Aby oblicze moje zawsze było radosne, a moje słowa życzliwe i uprzejme". I taki mój wujek był.

Ks. Jan Osiński (1975-2010)

Rodowity michowiak. Po maturze zdał na Wojskową Akademię Techniczą, na elektrotechnikę. Po roku zrezygnował z niej i wstąpił do warszawskiego seminarium św. Jana Chrzciciela. Skończył też prawo. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk bp. polowego Leszka Sławoja Głódzia. Po skończeniu studiów wstąpił do służby wojskowej jako kapelan w ordynariacie polowym WP. Był wikariuszem w Szkole Wojsk Lotniczych w Dęblinie, kapelanem wojskowego wymiaru sprawiedliwości, a ostatnio sekretarzem osobistym bp. polowego gen. Tadeusza Płoskiego. Otworzył przewód doktorski z prawa kanonicznego na UKSW.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski