Mieszkania w Polsce: Ceny pójdą w dół

W kwietniu po raz czwarty z rzędu pogorszyła się relacja oczekujących wzrostu i spadku cen mieszkań w największych miastach. Obecnie pesymiści stanowią ponad połowę badanych. Po raz pierwszy grono osób przewidujących spadek cen mieszkań było liczniejsze niż osób o odmiennym zdaniu

Analitycy Home Broker przewidują więc niewielki spadek cen mieszkań w ciągu najbliższego roku. Na rynku widoczne jest jednak rozwarstwienie. Tam gdzie lokalizacja jest uznawana za dobrą lub prowadzone są inwestycje poprawiające walory okolicy, można spodziewać się wzrostów cen. Podobnie jest w przypadku niewielkich mieszkań, na które wciąż jest największy popyt. Z drugiej strony gorsze lokalizacje oraz duże mieszkania potaniały bardziej niż wynikałoby to ze średniej rynkowej.

Czytaj także: [

](http://www.strefabiznesu.dziennikwschodni.pl/artykul/rynek-mieszkaniowy-w-polsce-szukamy-malych-mieszkan-50621.html)

Nie można także zapomnieć o inflacji, która może pogłębić spadek cen. Ponadto eksperci spodziewają się dalszego wzrostu wynagrodzeń. Gdyby wyniósł on około 4 proc., można spodziewać się, że przeciętny nabywca pozwoli sobie na zakup odrobinę większego mieszkania.

Według fachowców za spadkiem cen mieszkań przemawia największy w historii zasób lokali, dostępnych na rynku.

Według GUS, deweloperzy w 2010 roku rozpoczęli budowę o przeszło 42 proc. większej liczby mieszkań niż rok wcześniej. Pierwsze miesiące tego roku pokazują, że trend jest kontynuowany.

– Deweloperzy potrafią sprzedawać mieszkania z cenami niższymi o około 1 tys. zł za m kw., niż oferowane na rynku wtórnym – zauważa Michał Swat, doradca Home Broker z Krakowa.

Nie można także zapomnieć o planach ograniczenia programu „Rodzina na swoim”.

Rząd chce ograniczyć grono beneficjantów do osób w wieku ponad 35 lat. Znacznemu obniżeniu ulegną limity cen nieruchomości. Nie będzie dopłat do kredytów na zakup mieszkań z drugiej ręki. Analitycy spodziewają się w związku z tym ograniczenia popytu o kilka procent.

Co więcej, od 2012 roku banki wprowadzą w życie część tzw. rekomendacji „S”.

Ograniczy ona dostęp do kredytów w walutach zagranicznych. Raty wszystkich kredytów, spłacanych przez kredytobiorcę, nie będą mogły przekroczyć 42 proc. jego dochodów netto. Ponadto niezależnie od terminu, na który kredyt zostanie udzielony, banki będą musiały obliczać zdolność kredytową tak, jakby był on zaciągnięty na 25 lat. W efekcie spadnie zdolność kredytowa klienta.

Analitycy zwracają też uwagę na podwyżki stóp procentowych, które wdraża obecnie Rada Polityki Pieniężnej.

Widać już ich wpływ na zdolność kredytową przeciętnego kredytobiorcy. Jeszcze w kwietniu kwota, jaką mogła pożyczyć trzyosobowa rodzina z dochodem 5 tys. zł netto wynosiła przeciętnie 425 tys. zł. W maju spadła ona do 414 tys. zł.