Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mięso armatnie czy oprawcy Ukraińców? Rosja sięga po arabskich najemników

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Wojownicy w Syrii. Czy po takich sięgnie Putin?
Wojownicy w Syrii. Czy po takich sięgnie Putin? Fot. East News
Rosja traci na wojnie z Ukrainą tysiące swoich ludzi, głównie niedoświadczonych poborowych. Kreml zdecydował więc poszukać mięsa armatniego gdzie indziej. Coraz więcej relacji wskazuje na to, że do walki z Ukraińcami Moskwa werbuje najemników z Syrii, kraju od ponad dekady pogrążonego w wojnie domowej.

Zaletą syryjskich najemników mają być ich doświadczenia w walce miejskiej. Według amerykańskich urzędników, na których powołał się „Wall Street Journal” w artykule z 7 marca, Syryjczycy mają wspomóc rosyjskie wojska, które szykują się do wejścia w głąb miast. „WSJ” powołuje się na czterech przedstawicieli amerykańskiej administracji. Część najemników ma być już w Rosji, przygotowując się do wejścia do walki. Według cytowanego przez „WSJ” lokalnego medium w północno-wschodniej Syrii, Rosja ma oferować najemnikom 200-300 dolarów jednorazowo za wyjazd na Ukrainę i służbę tam przez pół roku. Od razu trzeba zaznaczyć, że to nie może być prawda. Chyba że źródła „WSJ” mówiąc o 200-300 dolarach mają na myśli pierwszą jednorazową zapłatę za samo zaciągnięcie się do służby, a potem są już dużo wyższe cyklicznie wypłacane żołdy. 7 marca Pentagon oficjalnie poinformował, że Rosjanie mają próbować werbunku Syryjczyków. Zagraniczni najemnicy mają uzupełnić straty ponoszone przez Rosję na Ukrainie. Jednak o tym, że Rosja zechce sięgnąć w wojnie z Ukrainą po najemników z Syrii, było wiadomo już wcześniej.

Za ile, kto, jak?

Już 2 marca o tym, że Rosja przygotowuje się do werbunku najemników w Syrii w celu wysłania ich na Ukrainę informowała syryjska opozycja. Portal Arabi21 cytował kilka źródeł. Dziennikarz Ahmad Obeid mówił, że wysłannicy rosyjscy rozpowszechniają informacje o sowitym żołdzie dla chcących walczyć na Ukrainie aby sprawdzić reakcje. Rosjanie zaczęli też określać rejony, w których miałoby dojść do rekrutacji. Najemników werbują ci sami rosyjscy wysłannicy, którzy wcześniej rekrutowali Syryjczyków na wojnę w Libii. Za udział w kampanii ukraińskiej Rosja ma płacić tym najemnikom podobną stawkę, jak za kampanię libijską, czyli 2 tys. dolarów miesięcznie. Setki syryjskich bojowników dołączyło już podobno do Grupy Wagnera. Jak syryjscy najemnicy trafiają na front? 4 marca azerbejdżański portal Report.az napisał, że syryjscy najemnicy są drogą powietrzną dostarczani do rosyjskiej bazy powietrznej Erebuni w Armenii, a stamtąd transportowani do wielkiej bazy wojskowej w Mozdoku (Osetia Północna) na rosyjskim Kaukazie Północnym. Stąd już są odprawiani na Ukrainę.

Po kogo konkretnie Rosja sięga? W czasie wojny domowej w Syrii wspierała nieregularne jednostki i milicje wspierające reżim Asada, takie jak Brygada al-Quds (Liwa al-Quds) czy Pustynne Jastrzębie (Suqur al-Sahara). W razie potrzeby Rosja mogłaby szybko zwerbować członków tych grup do walki na Ukrainie. Biorąc pod uwagę dramatyczny stan syryjskiej gospodarki, nie zabrakłoby zaprawionych w boju mężczyzn w wieku wojskowym, gotowych oddać życie za 2 tys. dolarów miesięcznie – sumę w obecnych warunkach syryjskich astronomiczną. Ale na wojnę Moskwa gotowa jest brać też doświadczonych bojowników, którzy walczyli wcześniej z Asadem (a więc i z Rosjanami).

„Amnestia”

Syrians for Truth and Justice to niezależna organizacja pozarządowa, która monitoruje trwający od ponad dziesięciu lat konflikt syryjski. 4 marca opublikowała raport, w którym cytuje Syryjczyków mieszkających na przedmieściach Damaszku, którzy byli świadkami rekrutacji przez Rosjan na wojnę na Ukrainie. Według tych informatorów, Rosjanie zwrócili się najpierw do syryjskich służb bezpieczeństwa o stworzenie i przekazanie list z nazwiskami potencjalnych rekrutów mających umiejętności pozwalające użyć ich w walkach na Ukrainie. Takie listy mają trafiać do zatwierdzenia przez dowództwo rosyjskich sił w Syrii. Jeden z cytowanych w raporcie mężczyzn to weteran wojny domowej, które zarejestrował się w syryjskiej bezpiece, bo chce wyruszyć na Ukrainę walczyć u boku Rosjan. Jako powód podał swoją złą sytuację materialną, wysokie koszty utrzymania w Syrii i brak możliwości znalezienia pracy.

Inny anonimowy informator Syrians for Truth and Justice to urzędnik jednego z tzw. komitetów pojednania. To organy tworzone przez reżim Asada na kontrolowanych przez rząd terenach decydujące o objęciu amnestią osób, które walczyły w wojnie domowej po stronie opozycji. Informator ten opowiedział o swojej wizycie w urzędzie jednej z wojskowych służb bezpieczeństwa, gdzie rozmawiał na temat pewnej liczby rebeliantów, którzy chcą złożyć broń w zamian za ułaskawienie: „Tam jeden z oficerów zaczął mi mówić, że przygotują listy z nazwiskami osób, którzy mają wystarczające doświadczenie bojowe. Mężczyźni ci zostaną poddani krótkiemu szkoleniu przez rosyjskich oficerów w ramach przygotowań do wysłania ich do Rosji i przerzucenia na Ukrainę, by walczyli po stronie rosyjskiej”.

Jak pisze portal Al-Monitor, pogłoski o werbunku na wojnę na Ukrainie krążą od pewnego czasu we wschodniej Syrii. Pochodzący z bogatej w ropę prowincji Deir ez-Zor dziennikarz Omar Abu Layla twierdzi, że aktywni są tam znów wagnerowcy – tym razem werbują ludzi do wojny na Ukrainie. Zapewniają wysokie zarobki i ochronę przed Asadem i szyickimi milicjami. Najemników werbować ma też 5. Korpus, jednostka syryjskiej armii rządowej znana z tego, że podczas wojny domowej była wspierana przez Rosjan na wszelkie możliwe sposoby (broń, szkolenia, doradcy, nawet kadra oficerska).

Mięso armatnie czy oprawcy?

Syria od dawna jest zagłębiem do werbunku najemników – doświadczonych w boju byłych członków różnych formacji zbrojnych, jakich w czasie wojny domowej było bez liku. Wcześniej tysiące Syryjczyków za pieniądze walczyło w innej wojnie domowej, w Libii. Rosjanie werbowali najemników do walki u boku generała Chalify Haftara i wagnerowców. Turcy werbowali do walki na rzecz broniącego się przed Haftarem rządu w Trypolisie. Wiadomo też, że najemników syryjskich Turcja wysłała na pomoc Azerbejdżanowi podczas jego wojny z Armenią na jesieni 2020 roku.

Przedstawiciele rządu w Damaszku argumentują, że doświadczenie syryjskich bojowników w walkach miejskich w takich miejscach jak Aleppo, Hama czy Homs będzie cenne w wojnie na Ukrainie. Jednak wielu ekspertów odrzuca taką tezę. W rozmowie z Al-Monitor, Aaron Stein z Foreign Policy Research Institute, think-tanku z siedzibą w Filadelfii, powiedział: „Nie mogę sobie wyobrazić, do czego potrzebni są syryjscy najemnicy. Są słabo wyszkoleni i raczej bezużyteczni”. Być może Putin szuka mięsa armatniego, ludzi których śmierć nie będzie wywoływała niezadowolenia Rosjan. Niewykluczone też, że chodzi o wykorzystanie arabskich najemników, podobnie jak np. kadyrowców, dla celów okupacyjnych, do szerzenia terroru. W przeciwieństwie do Rosjan, muzułmańscy Syryjczycy, szczególnie po krwawych doświadczeniach wojny domowej, są obcy kulturowo i nie będą mieli skrupułów, by mordować i gwałcić ukraińską ludność cywilną. Poza tym nawet syryjscy bojownicy mają więcej bojowego doświadczenia, niż rosyjskie regularne wojsko złożone z poborowych, na dodatek wziętych do służby raptem na jesieni ub.r.

Wykorzystanie na coraz większą skalę nieregularnych sił w rodzaju wagnerowców czy właśnie najemników syryjskich wskazuje, że Rosja nastawia się na kontynuowanie wojny według wzorów z konfliktów w Czeczenii czy Syrii. Jeśli tak się stanie naprawdę, to za kilka tygodni Charków czy Mariupol mogą przypominać Aleppo czy Grozny.

Rosyjska dezinformacja

Oczywiście gdy pojawiły się pierwsze doniesienia o werbowaniu przez Rosję najemników w Syrii, propaganda rosyjska natychmiast przystąpiła do informacyjnego kontrataku. W państwowych mediach oskarża się Turcję o przygotowanie do wysłania na wojnę najemników syryjskich, żeby walczyli po stronie Kijowa tak, jak wcześniej walczyli po stronie Azerbejdżanu czy rządu libijskiego. Na przykład 9 marca RIA Nowosti wypuściła depeszę, że Turcja wyprawiła na Ukrainę syryjskich bojowników, którzy po wojnie z Armenią w 2020 roku wciąż pozostawali w Karabachu. Na Ukrainie mieli oni dołączyć do stworzonego przez Kijów niedawni legionu cudzoziemskiego. Według RIA, w Karabachu walczyło ok. 2,5 tys. najemników przysłanych przez Turcję. Zginąć miało ok. 300, 1,2 tys. wróciło do kraju, a ok. 1 tys. zostało na Kaukazie.

Oczywiście nie byłoby problemu z rekrutacją wielu Syryjczyków chcących utoczyć krwi Rosjanom za to, co od 2015 roku robią ich bliskim, ich dzieciom, szpitalom i szkołom, choćby w Idlib. W Syrii rebelianci są bezsilni wobec powietrznych nalotów rosyjskich. Na Ukrainie mogliby stanąć z wrogiem twarzą w twarz. Ale takie wsparcie tylko zaszkodziłoby Ukrainie. Dlaczego? Rebelianci wspierani przez Ankarę słyną z gwałtów, rabunków i tortur na terenach Syrii okupowanych przez Turcję, gdzie ich ofiarami są głównie miejscowi Kurdowie. Ich działania ONZ określa jako zbrodnie wojenne. Ukraina nie potrzebuje takiego wsparcia, sama ma mnóstwo ludzi gotowych bić się do ostatniej kropli krwi z Rosjanami. Tym się różni Kijów od Moskwy, która wręcz przeciwnie, potrzebuje mięsa armatniego. Poza tym Ankara na pewno nie będzie ryzykowała pogorszenia relacji z Rosją, a do tego prowadziłoby wysyłanie najemników na Ukrainę. Wojna na Ukrainie to jednak zupełnie coś innego, niż wojna na Kaukazie (2020) czy w Libii (2019-2020).

Niezależne źródła w Syrii zaprzeczają, by turecki wywiad wojskowy MIT rozmawiał z liderami rebeliantów o werbunku najemników na wojnę na Ukrainie. Co więcej, choć sami bojownicy na terenach Syrii okupowanych przez Turcję zgłaszają się do wyjazdu na wojnę z Rosjanami, Turcja nie zamierza im w tym pomagać. Co najwyżej może nie utrudniać podróży na Ukrainę chcącym walczyć po stronie Kijowa Syryjczykom. Warto zwrócić uwagę na wypowiedź jednego z takich bojowników z północy Syrii, z którym rozmawiali przedstawiciele cytowanej już organizacji Syrians for Truth and Justice. Mężczyzna walczył już na Kaukazie w szeregach oddziału podległego rebelianckiej Dywizji Sułtana Murada. Dlaczego teraz chce ruszyć na Ukrainę? „Zapisali moje nazwisko, wzięli moje dane, skopiowali dokument tożsamości. Nie znam dodatkowych szczegółów, takich jak finansowa rekompensata itp…. Moim prawdziwym zamiarem jest dotrzeć do Europy po dostaniu się do Polski”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski