Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Minister czy ministrant?

Kazimierz Pawełek
Medialnym hitem końca ubiegłego tygodnia był bez wątpienia Janusz Palikot oraz dopalacze, z niewielką przewagą tych ostatnich, która jednak rosła lawinowo w następnych dniach. Przewaga Palikota i dopalaczy nad innymi wydarzeniami była jednak tak wielka, że z największym trudem, i to tylko w niektórych mediach, czyli środkach masowego odurzania i mącenia w głowach, przebijały się informacje o żądaniach odwołania Elżbiety Radziszewskiej ze stanowiska pełnomocnika rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn, jako osoby opowiadającej się nie za równością, a przeciwko niej.

Kontrowersje i protesty, jakie wywołała swoimi wypowiedziami elokwentna lekarka z Piotrkowa Trybunalskiego, akceptującymi dyskryminację nauczycieli o odmiennej orientacji seksualnej przy zatrudnianiu w szkołach wyznaniowych, dla mnie nie była zaskoczeniem. Pani Radziszewska już wcześniej znana była ze swoich poglądów pełnych braku tolerancji, różnej zresztą i, mówiąc najłagodniej, niechęci wobec osób o odmiennej orientacji seksualnej. Stąd też uważam, że premier Donald Tusk, mianując w kwietniu 2008 roku panią doktor "ministrem do przestrzegania równości", wykazał się swoistym poczuciem humoru. Można powiedzieć, że wprost szatańskim. Równie dobrze można było uczynić Osamę bin Ladena szefem stowarzyszenia miłośników Ameryki…

W Polsce, kraju uchodzącym za demokratyczny, każdy, to oczywiste, może wyjawiać publicznie swoje poglądy bez ograniczeń. Może to także czynić obywatelka Elżbieta Radziszewska, gdy występuje prywatnie. Natomiast, gdy minister " od spraw równości" akceptuje przejawy dyskryminacji, stawiając swoje poglądy ortodoksyjnej katoliczki ponad obowiązującym prawem - jest to co najmniej nieporozumienie. Oczywiście, co do urzędu, który sprawuje pani Elżbieta Radziszewska i za co pobiera ministerialne uposażenie.

Akceptując w "Gościu Niedzielnym" odmowę zatrudnienia nauczycielki o odmiennej orientacji seksualnej w szkole katolickiej, pani minister zapomniała o dwóch rzeczach. Po pierwsze, szkoła katolicka jest współfinansowana z budżetu i chociażby dlatego nie ma prawa stanowić odmiennych przepisów niż stanowi kodeks pracy. I po drugie, co jest jeszcze istotniejsze: Odmienna orientacja seksualna to nie to samo, co praktyki seksualne, o czym powinna pamiętać pani minister, której miesza się pedofilia z pederastią, a praktyki seksualne z odmienną orientacją. Pedofilami, szanowna pani pełnomocnik, bywają zarówno osoby homoseksualne, jak i heteroseksualne, których, jak podają krajowe statystyki, jest nawet więcej. Stąd w tym miejscu nasuwa się uzasadnione pytanie: Czy zatrudniając nauczyciela heteroseksualnego ma się całkowitą pewność, że nie będzie on molestował uczennic?

Osobiście uważam, że pani Elżbieta Radziszewska, po kompromitujących ją i jej urząd wpadkach, powinna uczynić solidny rachunek sumienia i zapytać samą siebie, czy powinna dalej sprawować urząd, który jest w konflikcie z jej sumieniem i religijnością? A jeszcze ważniejsze: Czy cały ten urząd do spraw równości jest w ogóle komukolwiek potrzebny? Oczywiście, poza urzędującym pełnomocnikiem i gronem podległych urzędników. Jakoś dziwnie nic nie słychać, aby urząd walczył z mobbingiem i dyskryminacją kobiet przy podejmowaniu pracy, a to chyba ważniejsze od sfery seksu, która tak fascynuje panią minister…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski