Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mistrzostwa Europy w lekkoatletyce 2018. 800 m kobiet: Angelika Cichocka i Anna Sabat w półfinałach

jg
fot. Paweł Relikowski
Z czwartym czasem eliminacji (2:01.01) Angelika Cichocka awansowała do półfinału rywalizacji na 800 podczas lekkoatletycznych mistrzostw Europy w Berlinie. - Natury nie da się oszukać. Kilka miesięcy nie biegałam. Zazwyczaj jednak kontuzje czy przerwy służyły mi i w sumie nadal to podtrzymuję - mówiła po biegu Polka, która przed dwoma laty w Amsterdamie została mistrzynią na 1500 m. W półfinale jest też druga z Polek Anna Sabat - także była czwarta w swojej serii (2:01.67). Półfinały zaplanowano na środę.

Długo zmagała się Pani z kontuzją. Były jakieś momenty zwątpienia w tym sezonie?
Oczywiście. Było dużo płaczu, motywowania się do działania. To jest normalne. Sportowcy nie są maszynami. Każdy z nas ma emocje. Każdy przeżywa. To co teraz robię, to jest taka życiowa misja. Zawsze chciałam się znaleźć tu gdzie jestem. Zresztą pamiętam, jak przyjechałam tu w 2009 roku na mecz młodzieżowy przed mistrzostwami świata. Zobaczyłam wtedy naszych lekkoatletów i mówię: "Łał! Ale oni są zarombiści! Fajnie ich zobaczyć!" Teraz ja jestem w kadrze. To było moje marzenie, wobec tego chciałabym, żeby było teraz jak najlepiej. Zresztą mówią, że ten stadion ma wkrótce zniknąć. Nie wiem, czy tak się stanie. On nadal tutaj jest i mam nadzieję, że się obroni. Można powiedzieć, że tu zaczynałam swoją przygodę z lekkoatletyką. Dziewięć lat temu pobiegał tu 2.04 i wygrałam, a potem oglądałam w telewizji mistrzostwa świata. Marzyłam, żeby być kiedyś na miejscu starszych kolegów i koleżanek.

Fajnie byłoby okrasić ten powrót do Berlina medalem.
Pewnie, że byłoby fajnie (śmiech). W półfinałach wszystko się może zdarzyć.

Dwa lata temu na 1500 m zdobyła Pani w Amsterdamie złoto. Teraz biega Pani co prawda na 800 m, ale czy czuje Pani, że to w jakiś sposób obrona tego krążka.
Nie - to zupełnie nowy rozdział. Czas upływa. Nie ma znaczenia, co zdarzyło się dwa lata temu. Zawodniczki są inne, ich forma również. Ja też jestem inna - bardziej doświadczona, po różnych przejściach. To nowa walka.

Dużo się Pani wahała, który wybrać dystans - 800 czy 1500 m? Kontuzja miała na to wpływ?
Tak, miała. Przygotowanie do 1500 m wymaga wybiegania kilometrów, a ja musiałam niestety odpuścić. Ten czas moich przygotowań był skrócony - wszystko szybko i intensywnie, i przy tym mało zaliczonych kilometrów.

Trenujecie razem z Marcinem Lewandowskim. On też nie mógł się zdecydować na wybór dystansu. Te Wasze wspólne przygotowania Was nakręcają?
Oczywiście. Bardzo mi pomagają wspólne treningi z Marcinem. To dla mnie bardzo motywujące, kiedy on wygrywa miting Diamentowej Ligi, czy osiąga świetne wyniki. Widać, że te nasze treningi "oddają" formę. Ja w to wierzę.

Zdrowie już nie dokucza?
Natury nie da się oszukać. Kilka miesięcy nie biegałam. Zazwyczaj jednak kontuzje czy przerwy służyły mi i w sumie nadal to podtrzymuję. Nie myślę o tym, co straciłam. Może też coś zyskałam. Zobaczymy.

Jakie wrażenia po eliminacjach?
Biegło mi się dobrze. Trochę się pogubiłam na ostatnich 150 metrach. Zmienił się rytm, dziewczyny mocno przyspieszyły. Byłam na zewnętrznym torze i wydawało mi się, że je gonię, ale ten dystans cały czas się utrzymywał. Tak jak zaczęłam tam biec, tak skończyłam - na czwartym miejscu. Potrzebuję biegania. Wierzę, że dalej maszyna zadziała dobrze (uśmiech).

Uzyskała Pani najlepszy czas w tym sezonie, więc już to pokazuje, że jest dobrze.
No tak. To świetna sprawa, że poprawiłam najlepszy wynik, ale liczę na więcej. Biegałam już po 1.58, więc wierzę, że nogi i głowa jeszcze pamiętają takie rezultaty i będę mogła to powtórzyć. Nie wiem tylko, czy w tym sezonie, czy w następnym. Zostało mi parę startów, ale ten jest najważniejszy. Bardzo dużo poświęciłam, żeby wrócić po ostatniej kontuzji na te mistrzostwa. To się udało, chociaż to nie jest celem samym w sobie.

Doświadczenie będzie miało w półfinale znaczenie? Często bywa przecież tak, że to biegi w I rundzie są szybsze od półfinałów.
Dokładnie. To będą biegi na śmierć i życie. Potem jest dzień przerwy. Dziewczyny są szalone. Działania kobiet nie da się przewidzieć. Starałam się dziś przeanalizować, jak mogą ułożyć się serie, ale z babami nigdy nie wiadomo... (śmiech).

Pani jednak chyba lubi tę walkę na bieżni?
Pewnie, że tak. Ja się do tego przygotowuję, po to trenuję. To jest ta adrenalina, która się wydziela. Oczywiście jest ogromne zmęczenie, ale trzeba to w sobie przełamać. Nad tym się jednak pracuje latami. Wierzę w to, że będzie dobrze.

Głód medalu wzrósł po halowych mistrzostwach świata, gdzie zabrakło ledwie kilku setnych?
Oczywiście. Potem - gdy złapałam kontuzję - to trochę się "najadłam". Teraz jednak znów startuję i walczę jak równa z równą z dziewczynami. Chce wypaść jak najlepiej. Będę się bić do ostatniego metra, do ostatniej sekundy.

Upał w Berlinie bardzo przeszkadza?
Na szczęście we wtorek start był w cieniu. Potem słońce przywaliło trochę w twarz. Stadion jest duży, trybuny wysokie, więc wszystko jest bardziej zacienione. Teraz nie jest tak źle. Każdy jednak ma takie same warunki. Nie ma sensu o tym myśleć.

W Berlinie na 800 m mamy jeszcze mniej doświadczoną od Pani Annę Sabat. Rozmawiała z Panią? Prosiła o jakieś rady?
Czasy bardzo się zmieniają. Ja kiedyś byłam trochę zagubiona, niepewna siebie. Teraz dziewczyny, które wchodzą do biegania, to zupełnie inne pokolenie. Młodzież jest pewna siebie, waleczna, nie ma kompleksów. Myślę, że Ania wie, po co przyjechała. Wie, co robić. Nie musiała szukać we mnie oparcia.

Notował - JG

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski