Potyczka z beniaminkiem PGNiG Superligi była dla biało-zielonych bardzo wymagająca. Przede wszystkim ze względu na to, że lubelski zespół nadal ma dużo problemów z kontuzjami i na Podkarpaciu nie mogło wystąpić aż siedem zawodniczek, które walczą z urazami. Eurobud JKS Jarosław starał się to wykorzystać i został pierwszym zespołem, który doprowadził w obecnym sezonie do serii rzutów karnych w starciu z obrończyniami tytułu. Po 60 minutach na tablicy wyników widniał bowiem remis 29:29. W konkursie rzutów z linii siódmego metra więcej zimnej krwi zachowały lublinianki, które ostatecznie zgarnęły dwa punkty.
- Na początku w naszej grze było dużo chaosu, rywalki narzuciły szybkie tempo i pewnie chciały wykorzystać to, że jest nas niewiele – przyznaje Weronika Gawlik, kapitan MKS Perła. - Długo utrzymywał się remis i dopiero pod koniec pierwszej połowy wypracowałyśmy sobie przewagę. Jednak zespół z Jarosławia jest bardzo ambitny i pomieszał nasze szyki, a my słabiej zaczęłyśmy drugą część meczu, przez co znów wynik był na styku. Przeciwniczki starały się dosyć szybko rozwiązywać swoje akcje, żebyśmy nie zdążyły ustawić się w obronie. Poza tym wykorzystały kilka naszych błędów w ataku poprzez szybkie kontry. Trudno było grać w tamtejszej hali, przy bardzo głośnej publiczności, ale cieszy to, że znów pokazałyśmy charakter i przywiozłyśmy do Lublina cenne dwa punkty. Jarosławska drużyna jest bardzo dobra i śmiało można ją określić rewelacją tego sezonu, która przebojem wdarła się do ligi. Obawiałyśmy się, czy po dwóch spotkaniach pod koniec poprzedniego tygodnia, damy sobie z nią radę, grając w okrojonym składzie. Podejrzewam, że gdyby do naszego zespołu wróciły chociaż dwie-trzy kontuzjowane obecnie zawodniczki, to ten mecz mógłby być spokojniejszy, ale cóż, najważniejsze, że nadal jesteśmy niepokonane i zajmujemy pierwsze miejsce w tabeli – dodaje.
Już w sobotę o godzinie 13 mistrzynie Polski rozegrają drugie w tym roku spotkanie Pucharu EHF. Tym razem zmierzą się na wyjeździe z duńskim Odense Handbold. Zespół z kraju Hamleta ma na swoim koncie pięć zwycięstw z rzędu w spotkaniach międzynarodowych. W drodze do fazy grupowej Dunki wyeliminowały po dwumeczach czeską Slavię Praga, a także francuski Besancon, z którym przed rokiem z europejskich pucharów odpadł MKS Perła. Natomiast w miniony weekend Odense pokonało na wyjeździe węgierski Erd różnicą jednej bramki. Natomiast w rodzimych rozgrywkach ligowych, pomarańczowo-czarne zajmują trzecią pozycję w tabeli, ze stratą sześciu punktów do lidera, którym jest Team Esbjerg.
Największą wiedzę na temat Odense posiada w MKS-ie z pewnością duńska rozgrywająca, Mia Moldrup, która spędza obecnie drugi sezon w biało-zielonych barwach. - Rzeczywiście, znam wiele zawodniczek naszego najbliższego rywala, a najlepiej Stine Jørgensen, która jest moją dobrą koleżanką. Odense to bardzo mocny zespół, lecz w ostatnim czasie ma problemy z rozwojem własnego stylu gry i pewnie przez to nieco ponad tydzień temu doszło tam do zwolnienia trenera Jana Pytlicka - uważa Moldrup.
Mia nie poleci z drużyną do Danii, podobnie jak Kinga Achruk, która dołączyła w ciągu ostatnich dni do grona kontuzjowanych, czyli rozgrywających Valentiny Blażević, Marty Gęgi, Małgorzaty Stasiak i Aleksandry Rosiak oraz skrzydłowej Anety Łabudy. Istnieje małe prawdopodobieństwo, że któraś z wymienionych piłkarek wróci do składu na sobotni mecz przeciwko ekipie prowadzonej przez trenerkę Karen Brodsgaard.
Co ciekawe, jedną z zawodniczek Odense jest skrzydłowa Jessica Quintino, która do Danii trafiła po dwóch sezonach spędzonych w lubelskim klubie w latach 2014-16. Brazylijka zdobyła z MKS Perła dwa tytuły mistrza Polski.
ZOBACZ TAKŻE:
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?