Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłość i Kosmos. Wspominamy lubelskie kino

Sylwia Hejno
Pamiętny plakat "Love Story"
Pamiętny plakat "Love Story"
Z Państwa pomocą wspominamy kino "Kosmos". Cały czas czekamy na Wasze listy i zdjęcia. Treść wspomnień jest dowolna, pod warunkiem, że pojawi się w nich "Kosmos".

W tym tygodniu filmowe upominki otrzymują od nas: Jolanta Brzustowska, autor wspomnień o lubelskich konikach i pani Małgorzata, której list zamieszczamy w tym numerze Magazynu (dane personalne do wiadomości redakcji). Panią Małgorzatę prosimy o podanie adresu do korespondencji, bądź odwiedzenie redakcji. Nagroda czeka.

Na początku lat siedemdziesiątych publiczność kinowa szalała. Przy donośnym huku wystrzałów broniło się Pearl Harbor, a ówcześni Romeo i Julia - Olivier Barett i Jennifer Cavilerri kochali się szaleńczo wbrew wszelkim przeciwnościom. "Tora!Tora! Tora!" i "Love Story" to niewątpliwie dwa z najbardziej pamiętnych filmów tamtych czasów. Jak Polska długa i szeroka, we wszystkich większych miastach, przed kinami ustawiały się kolejki chcących zdobyć upragniony bilet.

A gdzie szło się na randki, jeśli nie do największego kina w Lublinie? Bileterki surowo strzegły wrót do raju amerykańskiej kinematografii. W ruch szły dowody i legitymacje. Bywało, że do błagań o wpuszczenie nieletniego na wymarzony seans przyłączali się rodzice.

Jak całować dziewczynę w kinie?

Miałem czternaście lat. Wybraliśmy się całą rodziną do "Kosmosu" na słynny w całej Polsce film pt. "Love Story". Zaczynałem już interesować się muzyką i zbierać nagrania na taśmach szpulowych. Gdzieś usłyszałem ścieżkę do "Love Story", bardzo rzewną, poruszającą i koniecznie chciałem "dopasować" muzykę do obrazu. Po odstaniu długich godzin w kolejce, wreszcie dobrnęliśmy do kasy. I wtedy pani bileterka zażądała od rodziców mojej legitymacji, bo film był od szesnastu lat.
Ostatecznie mama się za mną ujęła i wpuszczono nas na salę. Miejsca były kiepskie. Widzieliśmy ekran z boku, z jaskółczej perspektywy. Od wykręcania głowy w prawo bolała mnie szyja. W czasie filmu ze wzruszenia poryczałem się, a ze mną cała sala.

Kilka lat później, już w liceum, miałem kolegę, który prowadził swój mały, młodzieżowy biznes. Z jednej strony budził we mnie podziw, z drugiej rezerwę, bo ja siedziałem cały czas z nosem w książkach, z moim ukochanym magnetofonem szpulowym. Pewnego razu zapytał mnie, na jaki film zabrać dziewczynę, żeby wyszła z tego fajna randka. Doradziłem mu jakiś popularny hit o miłości z lat 70. Zapytał, ile kosztują bilety. "Na pewno będzie cię stać" - odpowiedziałem. On tylko tajemniczo się uśmiechnął i straciliśmy na jakiś czas kontakt.

Gdy spotkaliśmy się znowu, kolega rozpływał się w podziękowaniach. Opowiadał, jak to obejmował dziewczynę, całował ją i tak dalej… Ja, dobrze ułożony młodzieniec, który w życiu, przy ludziach, dziewczyny bym nie przytulił, nie mówiąc już o całowaniu czy innych sprośnościach, byłem szczerze zaszokowany.

-Eeee… no, coś ty… byliśmy tylko we dwoje - wypalił widząc moją minę. - Żeby nikt nam nie przeszkadzał na miłosnofilmowym seansie, wykupiłem całą salę.

Po pierwsze nie mieściło mi się to w głowie. Tygodniami odkładałem pieniądze, żeby jakoś uzbierać na bilet, podczas gdy on ich kupił blisko siedemset. Po drugie, twarz mi rozjaśnił typowo męski uśmiech. Bo on oglądał świetny film w kinie, z dziewczyną, i mógł ją zupełnie bez skrępowania... podziwiać.
Artur Borkowski, szef Magazynu Kuriera Lubelskiego

Miłość od pierwszego seansu

Mój pamiętny dzień w kinie "Kosmos" to 24 marca 1972 roku, godz. 18 i amerykański film pt. "Tora!Tora!Tora!". To była nasza pierwsza randka, a potem, za pięć miesięcy ślub i w tym roku, w sierpniu, minie czterdzieści lat, odkąd jesteśmy małżeństwem.

Pamiętam: Siedzieliśmy w drugim rzędzie, wszędzie wybuchy bomb, samoloty, trzy czwarte filmu zajmowała bitwa powietrzna, ale nam to nie przeszkadzało.

"Kosmos"- to było wtedy najlepsze kino w Lublinie. Jakie musiało mieć powodzenie, skoro to był zwykły dzień, film wojenny, nie dla wszystkich, a sala była pełna i ciężko było o bilety?
"Love Story" i "Trędowatą" też oglądaliśmy w "Kosmosie". Dostaliśmy zbiorowe bilety, z zakładu pracy. Szkoda, że wyburzą ten budynek, czy nowe będzie lepsze?
Małgorzata

Piszcie do nas!

Przysyłajcie Państwo wspomnienia związane z historią kina "Kosmos": pocztą (Kurier Lubelski, Krakowskie Przedmieście 10/1, 20-002 Lublin z dopiskiem "Kosmos"), mailem ([email protected] z tytułem "Kosmos"), bądź przynoście je do naszej redakcji. Najlepsze listy (zastrzegamy sobie prawo do ich redakcji i skrótów) i zdjęcia opublikujemy. Na wyróżnionych przez nas autorów czekają superatrakcyjne nagrody - przeboje filmowe na DVD. Ufundował je Kulturomaniak z E.Leclerc przy ul. Zana 19 w Lublinie.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski