Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moje powyborcze porachunki

Jan Pleszczyński, publicysta
Jakieś dwa tygodnie temu pewien kandydat na posła, startujący z wysokiego, a nawet bardzo wysokiego, żeby nie powiedzieć najwyższego miejsca na liście, obiecał, że prześle mi mailem pewien drobiazg, którego potrzebowałem do pracy. Ponieważ wiem, co znaczą obietnice polityków zapytałem, czy jeśli do następnego dnia nie dośle, mogę mu się przypomnieć SMS-owo. Ależ oczywiście - odpowiedział i zapisałem sobie numer jego komórki.

Czekałem, ale tak jak przewidywałem - zapomniał. Więc zgodnie z umową wysłałem do niego SMS-a. Przyznam szczerze i z niejakim wstydem, że teraz to już jednak liczyłem na przesyłkę. Przeliczyłem się. Nic nie dostałem. Nawet odpowiedzi na SMS-a. Choć chyba nie powinienem się dziwić, bo moi znajomi ciągle mi powtarzają, że mimo wieku prawie emerytalnego jestem strasznie naiwny i niewiele z życia rozumiem. Na szczęście to, na co czekałem i tak okazało się niepotrzebne, bo zmieniły się plany. Jedyna drobna satysfakcja, jaka mi pozostała, to ta, że ów niesłowny kandydat w wyborach przepadł. Dobrze mu tak.

Wiem, wiem, wychodzi ze mnie małpia złośliwość. Tak mam. Więc tym bardziej jestem pełen podziwu dla Joanny Muchy, która o kilka długości pokonała wszystkich innych pretendentów. A zapytana, czy cieszy się, że tak bardzo zdystansowała Magdalenę Gąsior-Marek i Elżbietę Kruk, odpowiedziała, że w ogóle nie rozumuje takimi kategoriami. No i to jest klasa, bez względu na to, czy rzeczywiście frajdy z tego nie miała. Bo jednak mimo swojej naiwności nie bardzo wierzę, że można w takich razach nie mieć sporej satysfakcji. Ja bym miał, i to wielką. W końcu Lublin to wciąż bastion PiS.

A skoro już po wyborach, to mogę się pochwalić, że zagłosowałem na kobiety. Jednak wcale nie dlatego, że ślepo popieram parytety. Do parytetów mam bardzo ambiwalentny stosunek. Znam sporo pań, także w Sejmie, które agresją i demagogią przebijają znakomitą większość panów. W przypadku moich wyborów liczyły się kompetencje, płeć nie miała żadnego znaczenia. Nie grały też roli jakieś inne względy, bo na szczęście w Lublinie nie trafił się żaden aniołek, dla którego mógłbym dostać chwilowego zaćmienia umysłu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski