Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Dominowa nie chcą składowiska odpadów w swojej wsi (ZDJĘCIA)

Ewa Pajuro
Mieszkańcy wsi mają za złe urzędnikom, że zgodzili się na uciążliwą inwestycję
Mieszkańcy wsi mają za złe urzędnikom, że zgodzili się na uciążliwą inwestycję Anna Kurkiewicz
"Zawinił starosta", "To błąd wójta", "Winny jest przedsiębiorca" - trwa festiwal oskarżeń w sprawie składowiska odpadów budowlanych, które od początku tego roku działa w podlubelskim Dominowie.

- Takie sąsiedztwo to piekło. Składowisko działa w centrum wsi, niedaleko nowego urzędu gminy i rzeki Czerniejówki. Nie rozumiem, jak można było wydać na to zgodę - denerwuje się Wiesława Misiarz z podlubelskiego Dominowa.

Od stycznia jej posesja sąsiaduje ze składowiskiem odpadów budowlanych, które powstało przy trasie Lublin - Biłgoraj. - Razem z mężem prowadzimy lokal gastronomiczny. Klienci kręcą nosem. Jeśli nic się nie zmieni, pójdziemy z torbami - nie ma wątpliwości pani Wiesława.

Składowisko nie podoba się też innym mieszkańcom wsi
- Przy załadunku pył unosi się w powietrze. Gdy wieje wiatr, to wszystko leci na nas. Potem kurz czujemy nawet w ustach - opisuje Wiesława Gęca z Dominowa. Mieszkańcy mają za złe starostwu, że zgodziło się na powstanie składowiska.

Urzędnicy twierdzą, że nie mieli wyjścia
- To kwestia przepisów, a nie złej lub dobrej woli - tłumaczy Robert Wójcik, wicestarosta lubelski. - Przyszedł człowiek, który spełnia wszystkie wymogi, miał m.in. stosowne zaświadczenie z gminy o przeznaczeniu działki na cele gospodarcze. Musieliśmy wydać pozwolenie - tłumaczy. Dodaje, że za problem odpowiada wójt, który wydał przedsiębiorcy zaświadczenie, że na upatrzonej działce może prowadzić działalność, którą sobie zaplanował. - Widocznie wójt się pomylił. Potem próbował to sprostować. My jednak nie jesteśmy władni, żeby zmienić decyzję - zaznacza wicestarosta.

Wójt odbija piłeczkę
Jego zdaniem, na etapie wydawania pozwolenia starostwo powinno bardziej uważnie przyjrzeć się sprawie. - Do prowadzenia działalności, jaka odbywa się na działce, potrzebny jest specjalny zapis w planie zagospodarowania. Takiego zapisu nie ma. Mimo to starostwo wydało pozwolenie - dziwi się Jacek Anasiewicz, wójt gminy Głusk. Zapewnia, że próbował rozwiązać problem. - Najpierw Samorządowe Kolegium Odwoławcze przyznało nam rację. Potem jednak wzięło stronę przedsiębiorcy. Skierowaliśmy więc sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego - informuje. Dodaje, że pozostało czekanie na rozstrzygnięcie. Postępowanie może się jednak ciągnąć latami.

Przedsiębiorca nie ma zamiaru rezygnować
- Mam wszystkie pozwolenia, nie robię nic złego. Składujemy tylko odpady budowlane, a nie jakąś chemię - tłumaczy Jerzy Dyś. Podkreśla, że jest już za późno na zmiany. - Kupiłem samochody, zatrudniłem ludzi. W sumie zainwestowałem w ten biznes około 150 tys. zł - wylicza. - A co nas to obchodzi? - pytają przeciwnicy składowiska. I dodają, że przed rozpoczęciem działalności przedsiębiorca powinien się upewnić, czy sąsiedzi nie mają nic przeciwko. - Jeśli nie ja, to pojawią się tu inne firmy. W końcu to działka gospodarcza - ucina Dyś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski