Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłość jak żadna inna. Niewidoczne życie opiekunów nieformalnych: "Nikt nie mógł przygotować mnie na to, co się stanie”, mówi Katarzyna Żak

Anna Chlebus
Anna Chlebus
„Choroba przychodzi z dnia na dzień, nikt nie mógł przygotować mnie na to, co się stanie”, mówi Katarzyna Żak, która sama stanęła kiedyś przed wyzwaniem zaopiekowania się śmiertelnie chorą mamą. Cała Polska jest pełna tak zwanych opiekunów nieformalnych – tych, którzy zdecydowali się z różnych powodów samemu zająć bliską niepełnosprawną lub śmiertelnie chorą osobą. Tych, którzy codziennie wykonują ciężką, zupełnie niewidzialną pracę – i każdy z nich myśli, że jest z nią zupełnie sam.

W tej historii nie ma nic niezwykłego – tylko życie

Reszta świata uważa ich za anioły – tak jest łatwiej. Bo anioły są czymś więcej niż ludzie, nie znają naszych potrzeb, problemów czy trudności - są ponad wszystko. „Ja bym tak nie potrafił”, mówią o nich. Tymczasem to zwykli ludzie, za których zdecydowało życie, nikt z nich takiego losu nie wybrał.

- Mojej mamy nie ma z nami od kilku lat – opowiada Katarzyna Żak. - Opiekowałam się nią około kilku miesięcy, kiedy zapadła na białaczkę. Lekarze rozłożyli ręce, powiedzieli że to jej ostatnie miesiące życia… Postanowiłam zabrać ją do domu.

Choroba przyszła z dnia na dzień.

- W pewnym momencie choroby była już tak słaba, że nie miała siły nawet podnieść się z łóżka – mówi. - A ja nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to będzie opieka 24 godziny na dobę, że nie będzie można jej ani na chwilę zostawić. To wymagało współpracy całej naszej rodziny, bo ja sama fizycznie nie dałabym sobie rady. Trzeba było z nią zostawać na noc, karmić, bo nie chciała jeść ani pić… - wylicza.

Podobne doświadczenia ma Waldemar Wilkołek, lubelski aktor i artysta kabaretowy związany z Ani Mru Mru.

- W moim przypadku chodziło o tatę, dla którego udar skończył się niepełnosprawnością ruchową. Rodzice mieszkali sami, a mama była sprawna – oczywiście na tyle, na ile może być sprawna 87-latka – opowiada. - Jednak w pewnym momencie przestała sobie radzić i musieliśmy ją wesprzeć. Nie było potrzeby ciągłej obecności w mieszkaniu, ale musiałem być czujny 24/7. Żadnych wyciszonych telefonów w nocy – bo co, jeśli tata postanowi w nocy wstać z łóżka, a zdarzało mu się to kilka razy, i się przewróci? Przecież mama go nie uniesie. Wsiadałem wtedy w samochód o trzeciej nad ranem i jechałem do nich, po prostu.

Żyjemy w społeczeństwie, które się starzeje

- Są rodzice, do których się wpada raz na tydzień na obiadek, dzwoni – tyle – mówi pan Waldemar. - Ale taka kurtuazja się kończy, kiedy pojawia się choroba. Wtedy taka wizyta zmienia się w konieczność – nagle trzeba dostarczyć zakupy, trzeba pomóc ojcu się wykąpać czy go ogolić… To się staje codziennym obowiązkiem na równi z tymi, które do tej pory mieliśmy. To jest moment, kiedy człowiek sam staje się opiekunem.

Miłość jak żadna inna. Niewidoczne życie opiekunów nieformalnych:

Takich historii jak pani Katarzyny i pana Waldemara są setki tysięcy. Jak czytamy w raporcie firmy Tena, opiekunowie członków rodziny stanowią największą na świecie siłę roboczą i pochodzą z każdej sfery życia. Na całym świecie aż 1 na 5 osób opiekuje się bliską osobą. W Polsce zdecydowana większość (93,5%) wszystkich niesamodzielnych osób starszych otrzymuje opiekę za pośrednictwem nieformalnego opiekuna, z czego aż 80% to bliscy krewni. Przy tym około 70% tej opieki sprawują kobiety.

- Myślę, że ta dysproporcja wynika z modelu wychowania kulturowego, który mamy w Polsce, przynajmniej w moim pokoleniu – zastanawia się Katarzyna Żak. - Taki topos matrony, opiekunki rodziny, która żywi, opiera i ubiera, wypełnia naraz milion ról. Mama, babcia - to były osoby, do których można było się zwrócić z absolutnie wszystkim. Śniadanie, katar, dziura w skarpecie, w zdrowiu i w chorobie – ta kobieta zawsze jest obok. Teraz ten model się zmienia, i bardzo dobrze. Idzie w kierunku po prostu sprawiedliwego podziału obowiązków – a wśród nich wspólnego wychowania i opieki, nie tylko nad dziećmi. Być może za 20-30 lat te dane dotyczące opieki nad obłożnie chorymi będą bardziej sprawiedliwie podzielone?

„Dlaczego nie zatrudnicie sobie pani?”

- Mało się o tym mówi, ale jesteśmy społeczeństwem starzejącym się – zauważa Katarzyna Żak. - Ludzi w podeszłym wieku, ciężko schorowanych jest coraz więcej – a opieki dla nich od państwa mamy na razie za mało. Kolejki do DPSów ciągną się miesiącami, jak nie latami, a domy prywatne są potwornie drogie. Nie z każdej emerytury da się je opłacić. Rodzina musi podjąć decyzję - albo pracuje i dokłada, albo opiekuje się chorym sama. Tego się nie da pogodzić. Jedynym ewentualnym stopniem pośrednim są pielęgniarki środowiskowe czy opiekunowie odpłatni, jednak takie osoby po pierwsze - mają tysiące oczekujących na swoje usługi, a po drugie – fizycznie i psychicznie nie będą w stanie obsłużyć tych wszystkich ludzi w sposób, którego oni potrzebują – chociażby okazując im uwagę, której potrzebują. – tłumaczy.

Bywa, że bliskich tak przerasta opieka nad niepełnosprawnym członkiem rodziny, że zwyczajnie „podrzucają” go do szpitala.

- To jest nagminna praktyka i realny problem. To nie są jakieś pojedyncze przypadki – podkreśla Katarzyna Żak. - Moja znajomi lekarze nieraz opowiadają mi, że ludzie wręcz podrzucają starsze osoby do szpitala, bo nie mają co z nimi zrobić. Na przykład dzień przed Wigilią, żeby móc w spokoju spędzić święta. O tym się nie mówi. Celem lekarzy jest niesienie pierwszej pomocy, a u takiej osoby w podeszłym wieku bez problemu się znajdzie jakaś choroba - więc muszą go przyjąć. A później pojawia się inny problem – rodzina nie chce tej osoby ze szpitala odebrać. Dlatego oddziały geriatryczne są "zapchane" po brzegi.

Czego potrzebują ci niewidzialni?

Wiele mówi się o potrzebach osób niepełnosprawnych, ale o tym, czego trzeba tym niewidzialnym opiekunom - już naprawdę niewiele.

- Przede wszystkim odpoczynku, oni tego nie potrafią – zaznacza Katarzyna Żak. - Znam osobiście rodziców niepełnosprawnej kobiety, którzy mieli szansę na wyjechanie na kilka dni na relaksującą wycieczkę, ona miała w tym czasie zapewnioną opiekę. Hotel, SPA, ciepło, pełen relaks… Ale oni nie potrafili odpocząć. Cały czas z tyłu głowy były pytania: czy ona zjadła, czy wzięła leki, czy była na rehabilitacji, czy wszystko w porządku… Nie mogli nawet spać w nocy, cały czas oczekiwali telefonu, że coś się stało.

Rzeczywiście - prawie połowa nieodpłatnych opiekunów odczuwa depresję, a 3 na 5 uważa, że potrzebuje opieki medycznej/wsparcia w związku ze stanem zdrowia psychicznego (np. depresją, lękiem, stresem) z powodu pełnienia roli opiekuna. Spośród nich tylko jedna czwarta nigdy nie szukała pomocy medycznej. Poza tym ponad połowa nieodpłatnych opiekunów ma poczucie, że ich zdrowie fizyczne ucierpiało z powodu obowiązków związanych z opieką, nie ma także czasu na zarezerwowanie lub uczestniczenie w wizytach lekarskich.

Nikt nie zrozumie opiekuna tak, jak drugi opiekun

- Bardzo przydatna jest także po prostu informacja, jakie są rozwiązania systemowe, jakie są możliwości – podkreśla Waldemar Wilkołek. - Nieznajomość prawa i przepisów szkodzi. Okazuje się, że osobom które przekroczyły dany wiek przysługuje taka i taka pomoc, rehabilitacja przepisana przez lekarza, rozmaite ośrodki… Przydałaby się także baza osób, które mogą odciążyć, wesprzeć – choćby na kilka godzin, żeby ten opiekun mógł się wyspać, odpocząć. Dać mu szansę odetchnąć, pożyć chwilę bez tej nieustannej czujności z tyłu głowy.

Właśnie w celu takiej wymiany informacji i doświadczeń powstała grupa na Facebooku Opiekunowie Opiekunom, która liczy blisko 10 000 osób. Regularnie odbywają się tam webinary, w których uczestniczą lekarze specjaliści, prawnicy, aktywiści oraz inni opiekunowie – jednym z nich był właśnie „Miłość jak żadna inna” z Katarzyną Żak i Waldemarem Wilkołkiem.

- Wiem, jak to brzmi, kiedy się o tym opowiada, ale to był naprawdę niesamowity czas – podsumowuje pani Katarzyna. - Ja bym go nikomu nie oddała, nie zamieniłabym - choć bez wątpienia był bardzo trudny. Moje dzieci wiele się nauczyły o relacjach między kobietami – szczególnie tej między matką a córką, która bywa niełatwa. Ja nie musiałam nic mówić - one same widziały tę miłość, która była między mną a mamą. To była przepiękna lekcja człowieczeństwa, pełna miłości i czułości - ale też organizacji całego życia pod tę pracę. Jednak warto było to zrobić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski